wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 1 – „A teraz zamknij oczy swe. Dotknij tak jak tylko mnie. Nie bój się, to tylko sen. W sen nie trzeba wierzyć.”


W mieszkaniu na dziewiątym piętrze, które mieściło się na jednym z wielu osiedli w Warszawie w swoim pokoju spała dość niska blondynka o długich noga i zielonych oczach. Delikatnie uśmiechała się przez sen. Nikt jej nie powiedział, że sen skończy się dokładnie za kilka minut. Ale przez te parę chwil zdążę Wam naszkicować jej życie. Dziewczyna miała na imię Izabela. Była młodą kobietą pełną życia i spełniającą się zawodowo. Od kiedy pamięta ma najlepszego przyjaciela Zbyszka, które wspiera w jego drodze siatkarskiej. Są ze sobą na dobre i na złe. To właśnie dzięki jego pomocy udało jej się rozkręcić własny biznes i teraz spokojnie może żyć każdego dnia, bez obawy o następny. Jednak nie wszystko jest takie jakby się chciało. Panna Izabela jest zakochana. I to w nie byle kim. W swoim najlepszym przyjacielu. Brzmi to dość banalnie i śmiesznie, ale kiedy byli razem w pierwszej klasie warszawskiego liceum Zbigniew Bartman flirtował z nią i dawał jej znaki, że jest dla niego kimś więcej niż przyjaciółką. Lecz kiedy praca zmusiła go do przeniesienia się do innego miasta Iza została sama w stolicy i ze złamanym sercem, ponieważ Zbyszek nie dał jej jakiejkolwiek szansy nadziei na to, że kiedykolwiek będą razem. Nigdy też nie dowiedział się, że dla swojej najlepszej przyjaciółki, którą traktował jak młodszą siostrę mimo tego, że dzielił ich tylko rok różnicy jest kimś więcej niż tylko bratnią duszą i osobą, która wie o niej wszystko. Ona kochała w nim wszystko. A najbardziej ten uśmiech. Wiedziała, że mogła wtedy, albo zakończyć ich przyjaźń, albo przyjąć tylko to co siatkarz ma jej do zaproponowania. Postanowiła na to drugie. Kiedy Zbyszek dostał szansę na grę w warszawskim klubie bez wahania zaproponował Izie wspólne mieszkanie. Nie widział w tym nic dziwnego. Przecież zawsze byli nierozłączni. Od kilku lat jeździli na wspólne wakacje, a ona od czasu do czasu odwiedzała go w klubach w których grał. Po kilku dniach namów i błagań ze strony chłopaka, dziewczyna dla świętego spokoju zgodziła się wprowadzić do jego mieszkania. Mimo, że rozum odradzał, a wraz z nim serce, które nie chciało dalej cierpieć zgodziła się. Nie wiedziała czemu to robi. I jej i jego rodzice, kiedyś myśleli, że będą tworzyć parę, jednak szybko się przekonali, że ta dwójka nie jest dla siebie stworzona. Jest też rzecz, a w zasadzie wspomnienie do którego Iza stara się nie wracać, bo wtedy czuje, że rozpada się na milion kawałków. Podczas jednej z imprez para przyjaciół posunęła się o jeden krok za daleko. Ona jak na kobietę nie wypiła wtedy za dużo, a on jako siatkarz nie mógł wprowadzać do swojego organizmu zbyt dużej ilości alkoholu. W zasadzie można powiedzieć, że byli trzeźwi i przez chwilę dali się ponieść pożądaniu. Bartman wyznawał jej miłość, a ona w to naiwnie wierzyła. Oddała mu się cała. Przecież to on był panem jej serca. Następnego dnia brunet przepraszał ją za całe zajście. Zadał jej kolejny cios, ale ona dalej trwała przy nim jako jego przyjaciółka. Mieszkali już razem od kilku miesięcy, a sąsiedzi cały czas brali ich za parę. Iza kilka razy próbowała ich wyprowadzić z tego błędu, ale w końcu stwierdziła, że to nie ma największego sensu. A dodatkowo sam Zbyszek podsycał te podejrzenia. Gdy gdzieś razem wychodzili zazwyczaj obejmował ją ramieniem lub trzymał za rękę. A przecież byli tylko przyjaciółmi.
To, że kochała Zbyszka nie znaczyło, że nie spotykała się z innymi mężczyznami. Owszem robiła to, ale w każdym szukała, chociaż najmniejszej cechy charakteru, którą miał Bartman, aby móc tego mężczyznę za nią kochać. Niestety nigdy nie doszła do dziesięciu spotkań z jednym chłopakiem. Zawsze to ona kończyła znajomość. Nie mogła być przecież z kimś na siłę. A serce dalej uparcie szybciej biło na widok przyjaciela, a stado motyli fruwało w brzuchu. Bo miłość nie wybiera.
- Iza!
Blondynka otworzyła oczy i spojrzała na zegarek. Była godzina siódma, a ona swój zakład otwierała dopiero o godzinie dziesiątej, więc miała jeszcze dobre sześćdziesiąt minut snu. Zamruczała coś niewyraźnego pod nosem i postawiła nogi na zimnych panelach. Zaspana odszukała swój szlafrok i kapcie, a po chwili wyszła z pokoju przewiązując w pasie troczek od krótkiego satynowego szlafroczka. W salonie ujrzała bruneta, który uparcie czegoś szukał tworząc przy tym bałagan jakby przeszło całe tornado.
- Mogę wiedzieć czemu mnie obudziłeś? – spytała ziewając szeroko.
- Nie widziałaś mojej czarnej bluzy? Tej, w której biegam? – spytał Zbyszek drapiąc się po głowie.
- Leży w twoim pokoju. Matko, z kim ty mi pozwoliłaś mieszkać – powiedziała Iza sama do siebie i udała się do urządzonej ze smakiem kuchni.
- Ze mną. Swoim najlepszym przyjacielem, bratem – stwierdził Bartman,  gdy znalazł to czego szukał.
- Yhym, który nie daje ludziom spać po nocach i w dzień też nie – warknęła Iza i zaczęła robić sobie kanapki oraz kawę.
- Też cię kocham – powiedział i pocałował ją w czoło, a następnie wybiegł z domu na poranną rundkę wokół parku.
- Raz… Dwa… Trzy… - Iza spokojnie liczyła.
Gdy wypowiedziała słowo ‘trzy’ do mieszkania ponownie wszedł Zbyszek i zabrał ze stołu swoje mp4. Blondynka uśmiechnęła się lekko i dalej szykowała śniadanie dla siebie i przyjaciela, który po powrocie na pewno szybko je zje, a następnie uda się na trening. Gdy już wszystko było gotowe, a kawa dla niej stygła poszła ubrać się w coś bardziej stosownego do pracy. Postawiła na białe spodnie i niebieską tunikę, a do tego czarne szpilki. Jak na październik było ciepło. Gdy wyszła z łazienki po porannej toalecie w kuchni Zbyszek jadł już kanapki, a na stole leżało jej śniadanie do pracy. Serek   i chrupki chleb, który dziewczyna uwielbiała. Uśmiechnęła się i potargała ułożone włosy Zbyszka co spotkało się z oburzeniem ich właściciela.
- Nie mówi się z pełną buzią – powiedziała i zabrała z wieszaka swoją czarną kurtkę.
- A ty gdzie? – spytał gdy przełknął to co akurat jadł.
- Do pracy? Zaraz mam autobus – odpowiedziała, a zakupy, które zrobił chłopak wrzuciła do torebki.
- Podrzucę cię.                            
- Dam sobie radę. Zamknij drzwi, okna i nie licz dziś na obiad po powrocie. Muszę dłużej zostać w zakładzie – powiedziała i wyszła z pomieszczenia.
Nie chciała, aby Zbigniew ją odwoził. Nie miała zamiaru tłumaczyć swoim pracownicom, że to jest tylko jej przyjaciel. I tak nie dochodziły do nich żadne normalne argumenty, więc w końcu zaprzestała tego. Z słuchawkami w uszach ruszyła rześkim krokiem na przystanek autobusowy. Słońce było wysoko i grzało bardzo mocno. Dzień był piękny, a na ustach blondynki pojawił się lekki uśmiech.

TYMCZASEM
Wysoka brunetka o czekoladowym spojrzeniu zamknęła za sobą drzwi do wynajmowanego przez siebie mieszkania. Zapalając światło w przedpokoju rzuciła na niewielką szafkę pęk kluczyków i portfel. Z gorzkim uśmiechem na ustach przeszła do następnego pokoju poczym zmęczona usiadła wygodnie na sofie. Całe mieszkanie jakoś nie kipiało luksusów. Dwa niewielkie pokoje, kuchnia i łazienka nie były szczytem marzeń Kariny, niemniej jednak w obecnej sytuacji i tak cieszyła się, że za takie pieniądze udało jej się wynająć mieszkanie w stolicy. A przecież on ją ostrzegał. Mówił, że to wszystko już od samego początku spisane jest na niepowodzenie. Ale Karina go nie posłuchała. Wierzyła, że cały świat czeka na nią otworem i że już niebawem będzie sławną aktorką… gdyby tylko sześć miesięcy temu wiedziała jak to wszystko się skończy zapewne posłuchałaby Michała i została razem z nim w Bełchatowie.
-
Skończona kretynka. – brunetka z politowaniem pokręciła głową
Właśnie Michał. Nadal nie mogła pozbyć się wyrzutów sumienia, że w tak brutalny sposób zakończyła ich znajomość. Przecież go kochała, naprawdę brunet by dla niej bardzo ważny, ale perspektywa wystąpienia w angielskiej produkcji filmowej z powodzeniem ‘zrzuciły’ miłość z pierwszego planu. Chociaż od tego feralnego dnia minęło już ponad pół roku, ona pamiętała każdy szczegół w jego zachowaniu. Widziała jak jego czekoladowe tęczówki z każdym wypowiedzianym przez nią zdaniem tracą swój blask… i nic nie mogła na to poradzić…
  
‘- Karina co ty najlepszego wyrabiasz?! – Bąkiewicz zaśmiał się cynicznie – Żartujesz prawda? 
Dziewczyna w pośpiechu pakowała swoje ubrania do torby podróżnej. Co chwila nerwowo zerkała na zegarek stojący w na nocnej szafce. Miała coraz mniej czasu. 
- Michaś zrozum mnie to naprawdę wielka szansa. Jeżeli mi się uda to być może w końcu będę mogła spełnić swoje największe marzenie. 
- Ale zamierzasz to wszystko rzucić i tak na szybkiego wyjechać do Anglii? Ten cały nimi reżyser jak ma na nazwisko? Co nagrał? Ile ty go znasz, że przyjęłaś jego propozycję, co? 
- Czy to jest ważne. 
- Karina czy ty siebie słyszysz? Co ty za głupoty wygadujesz? – chłopak delikatnie pokręcił głową – A co będzie z nami? Mnie też tak po prostu rzucisz. 
Zamarła. Tego właśnie obawiała się najbardziej. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że sposób w jaki przedstawiła zaistniałą sytuację brunetowi był jednoznaczny z zakończeniem ich związku. Ale musiała zaryzykować. Jeśli on naprawdę ją kochał powinien zrozumieć, że ona też chce walczyć o swoje marzenia. Odkąd byli razem Karina wiedziała, że w najbliższym czasie nie będzie miała go na wyłączność. Był w końcu sportowcem. Ciągłe wyjazdy, męczące treningi i szum medialny był od początku wpisany w jego zawód. Akceptowała to, bo wiedziała, że siatkówka od zawsze była pasją Michała. Widziała jego radość po kolejnym dobrze rozegranym spotkaniu, była przy nim kiedy miał spadek formy. A teraz przyszedł czas na nią. Ona też miała swoje marzenie, którym karmiła się już od dziecka. Marzyła o tym, że będzie jej dane wystąpić w jednym filmie u boku wielkich światowych sław. I chociaż propozycja złożona jej przez Damiana Wieleckiego – wschodzącego polskiego reżysera, nie zakładała od razu występu u boku Johnego Deppa, to przecież i tak od czegoś trzeba było zacząć. To była jej szansa, nie mogła jej tak po prostu zmarnować. 
- Michaś. – dziewczyna zapięła zamek w torbie poczym biorąc ją do ręki podeszła bliżej chłopaka – Ja naprawdę muszę spróbować. Jeżeli z tego nie skorzystam to już nigdy nie daruję sobie tego, że nie spróbowałam. 
- Odpowiedź na moje pytanie Karina. Co będzie z nami? 
Milczała, nie wiedziała jak ma mu to powiedzieć. 
- To koniec, tak? Właśnie to chcesz mi tym swoim milczeniem przekazać? 
- Michaś, ja… 
- Nie wierzę Karina, po prostu nie mogę pojąć tego wszystkiego. 
- Przepraszam – tylko na tyle było ją stać w tym momencie 
Spuszczając wzrok ominęła Michała poczym szybkim krokiem udała się w stronę wyjścia. Damian czekał już na nią w samochodzie. To właśnie w tym momencie miała zacząć się jej przygoda z aktorstwem, która w przyszłości zaowocuję kolejnymi nominacjami do tych najbardziej prestiżowych nagród….’ 
 
Karina po raz kolejny skarciła się w duchu. Była beznadziejna. Michał od początku miał rację. Damian nie okazał się być nikim innym jak zwyczajnym oszustem, który w perfidny sposób wykorzystał jej naiwność i po dotarciu do Anglii po prostu uciekł razem z jej wszystkim oszczędnościami. Karina musiała sama zatroszczyć się o siebie. Pracując w jakieś obskurnej restauracyjce jako kelnerka zbierała pieniądze potrzebne na jej powrót. Nie chciała niczyjej pomocy, bała się tego, że zewsząd posypałyby się tak znienawidzone przez nią zdanie: ‘A nie mówiłem/mówiłam’. Dlatego też nie skarżąc się nikomu zaciskała zęby i ciężko harowała. Po pół roku było zdołała odłożyć sumę, która wystarczyła jej na powrót do kraju i wynajęcie niewielkiego mieszkania w stolicy. Dobrze wiedziała, że nie ma już po co wracać do Bełchatowa, dlatego zadecydowała o rozpoczęciu nowego etapu w swoim życiu właśnie w Warszawie. Miała tylko jeden problem, nadal odczuwała wyrzuty sumienia co do Michała, dlatego odkąd tylko wróciła do Polski próbowała się z nim skontaktować… bezskutecznie.
Wyciągając z kieszeni bluzy swoją komórkę dziewczyna wystukała na klawiaturze dobrze znaną dziewięciocyfrową kombinacje poczym wcisnęła zieloną słuchawkę. Tym razem nie usłyszała po drugiej stronie dźwięku sygnału a jedynie przeciągły pisk i jedno krótkie zdanie: ‘Nie ma takiego numeru…

10 komentarzy:

  1. O, ciekawy rozdział. Jeszcze się nigdy tak nie zaczytałam. Pisz więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne !
    dziewczyny ja was ubóstwiam. jak ja się cieszę, że razem wpadacie na tak świetne pomysły ;)) Ehh ... Iza to ma przechlapane zakochać się w przyjacielu, a Karina ... ehh i nie ma już numeru Bąkiewicza jak mniemam. Czekam na następny < 33

    OdpowiedzUsuń
  3. oczywiście że mi się podoba, z miejsca pokochałam wątek Izy i Zbyszka cóż mam słabość do takich wątków z czym np Tea zdążyła się już zapoznać. Jak ja dobrze wiem co Iza czuje z jednej strony kocha Zbyszka, z drugiej boi się mu o tym powiedzieć żeby on jej nie odtrącił, a Zbysiu nieświadomy sobie żyje w najlepsze :P
    szkoda mi Kariny, kurcze ona też miała swoje marzenia, swoją pasję i nie dość że nie udało jej się tego zrealizować to jeszcze została oszukana i straciła Michała :(((

    cieszy mnie to że wpadacie na takie świetne pomysły, bo ja to już od opowiadań siatkarskich jestem uzależniona :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się , podoba;D świetnie sie zaczyna;D Obie dziewczyny nie maja łatwego życia jak widać. Jedna mieszka z chłopakiem którego kocha a on traktuje ją tylko jak siostrę. Druga zrezygnowała dla swojej kariery z ukochanego a kariera ją zawiodła... Obie zakochane i nie mogą zaznać szczęścia. Czekam na next kochane;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam wasze opowiadania :) Każde zawsze ma inną fabułę i za każdym razem jednakowo ciekawą :) Współczuję Izie,najgorsze jest kochać kogoś i cierpieć będąc blisko tej osoby.. No,a Karina jest chyba jeszcze w gorszej sytuacji. Na miejscu Michała nie chciałabym mieć z nią nic do czynienia. Wolała "karierę" niż miłość.. sama wybrała.. Czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Och Zbysio, Zbysio... No tak, szuka dziewczyny dlaeko a najlepszą pod słońcem ma obok. Tak to czasem bywa. Szkoda mi Izy, bo wiem jakie to trudne przebywać tak blisko niego i w ogóle. Ale podziwiam ją za to, że przystała na wyłącznie przyjaźń i tak dzielnie to znosi i jest wspaniała w ogóle ;D
    A Karina? Cóż... Uczymy się na błędach. Czasem wiele nas kosztują i żałujemy tego kroku. Przynajmniej przekonała sie, że Michała kocha i w ogóle. Nowe miejsce, nowe życie? No chyba jednak nie ;p Ja wiem co ją czeka i mam nadzieję, że naprawi błąd przeszłości.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. jest Zibi, jest Misiek... to jestem tu i ja.
    już kocham!
    no bo są oni, poza tym a raczej przede wszystkim WY piszecie świetnie, fabuła mi się podoba...
    i czekam z niecierpliwością na dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zibi ty ŁOSIU! ;p hahaha ,że to tak ujmę , masz świetną dziewczynę na wyciągniecie ręki a ty nie wiem czego szukasz....przyjaźń?? ,myślę ,że jednak coś zrozumie , w końcu tak przeczuwam :) co do Kariny hmmmmm nie miała łatwo ,nie miała ,ale zrozumiała ,że kocha ,że się pomyliła ,więc myślę ,że jej uczucie względem Michała nie da jej spokoju , nie ucieknie przed nim..Cudnie lovciam was za te wszystkie opowiadania :)) cudoooo :)

    OdpowiedzUsuń
  9. jak ja uwielbiam Wasze opowiadania;)
    biedna Iza jest zakochana w swoim przyjacielu...
    a Zbyszek wogóle tego nie widzi...
    a co do Kariny to trudno mi cokolwiek powiedziec...
    naiwna była i tyle....
    czekam na nexta
    pozdrawiam;***
    (kolejna-szansa)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam! Zapowiada się ciekawe opowiadanie. Świetnie się zaczyna ta historia.
    Nie zazdroszczę Izie. Zakochała się w swoim przyjacielu. Szkoda, ze Zbyszek nie widzi, że dziewczyna go kocha. Co do Kariny to głupia i naiwna była. Chęć zrobienia kariery przeważyła nad miłością do Michała. Teraz pewnie żałuje, że nie posłuchała Bąkiewicza.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Zapraszam na piątą część URYWKÓW Z PAMIĘTNIKA BARTKA K. na http://siatkarskiestory.blog.onet.pl oraz http://kobieta-i-zycie.blog.onet.pl, http://kobiece-spojrzenie-na-sport.blog.onet.pl
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń