wtorek, 17 lipca 2012
Rozdział 29 – „Tak mało trzeba nam i dużo tak , żeby szczęśliwym być, drugiemu szczęście dać. Wystarczy ciepło rąk, muśnięcie warg, wystarczy żeby ktoś pokochał nas.”
- Dzień dobry – powiedział Bartman i pocałował zaróżowiony
policzek żony. – Kawy? – spytał i podsunął pod jej nos, kubek z parującym
napojem, a jej żołądek zrobił właśnie przewrót.
- Nie dziękuję. Swoją drogą, to mógłbyś się ogolić –
powiedziała dziewczyna i zaczęła robić sobie herbatę. – Drapiesz – dodała z
uśmiechem.
Na stole, tuż przed brunetem leżał niewielkie dwa, ładnie
zapakowane prezenty, które związane były wstążką. To Izabela, postawiła je w
nocy, aby kiedy rano wstanie jej mąż mógł je zauważyć. Były tak niewielkie, że
wśród wszystkich innych ślubnych prezentów mogły się zapodziać. A tak naprawdę
to był sprytnie uknuty przez Izę plan.
- Jak myślisz od kogo są te dwa prezenty? – spytał Zbyszek.
- A nie ma żadnego podpisu?
- Nie ma.
- To otwórz – powiedziała Iza i upiła łyk ciepłej herbaty.
– Choroba, poparzyłam się! – krzyknęła blondynka, a Zbyszek zaczął się głośno
śmiać.
W oczach jego żony, dalej były dwie iskierki, które
zdradzały, że nie tylko z powodu szczęścia uśmiecha się i promienieje radością.
Tu chodziło o coś jeszcze, ale podczas ich ślubu postanowił nie poruszać więcej
tej kwestii.
- Śmiej się z żony. Śmiej – powiedziała urażona, a za
chwilę zatonęła w namiętnym pocałunku męża.
- Otworzę te dwa prezenty – stwierdził Bartman, kiedy
poczuł ciało Izy obok swojego, ponieważ blondynka usiadła na jego kolanach.
- Otwórz, otwórz. Ale wiesz co. Tak sobie pomyślałam, że
powinniśmy jak najszybciej postarać się o adopcję. Możemy dać jakiemuś
Maleństwu dom i pokazać mu świat – powiedziała Iza z uśmiechem.
- Wiesz, nie chciałem poruszać tej kwestii wcześniej, bo
wydawała mi się zbyt gorąca, ale zacząłem już się wszystkiego dowiadywać i mamy
nawet spore szanse, żeby bardzo szybko zostać rodzicami – stwierdził Zbyszek i
pogłaskał żonę po włosach.
- Cieszę się. Uważam, że takie Maleństwo to będzie dla nas
największe szczęście. A teraz otwórz te prezenty.
Silne ręce mężczyzny, rozwiązywały niecierpliwie wstążkę na
jednym z prezentów. Po chwili na stole leżała para białych bucików i śpioszków,
które były w tym samym kolorze. Zbyszek, kompletnie nie wiedział co się dzieje
i co to jest. Jego pytający wzrok padał na Izę, to na rzeczy. Był zupełnie
zdezorientowany. Blondynka uśmiechała się, a po chwili wręczyła mu białą
kopertę. Zielonooki, otworzył ją drżącym ruchem i wpatrywał się w nic nie
mówiące mu zdjęcie USG. Jakby te wszystkie informacje docierały do niego w
spowolnionym tempie, a mózg nie nadążał ich przetwarzać. Po kilku minutach,
odzyskał mowę i wydusił z siebie jedno, proste pytanie:
- Co to jest? – spytał i spojrzał w zielone tęczówki żony.
- To jest zdjęcie USG, to malutkie buciki dla dziecka i
śpioszki też dla dziecka – odpowiedziała cierpliwie Iza.
- Ale co to wszystko ma znaczyć?
- Kochanie, jestem w ciąży. Zostaniemy rodzicami i to
podwójnymi – powiedziała Iza, a po jej policzkach popłynęły łzy szczęścia.
Nie mogła uwierzyć, że przez to, że jakaś pielęgniarka
pomyliła wyniki badań, ona uwierzyła w to, że nie może mieć dzieci, a to
wszystko był zwykły błąd. Zdarzyło się. Kiedy na kilka dni przed ślubem
dowiedziała się, że jest w ciąży, a dokładnie w jej dziesiątym tygodniu, a
jakby tego wszystkiego było mało okazało się, że na świat nie przyjdzie jedno
dziecko, a dwójka. U lekarza Iza wpadła w płacz, tak wielki, że nie była w
stanie sama wyjść z gabinetu. To wszystko było ze szczęścia. Bo nagle znowu jej
marzenie się spełniło. Pod jej sercem rozwijały się dwie maleńkie Kruszynki.
Owoc miłości jej i Zbyszka. Sam mężczyzna, przez chwilę wpatrywał się w żonę
jakby była kosmitką. Przed chwilą mówiła jeszcze o adopcji, a teraz stwierdza
nagle, że jest w ciąży. Przecież to jemu płakała w rękaw, że nie może mieć
dzieci. Przez to chciała odwoływać ich ślub i tylko gdyby nie jego upartość
pewnie by to zrobiła. Gdy jednak mózg przyswoił sobie ową informację, Zbyszek
wstał z żoną na rękach i zaczął się z nią okręcać wokół własnej osi po całej
kuchni. Głośny śmiech blondynki rozlegał się po całym pomieszczeniu. W końcu
brunet postawił żonę na podłodze, a na jego policzkach pojawiły się słone łzy.
- Od kiedy wiesz? – spytał i pocałował ją.
- Od równego tygodnia. Nie powiedziałam ci wcześniej, bo
zrobiłbyś się przewrażliwiony na weselu.
- Matko, jakim cudem? Iza, jak? Przecież mówiłaś, że nie
możesz mieć dzieci, że chcesz adoptować – dopiero teraz natłok myśli znalazł
ujście w słowach przyszłego ojca.
- Ktoś pomylił badania. I dalej chcę adoptować dziecko.
Chcę dać jakiemuś innemu Maleństwu dom, szczęście i ciepło i miłość. Stać nas
na to żeby dać mu dom pełen miłości – powiedziała Iza i spojrzała w oczy
Bartmana.
- Adoptujemy – powiedział i pocałował ją w czoło. –
Postaram się, żebyśmy za rok już w piątkę mieszkali we wspaniałym domu, gdzieś
na obrzeżach. I za nic w świecie nie dam was nikomu skrzywdzić – stwierdził
Zbyszek i przytulił do siebie wątłe ciało blondynki.
Bo jedna zła wiadomość potrafiła zburzyć kolorową
przyszłość bardzo szybko. Ale przyszłość odbudowała się jeszcze szybciej, gdy
wszystko zostało wyjaśnione, bo do szczęścia potrzeba niewiele.
KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ
- Karina, jak nie przestaniesz się kręcić to zrobię ci
zaraz krzywdę tą wsuwką do włosów – powiedziała Iza próbując upiąć niesfornego
loka.
- Przepraszam, ale denerwuję się. A jak on mnie zostawi?
Przecież wiesz jaki jest Michał – brunetkę zaczynała ogarniać wielka panika.
- Michał, kocha cię nad życie i nie zostawi cię. Czuwają
nad nim jego bracia i Zbyszek z Ignasiem. Tylu mężczyznom to on nie da rady –
stwierdziła ze śmiechem Iza. – No gotowe. Wyglądasz cudownie, ale w końcu ja
wszystko przygotowała więc inaczej być nie może – dodała blondynka.
Karina, przejrzała się w wysokim lustrze, które stało na
środku pokoju. Kremowa sukienka z głębokim dekoltem sięgała jej do kolan. Żeby
nie było zbyt nudno dziewczyna w pasie założyła czerwony pasek. Na nogach miała
białe szpilki. Włosy upięte w koka, z którego wypadło kilka kosmyków włosów.
Delikatny makijaż, powodował, że Karina wyglądała niewinnie i uroczo. Ona sama
nie mogła uwierzyć w to, że lada chwila zostanie panią Bąkiewicz. Przecież
jeszcze półtora roku temu nic nie wskazywało na to, że po powrocie z zagranicy
znowu zejdzie się z Michałem, ale jak widać los chciał inaczej. Postawił ich
znowu na swojej drodze i robił wszystko, aby ta dwójka ponownie zauważyła swoją
miłość i to, że nie umieją bez siebie żyć. W oczach brunetki pojawiły się łzy.
Od razu zaczęła szybciej mrugać, żeby kropelki nie wydostały się na zewnątrz i
nie zepsuły całej pracy Izy, która od samego rana była na nogach w tym tak
ważnym dla przyjaciółki dniu. Mimo tego, że była już siódmym miesiącu ciąży
stanęła na wysokości zadania i zajęła się całym wystrojem panny młodej. Widać
było, że włożyła w to wiele pracy i nie byłaby zadowolona gdyby coś nagle
zniszczyło jej dzieło.
- No dziewczyny jesteście got… - powiedział Zbyszek, gdy
wszedł do pokoju razem ze swoim adoptowanym synkiem do pokoju.
Zamilkł, ponieważ to jak wspaniale wyglądała Karina,
przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Delikatnie, niewinnie i uroczo. Wszystko
ze sobą współgrało. I nawet przez myśl mu nie przeszło, że ksiądz może nie
chcieć dać ślubu Karinie i Michałowi z powodu stroju panny młodej.
- Coś się stało? – spytała Iza.
- Tak. Michał, zaczyna panikować, że Karina go zostawi
przed ołtarzem. Matko, jaki to panikarz. Oczywiście przyszła pani Bąkiewicz
wygląda zniewalająco i gdybym tylko był wolny…
- Ej, stoję tutaj – powiedziała Iza i założyła ręce na
piersi.
- Gdybym miał wolne serce to od razu bym cię porwał, ale
wybacz. Mam żonę, syna i spodziewamy się kolejnych dzieci. Nie mogę –
stwierdził ze śmiechem Bartman i pocałował w czoło swojego synka.
- Wybacz, Zbyszek, ale kompletnie nie jesteś w moim typie.
Musiałbyś zmienić kolor oczu – stwierdziła ze śmiechem Karina.
Iza, wzięła Ignacego na ręce i razem z mężem wyszła z
pokoju, a za nimi wyszła Karina. Cała uroczystość miała miejsce w styczniu,
ponieważ tylko wtedy był pierwszy wolny termin na ślub w kościele. Michał, za
nic w świecie nie chciał się zgodzić na to, aby po złożonej przysiędze
małżeńskiej odbyła się jakaś większa uroczystość. Chciał skromnie uczcić ten
dzień kiedy dwa serca w końcu się odnalazły i bez żądnych przeszkód mogły
zacząć wspólne życie.
- … biorę sobie Ciebie Michale za męża…
- … biorę sobie Ciebie Karino za żonę…
- … ślubuję Ci miłość…
- … wierność i uczciwość małżeńską…
- … oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci…
Po całej uroczystości w kościele, wszyscy udali się do
niewielkiej restauracji gdzie mogli składać świeżo upieczonym małżonkom
życzenia i cieszyć się razem z nimi ich szczęściem. Bo czy nie ma nic
piękniejszego od momentu kiedy dwoje ludzi w końcu jest już ze sobą połączone
na dobre i złe? Karina i Michał musieli przejść długą drogę za nim w końcu
udało im się złożyć przed Bogiem przysięgę małżeńską. Wyjazd dziewczyny, potem
jej powrót i wypadek Michała. Tak najkrócej można by scharakteryzować ich drogę
do siebie. Jednak przecież coś dzieje się po coś, abyśmy mieli nauczkę na
przyszłość. Oni teraz byli bogatsi w nowe doświadczenia, a co za tym idzie ich
miłość była silniejsza, pewniejsza. I Karinę wcale nie interesowało to co ktoś
jej mówił, gdy dowiadywał się, że Michał nie może chodzić. Ona kochała go za
wnętrze, a nie za to czy może chodzić i zarabiać na dom. Wierzyła, że brunet w
końcu stanie na własnych nogach. Przecież jej miłość i wiara w niego może mu to
ułatwić. Zamierzała być z nim do końca ich wspólnych dni. A kiedy w tych
brązowych tęczówkach widziała radość i szczęście podczas składanej przysięgi
nie mogła się nie uśmiechnąć i nie poczuć tego dziwnego uczucia, że żaden problem
im nie straszny.
Mimo tego, że ich przyjęcie odbywało się w niewielkiej
restauracji, nie obyło się bez kilku obowiązkowych tańców. Michał, z uśmiechem
przyglądał się kołyszącej się w rytm muzyki, brunetce, która podczas tańca
rozmawiała z Bartmanem.
- No i końcu jest tak jak powinno – powiedziała Iza,
siadając obok Michała.
- A ty czemu nie tańczysz? – spytał mężczyzna.
- Wiesz, jeden obrót i musiałabym usiąść – powiedziała ze
śmiechem blondynka. – A dodatkowo, zajmuję się Ignasiem.
Brunet, wziął chłopczyka na ręce i uśmiechnął się do niego.
- Szkoda, że Karina nie będzie miała nigdy takiego
maleństwa – powiedział Michał, a w jego oczach pojawił się smutek.
- Michał, przestań! Możecie adoptować. Tak jak ja i
Zbyszek. Ignaś ma sześć miesięcy, ale jest naszym światełkiem w tunelu. I gdyby
nie to, że uratowaliśmy mu życie wykładając pieniądze na jego operację pewnie
nie byłoby go tu z nami. Ale kocham go. I wy też możecie kochać dziecko, które
zostało porzucone – powiedziała Iza i objęła Michała ramieniem.
- Myślisz? – spytał.
- Michał, ja to wiem.
I dopiero po tej krótkiej rozmowie spojrzał z nadzieją w
przyszłość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak czytałam ten rozdział to autentycznie tak mi się ciepło zrobiła na sercu a w oczach poczułam zwiększoną wilgotność. Jest wreszcie tak jak powinno być.
OdpowiedzUsuńLekarze, lekarze, lekarze... Zawsze potrafią powiedzieć coś co zabierze nadzieję na resztę dni a potem mówią, że się pomyli i wszystko jest w porządku. Dobrze, że Iza wytrzymała ten trudny dla niej okres w którym myślała, że nie jest w ciąży. Ktoś na górze wynagrodził im ten trud i obdarzył podwójną ciążą. Zbyszek to jest strzelec. Szczęśliwi państwo Bartman dali także rodzinne szczęście Ignasiowi, zadbali o jego zdrowie i za to im chwała i wielkie brawa bo nieliczne małżeństwa decydują się na adopcję kiedy mają świadomość, że mogą mieć własne dzieci.
Michał i Karina wreszcie zwieńczyli swoją miłość przed ołtarzem. Jak tak czytałam ten opis ślubu to gdzieś w głowie pojawiła się myśl, że Michał stanie już dziś o własnych nogach ale wierzę, że będziemy świadkami tego jak rehabilitacja siatkarza i jego wola walki dała oczekiwany efekt. I niech on już nie będzie takim czarnowidzem bo ma przy swoim boku skarb i to powinno napawać go nie lada optymizmem.
Pozdrawiam ;***
sukces pierwszy raz się nie wzruszyłam, co nie ujmuje oczywiście jakości rozdziału, ale było tak szczęśliwie ze zamiast łez miałam tylko uśmiech na twarzy, może to i jest przesada że Iza jednak jest w ciąży i to bliźniaczej, ale co tam jak szaleć to szaleć, z resztą ja tam ich podziwiam nie dość ze tutaj dwójka w drodze to Ignaś też jest jeszcze maleńkim chłopcem, tak więc duża odpowiedzialność przy takiej trójce dzieciaków będzie, i znów czytając fragmenty ze Zbyszkiem i Izą czułam się jakby to był prawdziwy Bartman :))
OdpowiedzUsuńŚlub w zimie, magiczny, ale kłopotliwy, Karina musiała wyglądać nieziemsko skoro Zbyszek zakochany po uszy aż zaniemówił, czy mi się wydaje czy w kolejnym będziemy się żegnać, dobra nie myślę o tym bo zacznę płakać...
Hmmm czy to był ostatni rozdział?? Teraz namieszanie w szczęściu tej czwórki byłoby wręcz przestępstwem.
OdpowiedzUsuńMi sie rozdział bardzo podoba:):) wszyscy sa szczęsliwi i mam nadzieje, ze już tak bedzie:):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ha :D wiedziałam :D nie wiem czemu ci się nie podoba, ale mi bardzo :) a najbardziej to, że mimo swoich poczętych pociech chcą zaadoptować ;) no i to zrobili :) Brawa wielkie ;)
OdpowiedzUsuńA Karina i Michał to takie same wariaty ;p oboje by do siebie chyba uciekli ;p haha zszokowała mnie tą suknią :D ale wszystko poszło sprawnie :) skromnie, bez rozgłosu, w otoczeniu najbliższych i wszech panującej miłości :)
Pozdrawiam
P.S. czasem przy sparaliżowaniu nóg można mieć dzieci, zależy jak sięga porażenie.
oh , oh :D . tak myślę że Bartman będzie dobrym ojcem ;] Michał i Karina wzięli ślub ;p o taak ! teraz już chyba wszystko będzie dobrze ^^ pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńA tam olać onet. Ojaaa. Pomylone wyniki badań, no tak! Tak, tak, tak! I to jeszcze mimo to adoptowali chłopczyka. To takie cudowne... I Michał i Karina również wzięli ślub. Ahhh. Jak wszystko się pięknie kończy. Prawie, bo to jeszcze nie koniec. Co Wy tam jeszcze szykujecie? Czekam na dalszy ciąg normalnie z utęsknieniem!
OdpowiedzUsuńKocham Cię normalnie za ten odcinek ; ). Wszystko wreszcie się ułożyło i jestem z tego niezmiernie zadowolona. A ja tak się cieszę, że Iza jest w ciąży ; >. Chociaż w sumie to jakby nie była to i tak zamierzała ze Zbyszkiem adoptować dziecko. Więc i tak wszystko skończyło by się dobrze ; ]. Ach Ci lekarze, czasami potrafią człowiekowi zniszczyć życie. Jest ! Michał i Karina wzięli ślub ;D. Wreszcie oboje są szczęśliwi, zasłużyli na to. Ja... szkoda, że został już ostatni rozdział. Uzależniłam się od tego opowiadania xD, ;*. Będzie mi go brakowało. Czekam z niecierpliwością na ten ostatatni odcinek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marlena
Powoli zabrałam się za zaległości a mam ich masę wina neta który nawala. Onet też nie był lepszy. Ojjj wiecie co to wszystko jest takie wzruszające :) że aż chwyta za serducho :))) Iza i Zbyszek są w pełni szczęśliwi :) jak sobie pomyśle, że ta cała pomyłka związana z bezpłodnością mogła zniszczyć to wszystko to jestem zła. Ale każdy wie jak zachował się Zbyszek i te małe buciki :)) ajjj bliźniaki będą :) raduje się moje serducho :)) do tego adoptowali chłopczyka :) mają wielkie serca :)) . Karina i Michał :) ojjjjjj w końcu i oni stanęli na ślubnym kobiercu :) Zbyszek widać nic się nie zmienił haha;p, wierzę, że też stworzą pełną i kochającą się rodzinę :) adopcja to bardzo dobre wyjście :) cudownie:)
OdpowiedzUsuńbardzo wzruszający odcinek;)
OdpowiedzUsuńnajpierw wiadomość o tym że Iza jest w ciąży a póżniej ślub Kariny i Michała...
strasznie się cieszę że wszystko tak dobrze się układa;)
czekam na nexta
pozdrawiam;**
To co napisałaś jest takie "ciepłe", chociaż nie do końca oddaje to co chciałam powiedzieć. Oddaje całą radość chwili. Cudne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M. [neonow-szept.blog.onet.pl]
Ten rozdział jest taki spokojny,melancholijny.. Pokazujący,ze warto czekać w zyciu na niektóre rzeczy i ze wystarczy rozejrzeć się dookoła by zobaczyć co tak naprawdę jest ważne. Bardzo mi się podobał. I ta wiadomość o ciąży i adopcja Ignasia (uwielbiam to imię!),ślub Kariny i Michała. Tylko dlaczego oni nie mogą mieć dzieci? Przecież to,ze jeździ na wózku nie oznacza,ze nie może zostać ojcem. Ja jednak do końca liczę na to,ze Michał jednak stanie na nogi i odzyska dawną radość życia. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńfajnie że iza jednak bd miała dzieci... zibi bd świętnym ojecem dla ignacego i dla tej dwójki która iza nosi brzuchu:):)... zapraszam na swój blog http://nam-zawsze-jest-pisana-przyslosc-na-rozowych-kartkach.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń