wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 30 – „Mały plan i małe sny będą wielkie, gdy powiesz mi, że wierzysz w nas i pomóc chcesz. Kocham Cię – tylko tyle wiem.”


Michał leniwie otworzył powieki czując pierwsze promienie słońca, które wpadały do sypialni przez okno. Widząc śpiącą obok niego Karinę na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Okrywając satynową pościelą nagie ramiona żony najciszej jak potrafił przetransportował się na wózek stojący przy łóżku. Przez te wszystkie lata zdążył się już przyzwyczaić do swojego inwalidztwa, co więcej nauczył się z tym żyć. Znalazł pracę, zarabiał na rodzinę, zaczął robić wszystko to co przed wypadkiem, a mając u swego boku ukochaną kobietę wiedział, że co najgorsze mają już za sobą. Znajdując się już w kuchni Bąkiewicz nalał sobie soku do wysokiej szklanki. Jego wzrok mimowolnie powędrował na blat stołu na którym znajdowały się śpioszki dla niemowlaka w zielonym kolorze. Tak, Karina była w ciąży. Po tylu latach małżeństwa, bo wielu próbach i hektolitrach łez udało się. Brunetka już kiedyś spodziewała się dziecka. Było to jeszcze w Bełchatowie, przed na długo przed jej wyjazdem do Anglii. Niestety na początku trzeciego miesiąca doszło do poważnych komplikacji i mimo starań lekarzy dziewczyna poroniła, ponad to okazało się, że szanse na ponowną ciążę są naprawdę minimalne. Michał od początku ich ponownego narzeczeństwa miał świadomość tego, że być może nigdy nie będą mieli własnych dzieci, jednak spoglądając na przyjaciół – Izę i Zbyszka – którzy zdecydowali się zaadoptować chłopca z domu dziecka, coraz bardziej przekonywał się, że taki sposób rozwiązania ich problemu jest bardzo sensowny. Razem z Kariną od kilku miesięcy starali się o adopcje dwuletniej dziewczynki – Oli i sprawa była już praktycznie przesądzona. W następnym tygodniu miała się odbyć rozprawa, której pozytywnego rozwiązania mogli być pewni. Jednak mimo tego nadal starali się o własne dziecko. Nawet na chwilę nie tracili nadziei, że im się uda, chociaż szansę były naprawdę zerowe. Ale kiedy wczorajszego wieczoru Karina wręczyła Michałowi śpioszki i powiedziała, że jest w ciąży to marzenie stało się rzeczywistością. Oboje nie kryli łez szczęścia i wiedzieli, że dołożą wszelkich starań aby zarówno dla Oli jak i dla tej małej Kruszynki, którą brunetka nosiła pod sercem, stworzyć prawdziwą i kochającą się rodzinę. Swoją miłość mieli zamiar przelać na dzieci, aby te nawet przez chwilę nie wątpiły w ich uczucia. 
Michał nawet na chwilę nie spuszczał wzroku z zielonego ubranka. Wiedział, że nadaje się na ojca, ale z drugiej strony twierdził, że wózek w pewnym sensie będzie go ograniczał. Nie będzie mógł bez żadnych przeszkód bawić się ze swoimi dziećmi, być przy nich w każdej chwili.
Bąkiewicz zrób coś!
Podjął decyzję. Musiał zawalczyć. Dla Kariny, dla dzieci, dla siebie samego. Mocno chwytając się rękoma o kuchenny blat próbował stanąć o własnych siłach. Oczywiście cały czas chodził na rehabilitację, bez przerwy ćwiczył i był nawet w stanie przejść kilka metrów przy specjalnych barierkach, jednak nigdy nie próbował sam stanąć na nogach. Aż do teraz. Niepewnie zrobił pierwszy krok nadal asekurując się rękoma trzymanymi na blacie. Poczuł nieprzyjemne mrowienie w dolnych kończynach, które zawsze dawało mu znać w czasie ćwiczeń. Jednak mimo tego nie zamierzał zrezygnować, nie kiedy był pewny czego chce osiągnąć. Pragnął być zarówno przy Oli jak przy ich jeszcze nienarodzonym dziecku w każdej minucie ich życia. Chciał pokazać im świat, nauczyć ich jak żyć, więc musiał teraz stanąć na wysokości zadania. Wziął głęboki wdech poczym puścił się rękoma o blat. Na początku zachwiał się lekko do przodu jednak udało mu się złapać równowagę. Niepewnie wysunął prawą nogę do przodu, potem lewą. Pierwszy krok, drugim, trzeci. Z każdym kolejnym czuł jak wchodzi w niego nowa siła, jak budzą się w nim nie odkryte odtąd pokłady energii.
- Karina! – po raz drugi w tak krótkim czasie nie bał się swoich łez i pozwolił im wolno toczyć się po jego zaróżowionych policzkach – Karina!
To było coś niezwykłego. Po tylu latach, w których musiał pogodzić się ze swoim inwalidztwem teraz stawiał pierwsze kroki na własnych nogach. Trochę niezgrabne, nie do końca pewne ale jego, o własnych siłach.
- Coś się stało? – do pomieszczenia weszła brunetka ubrana w jego koszulkę, widząc Michała który sam stał na środku kuchni kompletnie nie wiedziała co się dzieje – Matko, Michał.

Podbiegając bliżej niego mocno złapała go w pasie, jakby bała się, że zaraz osunie się na ziemie.
- Nie trzeba. – mężczyzna zaśmiał się radośnie przez łzy – Ja dam radę, rozumiesz to. Ja mogę sam.
- Ale jak? Przecież… Nie dokończyła.

Wtulając się w jego tors również i ona dała upust swoim emocjom. Była szczęśliwa i dumna z męża. Od dnia wypadku nawet przez chwilę nie zwątpiła, że nadejdzie taki czas w którym Michał z powrotem stanie o własnych nogach. Zawsze był twardy, nie poddawał się bez walki. Teraz też tego nie uczynił. Mocniej oplatając swoimi ramionami wątłe ciało swojej żony śmiał się i płakał na przemian. Wiedział, że przed nim jeszcze długa droga do pełnej sprawności, że to tylko początek jego zmagań o normalność. Ale wiedział też, że mu się uda, że po raz kolejny stanie dokona rzeczy nie możliwych. W końcu miał marzenia. Chciał w przyszłości pokazać swojej córce najpiękniejsze miejsca na górskich szlakach, chciał pograć w własnym synem w piłkę na boisku, chciał dzieciom udowodnić, że siatkówka jest wyjątkowym sportem i na reszcie chciał podziękować Karinie za to, ze przy nim była zawsze wtedy kiedy go potrzebowała. Wierzyła w niego nawet wtedy kiedy on zaczynał już wątpić. Znosiła jego humorki, krzyki, złości, a wszystko tylko dlatego, że go kochała… on też ją kochał… nad życie…

NA OBRZEŻACH WARSZAWY

Tak. Od pięciu lat był szczęśliwą matką, żoną i kobietą biznesu. Miała trójkę wspaniałych dzieci, a na dodatek pod jej sercem rozwijała się kolejna Kruszynka, która za cztery miesiące miała pojawić się na świecie. Do tej pory miała wrażenie, że to wszystko jest jak piękny sen, z którego zaraz się obudzi. Jednak dni mijały, a ona dalej w nim trwała i cieszyła się każdym dniem. Nawet te dwa lata kiedy Zbyszek przebywał w Moskwie, gdzie grał w klubie Dynamo Moskwa były dla niej piękne. Razem uzgodnili, że lepiej będzie jeśli Iza i dzieci zostaną w Polsce i będą go bardzo często odwiedzać. Był początek maja, a co za tym idzie Bartman miał na dniach wrócić do domu.

Cała trójka pociech państwa Bartman spała i oczekiwała na następny dzień, bo w końcu ukochany tatuś miał wrócić do domu. Iza, postanowiła zrobić sobie herbaty. Czekając, aż zagotuje się woda usłyszała jak ktoś przekręca klucz w zamku. Wystraszona wyszła do przedpokoju i zapaliła światło. W progu stał Zbyszek, który starał się cicho zamknąć drzwi. Blondynka, przełknęła głośno ślinę. Jej mąż nie wiedział, że jest w ciąży. Od świąt Bożego Narodzenia nie widzieli się, a co za tym idzie Iza nie powiedziała Zbyszkowi, że spodziewa się dziecka. Nie zauważyła kiedy, zatonęła w uścisku męża. Wdychając zapach jego perfum znowu poczuła się bezpiecznie. Mężczyzna od razu wyczuł zaokrąglony brzuszek żony, a co za tym idzie domyślił się wszystkiego sam.

- Znowu mi nie powiedziałaś – stwierdził Zbyszek.

- O czym? – spytała Iza.

- O ciąży. Tak samo było z dziewczynkami. Co ja z tobą mam? – spytał i pocałował żonę.

- Cudowne życie, panie Bartman. Powiedziałabym i wariowałbyś w tej Moskwie. A ja tutaj sobie całkiem nie źle radziłam. Ale cieszysz się? – odpowiedziała kobieta.

- Oczywiście, ale podróż do was mnie wymęczyła. Kiedy tylko dowiedziałem się, że mogę wracać wcześniej stawałem na głowie, żeby wrócić jeszcze dziś.

Iza, z uśmiechem na ustach pozwoliła się zanieść do ich sypialni. Nie potrzebowała żadnych gestów żeby wiedzieć, że będzie kochał ich kolejne dziecko. Nie powiedziała mu tylko, że będzie to syn, o którym on tak marzył. Nie miała odwagi spytać czy kontrakt został przedłużony. Nie chciała psuć sobie tego nastroju, który przyniósł ze sobą Zbyszek. Wtulona w niego i otoczona jego silnymi ramionami czuła, że wszystko jest tak jak powinno być. Kochała go z każdym dniem coraz mocniej. On także nie szczędził jej gestów świadczących o jego miłości i oddaniu. Był w podziwie dla blondynki, że tak długo z nim wytrzymuje, ale to znaczyło tylko, że jej miłość była prawdziwa. Akceptowała każdy jego wybór i kiedy dostał propozycję wyjazdu do Moskwy gdy dziewczynki skończyły dwa lata, a Ignaś trzy od razu kazała mu się zgodzić. W końcu miał dalej rozwijać swoje umiejętności, miał starać się być najlepszym siatkarzem na świecie. Dlatego wyjazd do takiego klubu był dla niego wielką szansą, którą powinien wykorzystać. W ciągu tych dwóch lat udało zdobyć mu się złoty medal Ligi Mistrzów. Wyróżniał się swoim stylem gry. Zasnęli wtuleni w siebie.

Izę, obudził cichy szept Aurelii i Kornelii. Zbyszek spał wtulony w jej plecy z ręką na jej brzuszku.

- Mamo, mamo. Zobacz co takiego narysowałam dla tatusia – powiedziała dziewczynka o zielonych oczach i blond włosach.

- Pokaż kochanie. Oczywiście, że pięknie. Tata będzie zachwycony z waszych prac – powiedziała Iza i przetarła zaspane oczy.

- A ja zaraz narysuję i wieczorem będzie gotowe – powiedział Ignaś, który stał obok sióstr.

- Co będzie gotowe? – spytał Zbyszek budząc się ze snu i siadając.

- TATA! – dziewczynki od razu zaczęły wdrapywać się na łóżko.

Bartman, zaczął się śmiać i łaskotać dziewczynki. Chwila ta trwała krótko, ponieważ po chwili rozległ się płacz jego syna. Mężczyzna momentalnie znalazł się obok niego i wziął go na ręce. Otarł łzy i przytulił do siebie.

- Co się stało, że taki duży chłopak płacze? – spytał gdy ponownie znalazł się obok Izy i córek.

- Bo jaa… nnie naryyysowaałem … nic – odpowiedział chłopiec zanosząc się płaczem.

- To zaraz mi narysujesz. Już nie płacz. Nie masz powodu i tak was wszystkich kocham – powiedział Zbyszek i pocałował Ignasia w czoło, a chłopiec zaczął głośno się śmiać i drobne rączki chłopca objęły szyję mężczyzny, który kochał go nad życie.

I aż chciałoby się napisać, że żyli długo i szczęśliwie, ale takie zakończenie pasuje tylko do bajek. Między małżonkami nie raz i nie dwa doszło do ostrej sprzeczki, ale żaden związek nie jest w stanie się przed tym uchronić. Starali wychowywać się swoje dzieci najlepiej jak potrafili, ale nie ustrzegli się od błędów wychowawczych, bo nie ma idealnej recepty na to. Wpajali swoim dzieciom najważniejsze i najlepsze wartości, pokazywali im świat i zabierali w różne miejsca na świecie. A najważniejsze było dla nich to, że w końcu byli razem i zawsze mogli w sobie szukać oparcia. 

17 komentarzy:

  1. Witam Was dziewczynki po raz ostatni na blogu miłosna pułapka ;) Ta historia skończyła się tak jak chciałam by się skończyła. Obie pary dużo wycierpiały i dużo przeszły by osiągnąć to szczęście dlatego cieszę się niezmiernie, że im się udało i są szczęśliwy. Ja mimo, że nie czytałam Waszego opowiadania od początku to strasznie się z nim żyłam i pewnie ciężko mi się będzie przyzwyczaić do tego, że już nie przeczytam o tym jak Zbyszek kocha Izę albo jak Michała stara się walczyć ze swoim losem i jak w końcu ta walka zostaje mu odpłacona. Dziękuję Wam kochane za wspaniałą historię, za 30 rozdziałów które były niezwykle emocjonujące. Od euforii po łzy. Dziękuję Wam za to z całego serca ;)
    Pozdrawiam na tym blogu po raz ostatni ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wyobrażam sobie tego ze to opowiadanie mogło by się skończyć inaczej niż tak szczęśliwie, ale z drugiej strony ciężko mi jest wiedząc ze następnym razem gdy dostane od was powiadomienie tego blogu już tam nie będzie :(( Lady napisałaś ze historia Izy byłą po części twoja historią, ja zdradzę i że moją, dlatego tak zżyłam się z tymi bohaterami, mogłam się utożsamić z blondynką bo dobrze wiedziałam jak to jest w takich chwilach, widzę ze rodzina Bartmanów znów się powiększy, jakoś nie mogę sobie wyobrazić Zbysia w roli taty takiej gromadki, ale na pewno jest wspaniałym ojcem, dwie piękne córeczki Ignaś i nienarodzony synek, widać ze Batman spełni się nie tylko na stopie rodzinnej, ale i zawodowej :)) cieszy mnie również to że Michał przezwyciężył wreszcie strach i postawił zawalczyć na 100 procent dla swoich dzieci które niedługo pojawią siew ich domu, że uwierzył iż mu się uda i jak widać spełniło się. To ja wam dziękuję za to opowiadanie, jeszcze nie raz do niego wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O wy! Czułam w kościach, że to koniec, ale nie chciałam uwierzyć ;( buuu... Muszę pożegnać jeden z moich ulubionych blogów ;( dlaczego?
    Wpadałam tu zawsze z wielką chęcią i szybko pochłaniałam treść rozdziału :) bo to było fantastyczne dziewczyny, wiecie?
    Ja też was uwielbiam i jesteście kochane.
    Zbyszek i Iza wiodą szczęśliwe życie razem i pomyśleć, ze szukali szczęścia z daleka od siebie.. Dzieci mają kochane ;) i tworzą świetną rodzinę :)
    A Karina i Michał też powiększają rodzinę :) Wierzę, że wszystko im się uda ;) a Michał będzie nosił dzieci na barana. Najważniejszy krok już zrobił :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No i historia zakończyła się szczęsliwie chociaż jak dla mnie to mogłbyście ją jeszcze trochę pisać:):)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście szkoda, że to już koniec ale wszystko co dobre ma swój kres!!! Piękne opowiadanie i jako Wasza fanka będę czytać kolejne cuda które stworzycie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj kochane to ja dziękuje Wam :) przeżywałam tutaj tyle emocji, że głowa mała. Coś pięknego, wzruszającego a zarazem smutnego stworzyłyście :) na szczęście skończyło się jak najbardziej pozytywnie :)) dziękiujeeeee :) z całego serducha. Iza i Zbyszek tworzą wspaniałą kochającą się rodzinę z małą gromadką dzieci, która wkrótce się powiększy :) pełna i kochająca się rodzina. Zbyszek w roli tatusia jest taki rozczulający :)) kochany jednym słowem :))) Wrócił z Rosji,a Iza znowu nie powiedziała mu o ciąży- przynajmniej nie skakał nad nią:) wspaniała z nich rodzina. Ja wiedziałam!!! wiedziałam, że Michał odzyska władzę w nogach!! wiesz jak się ciesze!! chociaż nauczył się z tym żyć, jednak los sprawił cud i Michał znowu będzie korzystał w pełni z życia- chociaż troszkę przed nim. Będą mieli dzidziusia :)) zielone śpioszki ajj rozczulająco :)) wzruszyłam się...aj co wy ze mną robicie. Czekam na nowe opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kurcze wiedziałam że kiedyś skończycie to opowiadanie ale nie myślałam że to już;(
    tak bardzo zżyłam się z bohaterami Waszego opowiadania że nie wiem jak ja przeżyję to że już nie pojawi się tu żaden odcinek...
    jesteście genialne;*
    dobrze że wszystko tak dobrze się skończyło...
    że wszyscy są szczęśliwi...
    no i że po tylu latach ćwiczeń Michał nareszcie zaczął chodzić...
    pozdrawiam dziewczyny;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ajajaj! Moje ulubione opowiadanie dobiegło końca :( Wszystko skończyło się dobrze. Ale Izy i Zbyszka to będzie mi niesamowicie brakować :( Dzięki wam dziewczyny za każdą minutę jaką spędziłam na tym blogu, bo były to minuty cudowne!
    Pozdrawiam, M. [neonow-szept.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż... nie mogę uwierzyć, że to już koniec tego opowiadania. Przywyczaiłam się, że co tydzień czytałam kolejny odcinek. Na każdy czekałam z niecierpliwością. A teraz już koniec tej historii ;/. Ostatni rozdział był fantastyczny ; ). Iza i Zbyszek są szczęśliwi, będą mieli kolejne dziecko, hah, Iza nie powiedziała mu, że to będzie chłopiec ;D. W ogóle nie powiedziała mu o ciąży xD. Świetna jest ; >. Super, że wszystko się między nimi układa, wiadomo, że się kłócą, jak każde małżeństwo, ale kochają się i starają się rozwiązywać wszystkie problemy, które się pojawiają. Ignaś mnie rozwalił, hah ;p. Nie wątpie, że Zibi kocha wszystkie swoje dzieci ;].
    Jest ! Uwielbiam was ;*. Cieszę się, że po tych pięciu latach Michał wreszcie sam stanął na nogach, że wykonał tych kilka kroków. Wiedziałam, że kiedyś odzyska pełną sprawność, co prawda, to dopiero początek, ale będzie dobrze, da radę ( ;. Fajnie, że Karinie udało się zajść w ciążę, że zaadoptują dzieczynkę. U nich też wszystko się ułożyło.
    Dziękuję wam dziewczyny za tę historię, była wspaniała. Obie macie niebywały talent pisarski i życzę wam, żebyście odniosły sukces, pisząc jakieś książki, bo macie szanse na napisanie książki ;*.
    Pozdrawiam was serdecznie, Marlena

    OdpowiedzUsuń
  10. No proszę proszę jak tu ładnie sie koczy;D Michał staje na własnych nogach. Będzie ojcem. A Bartmanowie też widze nie próżnowali ;D tyle dzieciaków;D Super ale szkoda że już koniec moje drogie ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. mimo, że dołączyłam dość późno, jednak od razu zakochałam się w tym opowiadaniu;) a tu już koniec, niestety;( piękne zakończenie, wszyscy szczęśliwi, ach!!! oczywiśćie na tym nowym tez zagoszczę;) dziękuję DZIEWCZYNY!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nic dodać nic ująć. ŚWIETNIE!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak to szybko zleciało :( Tak bardzo pokochałam tą historię chyba dlatego,ze bardzo przypadła mi do gustu filigranowa blondynka :) Zresztą całe to opowiadanie było jakieś takie wyjątkowe. Całkowicie oddałam się historii tych bohaterów i niesamowicie ciężko mi się z nimi żegnać. Cieszę się,ze wszystko skończyło się happy endem -a najbardziej to,ze Michał dał radę wstać z łózka. Widać wystarczy silna wola i chęć. Widocznie musiał być jakiś silniejszy bodziec jakim były jego dzieci by postawił pierwszy krok. Dziękuje za chwile wzruszeń i radości w tym opowiadaniu :* Jesteście cudowne,ale to już dobrze wiecie :) Całuski moje kochane,dobrze,ze tworzycie znów coś nowego :) :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Z poślizgiem ale jestem. Koniec :( Aj, smutno... Smutno, że koniec ale radośnie, że im się wszystko poukładało. Serce rośnie, jak się czyta o szczęśliwej rodzince Bartmanów, a już wgl totalnie się wzruszyłam, kiedy Michał stanął na nogi. Dziewczyny, jesteście genialne. Macie talent, potraficie poruszyć moje i zapewne nie tylko moje serce tym, co tworzycie. Uwielbiam wasz styl pisania.
    To było wspaniałe móc czytać to opowiadanie.
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  15. Wczoraj tutaj trafiłam. Wczoraj wszystko przeczytałam. Dziś komentuję. Świetne, genialne, niebanalne! Uwielbiam Was. I dziękuję. Dziękuję za ponad godzinę czytania Waszych postów, wzruszenia i niedowierzanie zmieszane z radością.
    Po prostu- DZIĘKUJĘ!

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej. Założyłam chomika, na którym chciałabym zebrać blogowe opowiadania. Czy wyrażasz zgodę, abym zamieściła tam Twoje? Jeśli tak, napisz proszę e-maila --> blogowatworczosc@o2.pl w temacie podając adres swojego bloga. To dla mnie bardzo ważne. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Serdecznie zapraszam na moje opowiadanie- dopiero zaczynam:) http://lot-po-marzenia.blogspot.com/

    Prowadzisz opowiadanie siatkarskie? Jeśli tak, zapraszam Cię serdecznie do zapisania go (lub ich, jeśli prowadzisz kilka opowiadań siatkarskich) na Liście Siatkarskich Opowiadań http://kibicowelove.blogspot.com/p/opowiadania-warte-polecenia.html. To może być genialna reklama dla Twojego bloga!;)

    OdpowiedzUsuń