Rozdział 17 – „Zatańcz
ze mną jeszcze raz. Otul twarzą moją twarz. Co z nami będzie? Za oknem świt. Tak
nam dobrze mogło być.”
-
Michał, ale ja wrócę sobie autobusem – powiedziała Karina, gdy wychodziła z
hali.
-
Nie ma mowy. Jadę do Piotrkowa, to możesz zabrać się ze mną. Nie ma potrzeby
żebyś marzła w autobusie czy pociągu – Bąkiewicz dalej upierał się przy swoim.
-
A co na to Julka? – spytała Karina, która uważała, że należy myśleć też o
blondynce, która za kilka miesięcy ma zostać panią Bąkiewicz.
-
Zostaje w Warszawie – powiedział Michał i lekko uśmiechnął się do brunetki.
-
Dalej twierdzę, że nie powinnam – stwierdziła dziewczyna i stanęła na chodniku.
-
Karina, przecież nie zrobimy nic złego. Prawda? Ja jak na przyjaciela przystało
podrzucę przyjaciółkę do domu – przekonywał Michał.
-
No, dobra – zgodziła się w końcu Karina.
-
To za dwie godziny będę po ciebie – poinformował siatkarz i udał się do swojego
samochodu.
Karina
udała się do mieszkania. Okazała się mistrzynią w wymyślaniu masy argumentów,
które uwolniłby ją od jazdy z Michałem. Nie chciała mu otwarcie powiedzieć, że
przebywanie w jego towarzystwie ją rani i nie jest jeszcze na to gotowa.
Liczyła, że mężczyzna sam się domyśli i po prostu da jej spokój. Jednak Karina
zapomniała, że Michał zawsze stawiał na swoim. Brunetka, dodatkowo starała się
zgodnie z obietnicą nie mieszać się w życie siatkarza, a jednak los cały czas z
niej drwił i gdzie się nie odwróciła słyszała Bąkiewicza czy go też widziała.
Był jej przekleństwem. A przecież ona chciała w końcu wyleczyć się z tej
miłości, którą sama skazała na śmierć. Chciała żeby pozostały jej wspomnienia,
ale żeby one tak bardzo nie bolały. Marzyła o tym, aby móc w końcu przebywać z
Michałem pod jednym dachem i nie czuć tych denerwujących ‘motylków’ w brzuchu i
nie odczuwać chęci pocałowania jego malinowych warg. Karina w ciągu godziny
spakowała potrzebne rzeczy do walizki i czekała na siatkarza…
…
Michał właśnie pakował jej walizkę do bagażnika samochodu, a ona stała obok
kompletnie nie wiedząc co robić.
-
Wsiadaj do auta – powiedział Bąkiewicz z uśmiechem, a ona jak grzeczne dziecko
spełniła go życzenie.
Zapięła
pasy i zaczęła się podróż. Początkowo nic nie mówili. Coś ich blokowało, ale w
końcu przełamali coś w sobie i rozmowie nie było końca. Omijali tylko tematy
ich związku i obecnego życia Michała. Rozmawiali o pierdołach, o wszystkim i o
niczym. Atmosfera poprawiła się i nie było już czuć tego spięcia jakie panowało
na początku. Karina nie mogła uwierzyć, że potrafią rozmawiać ze sobą w taki
sposób, po tym wszystkim co między nimi miało miejsce. Podziwiała Michała, że
jest w stanie nie okazywać swoich negatywnych uczuć, które do niej żywił. Po
dwóch godzinach jazdy, siatkarz zdecydował się na postój. On poszedł po kawę
dla nich, a dziewczyna po skorzystaniu z toalety czekała przed jego autem. Z
uśmiechem na ustach obserwowała spadające płatki śniegu. Próbowała znaleźć dwa
takie same, ale jej poszukiwania były bez skuteczne.
Brunet
patrzył na nią z daleka i stwierdził, że dalej jest piękna. Nie ukrywał, że
brakowało jej trochę do delikatnej urody blondynki, ale była piękna. Wielu
mężczyzn oglądało się za nią na ulicy. Jednak ona zdawała się nie zwracać na to
uwagi. W jej sercu, aktualnie było miejsce tylko dla jednego mężczyzny, a był
nim nie kto inny jak Michał. On sam wiedział, że dalej ją kocha, ale nie mógł
pozwolić sobie na to, żeby to wszystko wróciło tak silne jak było kiedyś. Miał
teraz swoją Julię i to z nią planował swoją przyszłość. To ona miała mu dać szczęście. Siatkarz z gorzkim uśmiechem musiał
przyznać sam przed sobą, że jak na razie udawał tylko to, że cieszy się ze
zbliżającego się niewielkimi krokami ślubu. Blondynka nie mówiła o niczym
innym, a on udawał zainteresowanie, chociaż gdyby mógł to odwlekł by go w
czasie na jak najpóźniejszy termin, ale nie mógł ranić Julki.
Podszedł
do dziewczyny z kubkiem gorącej kawy. Z uśmiechem podziękowała mu i upiła łyk
ciepłego napoju, który przyjemnie rozgrzał jej ciało. Sącząc napój stali obok
siebie i żadne z nich nie powiedziało słowa. W pewnym momencie do oka brunetki
wpadł zabrudzony płatek śniegu.
-Ała
– powiedział i odstawiła na dach auta kubek z kawą i złapała się za oko.
-Karina,
co się dzieje? – spytał Michał i postawił swój obok jej.
Złapał
ją za brodę i tym samym zmusił żeby spojrzała w jego brązowe tęczówki. W jednym
oku dziewczyny był niewielkiego rozmiaru czarny pyłek, który sprawił jej tyle
bólu. Siatkarz delikatnie wyciągnął go z jej oka i delikatnie się uśmiechnął.
Spojrzał na jej malinowe wargi i zapragnął w nich zatonąć. Pod wpływem impulsu
nachylił się nad nią i musnął jej usta. Dziewczyna w szoku odwzajemniła
pocałunek. Michał i Karina nie panowali nad swoimi uczuciami. To wszystko co
gromadzili w sobie i przed czym starali się uciec wybuchło z ogromną siłą i nie
dało się pokonać. Całowali się zachłannie i namiętnie. Dziewczyna wplotła swoje
dłonie we włosy siatkarza. A on swoje ręce ułożył na jej talii jakby by bał
się, że ona może mu w każdej chwili uciec jakby była elfem. Jej usta były
delikatniejsze od warg blondynki i idealnie pasowały do jego. Byli dla siebie stworzeni.
To była ta miłość na całe życie. Tylko pozostawał jeden problem. Ona go zraniła
tak mocno, że on nie był w stanie jej zaufać na nowo.
PIERWSZY
DZIEŃ ŚWIĄT
Iza,
próbowała właśnie ułożyć niesforny kosmyk włosów. Miała na sobie sukienkę w
kolorze jasnozielonym, który podkreślał kolor jej tęczówek. Kreacja sięgała jej
do połowy uda i przylegała idealnie do ciała podkreślając wszystkie jego
zalety. Dziewczyna cicho westchnęła. Tak naprawdę nie miała ochoty iść na to
wesele. Nie miała nastroju na zabawę, a już na pewno nie na zabawę ze
Zbyszkiem. Od kilku tygodni cały czas się tylko kłócili co strasznie męczyło
blondynkę. Mimo jej usilnych prób nie wchodzenia Bartmanowi w drogę, on i tak
jak na złość zawsze umiał ją znaleźć i niby przypadkiem dopiec. Gdy w końcu
ułożyła włosy tak jak chciała spojrzała dokładnie w lusterko. Widziała zielone
oczy, które od kilku miesięcy nie uśmiechały się same z siebie. Jakby odeszło z
nich życie. Nie cieszyła się na wizyty u Michała czy też na mecze Politechniki.
Przestała widzieć radość w swoim życiu, ponieważ jej najlepszy przyjaciel
spisał ich kilkuletnią przyjaźń na straty. Co z tego, że ona go kochała, ale
nadal chciała być jego młodszą siostrą.
-
Iza! – dziewczyna usłyszała krzyk Zbyszka z salonu. Wzięła swoją marynarkę oraz
torebkę i wyszła z pokoju.
-
Tak? – spytała.
-
Który kra… - Bartman nie dokończył gdy zobaczył Izę.
Nie
mógł uwierzyć, że ktoś taki jak Kubiak będzie miał jego Izę na co dzień. Że to
właśnie Michał będzie widywał ją w wieczorowych kreacjach z idealną fryzurą i
makijażem. Że będzie widział jak codziennie rano wstaje uroczo potargana z
zaspanymi oczami. To wszystko nie mieściło się w jego głowie. Był o nią tak
cholernie zazdrosny. Nie chciał widzieć u jej boku żadnego innego mężczyzny
tylko siebie.
-
Coś nie tak? – spytała dziewczyna.
-
Ślicznie wyglądasz – powiedział siatkarz i uśmiechnął się tak, że pod
dziewczyną nogi się ugięły. – Który krawat? – spytał i pokazał jej dwa.
-
Ten – wskazała na krawat, który był troszkę ciemniejszy od jej kreacji. – I
chodź zawiąże ci go – powiedziała.
Brunet
podszedł do Izy, a ona zaczęła zawiązywać. Jej tata zawsze twierdził, że
kobieta powinna umieć zawiązać mężczyźnie krawat i wiele czasu poświecił na to,
aby Iza w końcu się tego nauczyła…
…
Zabawa trwała w najlepsze. Iza nie pamiętała ile już tańczyła. Pamiętała, że
Zbyszek nie wypuszczał jej z ramion, ani na jeden utwór. Na parkiecie nie mieli
sobie równych. Iza, uśmiechała się cały czas i pozwalała prowadzić brunetowi.
Był idealnym tancerzem. Blondynka z nikim innym nigdy nie bawiła się tak dobrze
na szkolnych dyskotekach jak właśnie z Bartmanem. Każda impreza o jakiej była mowa
oni wiedzieli, że muszą na nią iść razem, bo inaczej nie będą się dobrze bawić.
Zbyszek również bawił się z nią wyśmienicie. Widząc jej uśmiech jego świat
stawał się lepszy, a gdy tulił ją w ramionach podczas wolniejszych utworów
wydawało mu się, że nikt poza nimi nie istnieje. W niepamięć odchodził Michał
czy też Agnieszka. Wszystko przestawało mieć sens. Nie wyobrażał sobie życia
bez niej.
Nadszedł
czas oczepin. Na środku sali zostały postawione dwa krzesełka i stolik. Po
wszelakich przyśpiewkach, przy których oczywiście śmiechom końca nie było
przyszedł czas na rzucanie welonem przez świeżo upieczoną żonę i muszką przez
jej męża. Iza, została wypchnięta przez Zbyszka do grona panien, które miały
łapać biały welon. Blondynce, kompletnie się to nie podobało, ale nie udało jej
się wymigać. Sama nie wiedziała dokładnie kiedy, ale w jej dłoniach znalazł się
welon siostry Bartmana. Spojrzała zdezorientowana, a potem lekko i z wielką
niepewnością uśmiechnęła się do Kasi, która natychmiast podeszła i wpięła go w
jej włosy. Izabela, stanęła z boku i czekała na to, który z kawalerów złapię
muszkę pana młodego. W zielonych tęczówkach dziewczyny pojawiło się
przerażenie. Zbigniew Bartman złapał muszkę. Podszedł do niej i uśmiechnął się
lekko. Poleciały nuty wolnej piosenki. Ciepła dłoń Zbyszka na jej tali
powodowała, że Iza nie marzyła o niczym innym, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Żeby świat się zatrzymał.
-
No i żeby tradycji stała się zadość to prosimy nowa młodą parę o pierwszy
pocałunek.
-
Nie – szepnęła cicho Iza i spojrzała błagalnie na Zbyszka.
-
Ciiii – szepnął mężczyzna i musnął delikatnie swoimi wargami jej, aby po chwili
zatopić się w namiętnym pocałunku.
Iza,
musiała mocniej złapać się szyi Zbyszka, ponieważ pod wpływem pocałunku nogi
się pod nią ugięły. Ten był zupełnie inny. Silna ręka bruneta podtrzymywała ją
w tali, a druga delikatnie wplotła się w rozpuszczone włosy dziewczyny. Nie
mogła uwierzyć w to co się dzieje. Ten pocałunek był zupełnie inny od dwóch
poprzednich, które wymieniła ze Zbyszkiem. W tym było dużo czułości, uczucia
którego nie było w poprzednich. Jakby Zbyszek chciał jej powiedzieć przez
niego, że kocha ją. Iza szybko odgoniła te myśli z głowy i wpiła się mocniej w
wargi przyjaciela. Nie chciała tego, ale jego usta zawsze działały na nią
silniej niż jakikolwiek alkohol. Nie umiała się opanować. Nie panowała nad
sobą.
Serce
bruneta biło dwa razy szybciej, a przez głowę przechodziła jedna myśl ‘Kocham Izę’. Krzyczała ona w nim jak
tłum kibiców podczas meczu. Teraz już wiedział czemu był tak chorobliwie
zazdrosny o jej związek z Michałem i o to wszystko co się dzieje. Tu nie
chodziło, że traci przyjaciółkę, ale kobietę, którą kochał nad życie. I
uświadomił sobie brutalną prawdę. On nie kochał nigdy żadnej innej dziewczyny z
wyjątkiem Izabeli. Poczuł na swoim torsie delikatne ręce blondynki, która
odepchnęły go od niej. Cała sala biła im brawo, a sama dziewczyna miała mroczki
przed oczami i kręciło jej się w głowie.
w końcu doczekalam się, żeby zrozumiał, że ją kocha. Cudnownie wręcz ; )) A Karina i Michał ? Oni są sobie pisani i tyle. Tak jak Iza i Zbyszek.
OdpowiedzUsuńhttp://milosci-smak.blog.onet.pl/
Wy to wiecie jak poprawić mi humor, tak moge napisać NARESZCIE, aż słów mi brakuje żeby opisac to co czułam w trakcie czytania tego rozdziału, przy Michale i Karinie cieszyłam się ze ono wreszcie potrafią ze sobą rozmawiać, co z tego że o czymś poboczny ważne że dają rade, bo czasami i o przysłowiowej pogodzie jest cięzko, tylko co teraz bedzie po tym pocałunku, zmartwiło mnie to że Michał nie potrafi na nowo zaufać Karinie, ale może miłość sprawi że znów w nich uwierzy :))
OdpowiedzUsuńco do Zbyszka i Izy i co ja mam tutaj napisać jak mi się wszystko podobało, nie ukrywam ta para wśród tych mi znanych stoi bardzo wysoko w hierarchii tych ulubionych, i nie raz naprawdę byłam zła na Zibiego że on nie dostrzega że również kocha Izę, dopiero potrzeba było wesela i dotrzymania tradycji by to do niego dotarło, a ten ich pocałunek i te myśli które dotarły do Zbyszka i w ogóle wszystko boskie :))) i tutaj też mi się nasuwa pytanie co dalej z tym zrobią?
no to wyszło, przyznam się ze wstydem że ja krawata wiązać nie umiem i nie nauczę się tego chyba nigdy, nie ważne kto by mnie uczył to zaraz zapomnę jak to się robi :P
uwaga! ekhem, ekhem, próba mikrofonu, raz dwa trzy, raz, raz. Teraz mówi Martusia :D Także skoro ja sie dorwałam do komentowania to bedzie długo ;p
OdpowiedzUsuńOj ten uparciuch Michaś ;p ale na dobre ta podwózka wyszła ^^ och wiadomo, że potrafią rozmawiać :) i ta kwa :) o dzięki ci wietrze z pyłkiem, dzięki któremu nie tamowali uczuć i oddali się szaleństwu. Kichać Julkę ;p będzie dobrze ;)
A Iza... Musiała wyglądać zjawiskowo w tej zieleni :) i ZByszka powaliła na kolana ;p tak się bała, tak nie chciała iść, a tu Zibi okazał się świetnym kompanem :D i potrafił zachowywać się normalnie i imprezę zaliczą do udanych ;) fajnie im tek we dwoje :) Oczepiny najlepsze wiadomo ^^ ach, ona nie chciała a Bartman się garnął do całowania. Potem by ich nie rozczepili ;D uhuhuuhu oczywiście że "nareszcie" no helou ;p ja juz dawno mowiłam że oni się kochają ;) trwaj piękna chwilo oooch :)
No genialny odcinek, przyleciałam tu i czytała z wypiekami, masakra! Totalnie mnie dziewczyny powalacie tutaj, oddaję hołd i pokłon :) Chylę czoła i kapelusz z głów :D Uwielbiam was, o ;*
Pozdrawiam
no nareszcie;D
OdpowiedzUsuńw końcu się doczekałam...
ile w tym pocałunku było czułości i miłości...
no chyba po tym wszystkim Bartman nie wyprze się tego że kocha Izę...
bo kocha ją jak wariat a ona go....
i nikt już temu nie zaprzeczy....
czekam na nexta
pozdrawiam;***
(kolejna-szansa)
czytam po raz nie wiem który końcówkę rozdziału, która totalnie mnie zmiażdżyła. brakuje mi słów.
OdpowiedzUsuńmistrzostwo.
i wreszcie! nareszcie! w końcu!!!
i na razie nie jestem w stanie napisac nic więcej.
jestem martwa... coś pięknego...!
co do Michała i Kariny... łał. ja wiedziałam, że nie zduszą w sobie tego uczucia. jest zbyt wielkie. w ogóle ten ich wątek dzisiejszy to dopełnienie tego cudownego rozdziału, który mnie powalił. i powala nadal!
czekam na dalszy ciąg z taka wielką niecierpliwością!
pozdrawiam ;*
No proszę dwa pocałunki w jednym rozdziale;D Widać że oby dwie pary za sobą tęsknią. Cieszy mnie jednak fakt bardziej, że Zbyszek uświadomił sobie w końcu kim dla niego jest Iza. Tylko nasuwa się pytanie czy ona odwzajemni mu to czy znowu będzie się kryć i wróci do Kubiaka, którego rani tym. Mam jednak nadzieje ze po weselu sobie wszystko wyjaśnią i jak to tradycja nakazuje oni niedługo staną na ślubnym kobiercu ;) Czekam na new moje drogie;*
OdpowiedzUsuńNo i znowu miałam małe zaległości, ale wszystko nadrobiłam przynajmniej na tym blogu... a co do tego rozdziału to jest śliczny... cieszę sie, że Bartman wreszcie uświadomisł sobie że kocha Izę nie jak prz6yjaciółkę czy siostrę tylko jak kobietę, która zawładnęła jego sercem... trochę to trwało, ale lepiej późno niż wcale... mam nadzieję, że teraz Bedzie walczyć o jej uczucia i sam powie jej co tak na prawdę do niej czuje:):) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:) Pozdrawiam:):)
OdpowiedzUsuńNO NARESZCIE!! Matko kochana co za rozdział! Oddychaj,oddychaj ;) Na początek Karina i Michał: Czekałam tyle na ten pocałunek! Tylko co oni dalej z tym zrobią? A końcówka mnie po prostu zabiła! Nareszcie ten kretyn zorientował się ze ją kocha! Naprawdę bardzo szybki jest ;) Błagam niech Tea pisze szybko kolejny rozdział,bo zwariuje z ciekawości :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTak mi się podoba ten rozdział,ze przeczytałam go po raz ...
OdpowiedzUsuń... kolejny :)