wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 29 – „Tak mało trzeba nam i dużo tak , żeby szczęśliwym być, drugiemu szczęście dać. Wystarczy ciepło rąk, muśnięcie warg, wystarczy żeby ktoś pokochał nas.”


Iza, z objęć Morfeusza została wyrwana przez ciepłe promienie słoneczne. Od kilku dni była szczęśliwą panią Bartman i z uśmiechem przyjmowała każdy dzień. Dodatkowo myśl o tym, że wszystko ułożyło się tak jak powinno, a w zasadzie dopiero teraz ułoży kiedy powie o wszystkim Zbyszkowi napawała ją chęcią do życia. Z zamkniętymi oczami przeciągnęła się, szukając jedną ręką męża. Zdziwiona, otworzyła oczy. Zbyszka, nie było w łóżku, a przecież to on zawsze z ich dwójki dłużej spał. Iza, wstając delikatnie i powoli, żeby nie pojawiły się zawroty głowy założyła na swoją koszulkę nocną, satynowy szlafrok, który przewiązała. W jednej z kieszeni znajdowała się biała koperta, którą miała dziś pokazać brunetowi. Przemierzając, pomieszczenie i kierując się do kuchni, czuła zapach kawy, który od razu przyprawił ja o mdłości, ale po chwili wszystko wróciło do normy. Wchodząc do pomieszczenia, gdzie nie zależnie od pory dnia ona była królową, zauważyła siedzącego, tyłem do drzwi Zbyszka. Blondynka, podchodzi do niego i obejmując dłońmi jego szyję przytula twarz do jego policzka.

- Dzień dobry – powiedział Bartman i pocałował zaróżowiony policzek żony. – Kawy? – spytał i podsunął pod jej nos, kubek z parującym napojem, a jej żołądek zrobił właśnie przewrót.

- Nie dziękuję. Swoją drogą, to mógłbyś się ogolić – powiedziała dziewczyna i zaczęła robić sobie herbatę. – Drapiesz – dodała z uśmiechem.

Na stole, tuż przed brunetem leżał niewielkie dwa, ładnie zapakowane prezenty, które związane były wstążką. To Izabela, postawiła je w nocy, aby kiedy rano wstanie jej mąż mógł je zauważyć. Były tak niewielkie, że wśród wszystkich innych ślubnych prezentów mogły się zapodziać. A tak naprawdę to był sprytnie uknuty przez Izę plan.

- Jak myślisz od kogo są te dwa prezenty? – spytał Zbyszek.

- A nie ma żadnego podpisu?

- Nie ma.

- To otwórz – powiedziała Iza i upiła łyk ciepłej herbaty. – Choroba, poparzyłam się! – krzyknęła blondynka, a Zbyszek zaczął się głośno śmiać.

W oczach jego żony, dalej były dwie iskierki, które zdradzały, że nie tylko z powodu szczęścia uśmiecha się i promienieje radością. Tu chodziło o coś jeszcze, ale podczas ich ślubu postanowił nie poruszać więcej tej kwestii.

- Śmiej się z żony. Śmiej – powiedziała urażona, a za chwilę zatonęła w namiętnym pocałunku męża.

- Otworzę te dwa prezenty – stwierdził Bartman, kiedy poczuł ciało Izy obok swojego, ponieważ blondynka usiadła na jego kolanach.

- Otwórz, otwórz. Ale wiesz co. Tak sobie pomyślałam, że powinniśmy jak najszybciej postarać się o adopcję. Możemy dać jakiemuś Maleństwu dom i pokazać mu świat – powiedziała Iza z uśmiechem.

- Wiesz, nie chciałem poruszać tej kwestii wcześniej, bo wydawała mi się zbyt gorąca, ale zacząłem już się wszystkiego dowiadywać i mamy nawet spore szanse, żeby bardzo szybko zostać rodzicami – stwierdził Zbyszek i pogłaskał żonę po włosach.

- Cieszę się. Uważam, że takie Maleństwo to będzie dla nas największe szczęście. A teraz otwórz te prezenty.

Silne ręce mężczyzny, rozwiązywały niecierpliwie wstążkę na jednym z prezentów. Po chwili na stole leżała para białych bucików i śpioszków, które były w tym samym kolorze. Zbyszek, kompletnie nie wiedział co się dzieje i co to jest. Jego pytający wzrok padał na Izę, to na rzeczy. Był zupełnie zdezorientowany. Blondynka uśmiechała się, a po chwili wręczyła mu białą kopertę. Zielonooki, otworzył ją drżącym ruchem i wpatrywał się w nic nie mówiące mu zdjęcie USG. Jakby te wszystkie informacje docierały do niego w spowolnionym tempie, a mózg nie nadążał ich przetwarzać. Po kilku minutach, odzyskał mowę i wydusił z siebie jedno, proste pytanie:

- Co to jest? – spytał i spojrzał w zielone tęczówki żony.

- To jest zdjęcie USG, to malutkie buciki dla dziecka i śpioszki też dla dziecka – odpowiedziała cierpliwie Iza.

- Ale co to wszystko ma znaczyć?

- Kochanie, jestem w ciąży. Zostaniemy rodzicami i to podwójnymi – powiedziała Iza, a po jej policzkach popłynęły łzy szczęścia.

Nie mogła uwierzyć, że przez to, że jakaś pielęgniarka pomyliła wyniki badań, ona uwierzyła w to, że nie może mieć dzieci, a to wszystko był zwykły błąd. Zdarzyło się. Kiedy na kilka dni przed ślubem dowiedziała się, że jest w ciąży, a dokładnie w jej dziesiątym tygodniu, a jakby tego wszystkiego było mało okazało się, że na świat nie przyjdzie jedno dziecko, a dwójka. U lekarza Iza wpadła w płacz, tak wielki, że nie była w stanie sama wyjść z gabinetu. To wszystko było ze szczęścia. Bo nagle znowu jej marzenie się spełniło. Pod jej sercem rozwijały się dwie maleńkie Kruszynki. Owoc miłości jej i Zbyszka. Sam mężczyzna, przez chwilę wpatrywał się w żonę jakby była kosmitką. Przed chwilą mówiła jeszcze o adopcji, a teraz stwierdza nagle, że jest w ciąży. Przecież to jemu płakała w rękaw, że nie może mieć dzieci. Przez to chciała odwoływać ich ślub i tylko gdyby nie jego upartość pewnie by to zrobiła. Gdy jednak mózg przyswoił sobie ową informację, Zbyszek wstał z żoną na rękach i zaczął się z nią okręcać wokół własnej osi po całej kuchni. Głośny śmiech blondynki rozlegał się po całym pomieszczeniu. W końcu brunet postawił żonę na podłodze, a na jego policzkach pojawiły się słone łzy.

- Od kiedy wiesz? – spytał i pocałował ją.

- Od równego tygodnia. Nie powiedziałam ci wcześniej, bo zrobiłbyś się przewrażliwiony na weselu.

- Matko, jakim cudem? Iza, jak? Przecież mówiłaś, że nie możesz mieć dzieci, że chcesz adoptować – dopiero teraz natłok myśli znalazł ujście w słowach przyszłego ojca.

- Ktoś pomylił badania. I dalej chcę adoptować dziecko. Chcę dać jakiemuś innemu Maleństwu dom, szczęście i ciepło i miłość. Stać nas na to żeby dać mu dom pełen miłości – powiedziała Iza i spojrzała w oczy Bartmana.

- Adoptujemy – powiedział i pocałował ją w czoło. – Postaram się, żebyśmy za rok już w piątkę mieszkali we wspaniałym domu, gdzieś na obrzeżach. I za nic w świecie nie dam was nikomu skrzywdzić – stwierdził Zbyszek i przytulił do siebie wątłe ciało blondynki.

Bo jedna zła wiadomość potrafiła zburzyć kolorową przyszłość bardzo szybko. Ale przyszłość odbudowała się jeszcze szybciej, gdy wszystko zostało wyjaśnione, bo do szczęścia potrzeba niewiele.

KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ

- Karina, jak nie przestaniesz się kręcić to zrobię ci zaraz krzywdę tą wsuwką do włosów – powiedziała Iza próbując upiąć niesfornego loka.

- Przepraszam, ale denerwuję się. A jak on mnie zostawi? Przecież wiesz jaki jest Michał – brunetkę zaczynała ogarniać wielka panika.

- Michał, kocha cię nad życie i nie zostawi cię. Czuwają nad nim jego bracia i Zbyszek z Ignasiem. Tylu mężczyznom to on nie da rady – stwierdziła ze śmiechem Iza. – No gotowe. Wyglądasz cudownie, ale w końcu ja wszystko przygotowała więc inaczej być nie może – dodała blondynka.

Karina, przejrzała się w wysokim lustrze, które stało na środku pokoju. Kremowa sukienka z głębokim dekoltem sięgała jej do kolan. Żeby nie było zbyt nudno dziewczyna w pasie założyła czerwony pasek. Na nogach miała białe szpilki. Włosy upięte w koka, z którego wypadło kilka kosmyków włosów. Delikatny makijaż, powodował, że Karina wyglądała niewinnie i uroczo. Ona sama nie mogła uwierzyć w to, że lada chwila zostanie panią Bąkiewicz. Przecież jeszcze półtora roku temu nic nie wskazywało na to, że po powrocie z zagranicy znowu zejdzie się z Michałem, ale jak widać los chciał inaczej. Postawił ich znowu na swojej drodze i robił wszystko, aby ta dwójka ponownie zauważyła swoją miłość i to, że nie umieją bez siebie żyć. W oczach brunetki pojawiły się łzy. Od razu zaczęła szybciej mrugać, żeby kropelki nie wydostały się na zewnątrz i nie zepsuły całej pracy Izy, która od samego rana była na nogach w tym tak ważnym dla przyjaciółki dniu. Mimo tego, że była już siódmym miesiącu ciąży stanęła na wysokości zadania i zajęła się całym wystrojem panny młodej. Widać było, że włożyła w to wiele pracy i nie byłaby zadowolona gdyby coś nagle zniszczyło jej dzieło.

- No dziewczyny jesteście got… - powiedział Zbyszek, gdy wszedł do pokoju razem ze swoim adoptowanym synkiem do pokoju.

Zamilkł, ponieważ to jak wspaniale wyglądała Karina, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Delikatnie, niewinnie i uroczo. Wszystko ze sobą współgrało. I nawet przez myśl mu nie przeszło, że ksiądz może nie chcieć dać ślubu Karinie i Michałowi z powodu stroju panny młodej.

- Coś się stało? – spytała Iza.

- Tak. Michał, zaczyna panikować, że Karina go zostawi przed ołtarzem. Matko, jaki to panikarz. Oczywiście przyszła pani Bąkiewicz wygląda zniewalająco i gdybym tylko był wolny…

- Ej, stoję tutaj – powiedziała Iza i założyła ręce na piersi.

- Gdybym miał wolne serce to od razu bym cię porwał, ale wybacz. Mam żonę, syna i spodziewamy się kolejnych dzieci. Nie mogę – stwierdził ze śmiechem Bartman i pocałował w czoło swojego synka.

- Wybacz, Zbyszek, ale kompletnie nie jesteś w moim typie. Musiałbyś zmienić kolor oczu – stwierdziła ze śmiechem Karina.

Iza, wzięła Ignacego na ręce i razem z mężem wyszła z pokoju, a za nimi wyszła Karina. Cała uroczystość miała miejsce w styczniu, ponieważ tylko wtedy był pierwszy wolny termin na ślub w kościele. Michał, za nic w świecie nie chciał się zgodzić na to, aby po złożonej przysiędze małżeńskiej odbyła się jakaś większa uroczystość. Chciał skromnie uczcić ten dzień kiedy dwa serca w końcu się odnalazły i bez żądnych przeszkód mogły zacząć wspólne życie.

- … biorę sobie Ciebie Michale za męża…

- … biorę sobie Ciebie Karino za żonę…

- … ślubuję Ci miłość…

- … wierność i uczciwość małżeńską…

- … oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci…

Po całej uroczystości w kościele, wszyscy udali się do niewielkiej restauracji gdzie mogli składać świeżo upieczonym małżonkom życzenia i cieszyć się razem z nimi ich szczęściem. Bo czy nie ma nic piękniejszego od momentu kiedy dwoje ludzi w końcu jest już ze sobą połączone na dobre i złe? Karina i Michał musieli przejść długą drogę za nim w końcu udało im się złożyć przed Bogiem przysięgę małżeńską. Wyjazd dziewczyny, potem jej powrót i wypadek Michała. Tak najkrócej można by scharakteryzować ich drogę do siebie. Jednak przecież coś dzieje się po coś, abyśmy mieli nauczkę na przyszłość. Oni teraz byli bogatsi w nowe doświadczenia, a co za tym idzie ich miłość była silniejsza, pewniejsza. I Karinę wcale nie interesowało to co ktoś jej mówił, gdy dowiadywał się, że Michał nie może chodzić. Ona kochała go za wnętrze, a nie za to czy może chodzić i zarabiać na dom. Wierzyła, że brunet w końcu stanie na własnych nogach. Przecież jej miłość i wiara w niego może mu to ułatwić. Zamierzała być z nim do końca ich wspólnych dni. A kiedy w tych brązowych tęczówkach widziała radość i szczęście podczas składanej przysięgi nie mogła się nie uśmiechnąć i nie poczuć tego dziwnego uczucia, że żaden problem im nie straszny.

Mimo tego, że ich przyjęcie odbywało się w niewielkiej restauracji, nie obyło się bez kilku obowiązkowych tańców. Michał, z uśmiechem przyglądał się kołyszącej się w rytm muzyki, brunetce, która podczas tańca rozmawiała z Bartmanem.

- No i końcu jest tak jak powinno – powiedziała Iza, siadając obok Michała.

- A ty czemu nie tańczysz? – spytał mężczyzna.

- Wiesz, jeden obrót i musiałabym usiąść – powiedziała ze śmiechem blondynka. – A dodatkowo, zajmuję się Ignasiem.

Brunet, wziął chłopczyka na ręce i uśmiechnął się do niego.

- Szkoda, że Karina nie będzie miała nigdy takiego maleństwa – powiedział Michał, a w jego oczach pojawił się smutek.

- Michał, przestań! Możecie adoptować. Tak jak ja i Zbyszek. Ignaś ma sześć miesięcy, ale jest naszym światełkiem w tunelu. I gdyby nie to, że uratowaliśmy mu życie wykładając pieniądze na jego operację pewnie nie byłoby go tu z nami. Ale kocham go. I wy też możecie kochać dziecko, które zostało porzucone – powiedziała Iza i objęła Michała ramieniem.

- Myślisz? – spytał.

- Michał, ja to wiem.

I dopiero po tej krótkiej rozmowie spojrzał z nadzieją w przyszłość. 

13 komentarzy:

  1. Jak czytałam ten rozdział to autentycznie tak mi się ciepło zrobiła na sercu a w oczach poczułam zwiększoną wilgotność. Jest wreszcie tak jak powinno być.
    Lekarze, lekarze, lekarze... Zawsze potrafią powiedzieć coś co zabierze nadzieję na resztę dni a potem mówią, że się pomyli i wszystko jest w porządku. Dobrze, że Iza wytrzymała ten trudny dla niej okres w którym myślała, że nie jest w ciąży. Ktoś na górze wynagrodził im ten trud i obdarzył podwójną ciążą. Zbyszek to jest strzelec. Szczęśliwi państwo Bartman dali także rodzinne szczęście Ignasiowi, zadbali o jego zdrowie i za to im chwała i wielkie brawa bo nieliczne małżeństwa decydują się na adopcję kiedy mają świadomość, że mogą mieć własne dzieci.
    Michał i Karina wreszcie zwieńczyli swoją miłość przed ołtarzem. Jak tak czytałam ten opis ślubu to gdzieś w głowie pojawiła się myśl, że Michał stanie już dziś o własnych nogach ale wierzę, że będziemy świadkami tego jak rehabilitacja siatkarza i jego wola walki dała oczekiwany efekt. I niech on już nie będzie takim czarnowidzem bo ma przy swoim boku skarb i to powinno napawać go nie lada optymizmem.
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. sukces pierwszy raz się nie wzruszyłam, co nie ujmuje oczywiście jakości rozdziału, ale było tak szczęśliwie ze zamiast łez miałam tylko uśmiech na twarzy, może to i jest przesada że Iza jednak jest w ciąży i to bliźniaczej, ale co tam jak szaleć to szaleć, z resztą ja tam ich podziwiam nie dość ze tutaj dwójka w drodze to Ignaś też jest jeszcze maleńkim chłopcem, tak więc duża odpowiedzialność przy takiej trójce dzieciaków będzie, i znów czytając fragmenty ze Zbyszkiem i Izą czułam się jakby to był prawdziwy Bartman :))
    Ślub w zimie, magiczny, ale kłopotliwy, Karina musiała wyglądać nieziemsko skoro Zbyszek zakochany po uszy aż zaniemówił, czy mi się wydaje czy w kolejnym będziemy się żegnać, dobra nie myślę o tym bo zacznę płakać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm czy to był ostatni rozdział?? Teraz namieszanie w szczęściu tej czwórki byłoby wręcz przestępstwem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi sie rozdział bardzo podoba:):) wszyscy sa szczęsliwi i mam nadzieje, ze już tak bedzie:):)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha :D wiedziałam :D nie wiem czemu ci się nie podoba, ale mi bardzo :) a najbardziej to, że mimo swoich poczętych pociech chcą zaadoptować ;) no i to zrobili :) Brawa wielkie ;)
    A Karina i Michał to takie same wariaty ;p oboje by do siebie chyba uciekli ;p haha zszokowała mnie tą suknią :D ale wszystko poszło sprawnie :) skromnie, bez rozgłosu, w otoczeniu najbliższych i wszech panującej miłości :)
    Pozdrawiam
    P.S. czasem przy sparaliżowaniu nóg można mieć dzieci, zależy jak sięga porażenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. oh , oh :D . tak myślę że Bartman będzie dobrym ojcem ;] Michał i Karina wzięli ślub ;p o taak ! teraz już chyba wszystko będzie dobrze ^^ pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  7. A tam olać onet. Ojaaa. Pomylone wyniki badań, no tak! Tak, tak, tak! I to jeszcze mimo to adoptowali chłopczyka. To takie cudowne... I Michał i Karina również wzięli ślub. Ahhh. Jak wszystko się pięknie kończy. Prawie, bo to jeszcze nie koniec. Co Wy tam jeszcze szykujecie? Czekam na dalszy ciąg normalnie z utęsknieniem!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham Cię normalnie za ten odcinek ; ). Wszystko wreszcie się ułożyło i jestem z tego niezmiernie zadowolona. A ja tak się cieszę, że Iza jest w ciąży ; >. Chociaż w sumie to jakby nie była to i tak zamierzała ze Zbyszkiem adoptować dziecko. Więc i tak wszystko skończyło by się dobrze ; ]. Ach Ci lekarze, czasami potrafią człowiekowi zniszczyć życie. Jest ! Michał i Karina wzięli ślub ;D. Wreszcie oboje są szczęśliwi, zasłużyli na to. Ja... szkoda, że został już ostatni rozdział. Uzależniłam się od tego opowiadania xD, ;*. Będzie mi go brakowało. Czekam z niecierpliwością na ten ostatatni odcinek.
    Pozdrawiam Marlena

    OdpowiedzUsuń
  9. Powoli zabrałam się za zaległości a mam ich masę wina neta który nawala. Onet też nie był lepszy. Ojjj wiecie co to wszystko jest takie wzruszające :) że aż chwyta za serducho :))) Iza i Zbyszek są w pełni szczęśliwi :) jak sobie pomyśle, że ta cała pomyłka związana z bezpłodnością mogła zniszczyć to wszystko to jestem zła. Ale każdy wie jak zachował się Zbyszek i te małe buciki :)) ajjj bliźniaki będą :) raduje się moje serducho :)) do tego adoptowali chłopczyka :) mają wielkie serca :)) . Karina i Michał :) ojjjjjj w końcu i oni stanęli na ślubnym kobiercu :) Zbyszek widać nic się nie zmienił haha;p, wierzę, że też stworzą pełną i kochającą się rodzinę :) adopcja to bardzo dobre wyjście :) cudownie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo wzruszający odcinek;)
    najpierw wiadomość o tym że Iza jest w ciąży a póżniej ślub Kariny i Michała...
    strasznie się cieszę że wszystko tak dobrze się układa;)
    czekam na nexta
    pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  11. To co napisałaś jest takie "ciepłe", chociaż nie do końca oddaje to co chciałam powiedzieć. Oddaje całą radość chwili. Cudne!
    Pozdrawiam, M. [neonow-szept.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten rozdział jest taki spokojny,melancholijny.. Pokazujący,ze warto czekać w zyciu na niektóre rzeczy i ze wystarczy rozejrzeć się dookoła by zobaczyć co tak naprawdę jest ważne. Bardzo mi się podobał. I ta wiadomość o ciąży i adopcja Ignasia (uwielbiam to imię!),ślub Kariny i Michała. Tylko dlaczego oni nie mogą mieć dzieci? Przecież to,ze jeździ na wózku nie oznacza,ze nie może zostać ojcem. Ja jednak do końca liczę na to,ze Michał jednak stanie na nogi i odzyska dawną radość życia. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. fajnie że iza jednak bd miała dzieci... zibi bd świętnym ojecem dla ignacego i dla tej dwójki która iza nosi brzuchu:):)... zapraszam na swój blog http://nam-zawsze-jest-pisana-przyslosc-na-rozowych-kartkach.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń