Iza idąc krok w krok ze Zbyszkiem
uśmiechnęła się szeroko czując na swojej talii ciepłą dłoń chłopaka. Nigdy nie
przypuszczała, że mogłaby być, aż tak szczęśliwa jak teraz. Wiedząc, że mężczyzna
jej serca darzy ją niemal taką samą miłością jak ona jego czuła się spełniona,
a ponad to już niedługo miała zostać panią Bartman. Mając pewność, że obok
siebie ma Zbyszka wiedziała, że nic złego nie może jej się stać.
- Kochanie. – z jej rozmyślań wyrwał ją rozbawiony głos siatkarza
- Tak?
- Nie odpływaj mi gdzieś w przestworza.
Blondynka uśmiechnęła się delikatnie pod nosem poczym mocniej wtuliła się w jego bok. Z początku ich prawdziwego związku nie mogła przyzwyczaić się do tego, że gdziekolwiek razem by się nie pojawili zawsze znajdowali się w obiektem ciekawskich spojrzeń wszystkich zgromadzonych. Nawet idąc ulicą dziewczyna czuła na sobie parzący wzrok innych ludzi, niemniej jednak z czasem przyszło jej się do tego przyzwyczaić, podobnie zresztą jak do tego, że nie musi obawiać się już swojego uczucia do Zbyszka, a wręcz przeciwnie może bez najmniejszych skrupułów cieszyć się z nim.
- Izka? – w pewnym momencie zaczepił ich wysoki blondyn
Bartman uważnie zlustrował chłopaka. Jego błękitne tęczówki idealnie pasowały do włosów w kolorze słońca i siatkarz z nie małą niechęcią musiał stwierdzić, że mężczyzna, który zaczepił jego narzeczoną był bez wątpienia przystojny.
- Izka no nie mów, że mnie nie poznajesz?
Blondynka z zaciekawieniem wpatrywała się w jego lazurowe tęczówki.
- Kochanie. – z jej rozmyślań wyrwał ją rozbawiony głos siatkarza
- Tak?
- Nie odpływaj mi gdzieś w przestworza.
Blondynka uśmiechnęła się delikatnie pod nosem poczym mocniej wtuliła się w jego bok. Z początku ich prawdziwego związku nie mogła przyzwyczaić się do tego, że gdziekolwiek razem by się nie pojawili zawsze znajdowali się w obiektem ciekawskich spojrzeń wszystkich zgromadzonych. Nawet idąc ulicą dziewczyna czuła na sobie parzący wzrok innych ludzi, niemniej jednak z czasem przyszło jej się do tego przyzwyczaić, podobnie zresztą jak do tego, że nie musi obawiać się już swojego uczucia do Zbyszka, a wręcz przeciwnie może bez najmniejszych skrupułów cieszyć się z nim.
- Izka? – w pewnym momencie zaczepił ich wysoki blondyn
Bartman uważnie zlustrował chłopaka. Jego błękitne tęczówki idealnie pasowały do włosów w kolorze słońca i siatkarz z nie małą niechęcią musiał stwierdzić, że mężczyzna, który zaczepił jego narzeczoną był bez wątpienia przystojny.
- Izka no nie mów, że mnie nie poznajesz?
Blondynka z zaciekawieniem wpatrywała się w jego lazurowe tęczówki.
-Marek?!
Blondyn z uśmiechem energicznie pokiwał głową. Iza oswobadzając się z silnego uścisku Zbyszka oplotła swoimi dłońmi szyję chłopaka, a następnie delikatnie musnęła swoimi wargami jego policzek.
- To naprawdę ty, matko Marek. Ile to już lat?
Bartman chrząkając bardzo sugestywnie przypomniał pozostałej dwójce o swojej obecności.
- Zbyszek poznaj to Marek, mój kolega jeszcze z czasów gimnazjum. Przez trzy lata siedzieliśmy w jednej ławce, potem się przeprowadził do Szczecina i kontakt się urwał.
- Marek. – blondyn wyciągnął swoją dłoń w kierunku przyjmującego
Wcale nie chciał odwzajemniać gestu uprzejmości chłopaka, jednak widząc wzrok Izy był po prostu do tego zmuszony.
- Zbyszek. Jestem narzeczonym Izki.
Musiał to powiedzieć. Marek od samego początku powinien wiedzieć, że nie ma tu czego szukać, a już na pewno niech nie liczy na to, że będzie w stanie podbić jej serce. Bartman nigdy na to nie pozwoli. Dlatego przyglądając się jak Iza rozmawia z blondynem mimowolnie zaciskał mocniej pięści. Tak był zazdrosny, był cholernie o nią zazdrosny. Przerażała go myśl, że mógłby ją znowu stracić, nie teraz kiedy w końcu zrozumiał ile blondynka dla niego znaczy. W jej zielonych tęczówkach mieścił się cały jego świat, a serce już zawsze będzie należało tylko do niej. Kiedy ręka blondyna wylądowała na ramieniu dziewczyny Zbyszek miał ochotę obić mu tą jego śliczną buźkę, jednak wiedząc, ze to wcale w niczym by mu nie pomogło tylko zmierzył Marka gniewnym wzrokiem.
- Kochanie chyba musimy już iść – wymuszając na sobie uśmiech złapał Izę za rękę – Miło było cię Marek poznać, a teraz wybacz. Wiesz mamy jeszcze masę rzeczy do obgadania, zaproszenia, goście, tort i tak dalej.
Blondyn z uśmiechem energicznie pokiwał głową. Iza oswobadzając się z silnego uścisku Zbyszka oplotła swoimi dłońmi szyję chłopaka, a następnie delikatnie musnęła swoimi wargami jego policzek.
- To naprawdę ty, matko Marek. Ile to już lat?
Bartman chrząkając bardzo sugestywnie przypomniał pozostałej dwójce o swojej obecności.
- Zbyszek poznaj to Marek, mój kolega jeszcze z czasów gimnazjum. Przez trzy lata siedzieliśmy w jednej ławce, potem się przeprowadził do Szczecina i kontakt się urwał.
- Marek. – blondyn wyciągnął swoją dłoń w kierunku przyjmującego
Wcale nie chciał odwzajemniać gestu uprzejmości chłopaka, jednak widząc wzrok Izy był po prostu do tego zmuszony.
- Zbyszek. Jestem narzeczonym Izki.
Musiał to powiedzieć. Marek od samego początku powinien wiedzieć, że nie ma tu czego szukać, a już na pewno niech nie liczy na to, że będzie w stanie podbić jej serce. Bartman nigdy na to nie pozwoli. Dlatego przyglądając się jak Iza rozmawia z blondynem mimowolnie zaciskał mocniej pięści. Tak był zazdrosny, był cholernie o nią zazdrosny. Przerażała go myśl, że mógłby ją znowu stracić, nie teraz kiedy w końcu zrozumiał ile blondynka dla niego znaczy. W jej zielonych tęczówkach mieścił się cały jego świat, a serce już zawsze będzie należało tylko do niej. Kiedy ręka blondyna wylądowała na ramieniu dziewczyny Zbyszek miał ochotę obić mu tą jego śliczną buźkę, jednak wiedząc, ze to wcale w niczym by mu nie pomogło tylko zmierzył Marka gniewnym wzrokiem.
- Kochanie chyba musimy już iść – wymuszając na sobie uśmiech złapał Izę za rękę – Miło było cię Marek poznać, a teraz wybacz. Wiesz mamy jeszcze masę rzeczy do obgadania, zaproszenia, goście, tort i tak dalej.
- Jasne. – chłopak zaśmiał się serdecznie – W sumie w Warszawie
jestem tylko na kilka dni, i znów wracam do siebie do Szczecina, ale Izka
musimy koniecznie się spotkać i porozmawiać. Jak będziesz miała czas i ochotę,
to dzwoń o każdej porze – wyciągając z kieszeni płaszcza wizytówkę chciał wręczyć ją dziewczynie,
jednak siatkarz go uprzedził
- Ohh oczywiście, że zadzwoni. – zgarniając kawałek papieru
przyjmujący Warszawskiej Politechniki wsadził go do kieszeni spodni – Do
następnego.
Iza była tak zdumiona całym tym zajściem, że nawet nie zdążyła zareagować. ‘Odciągnięta’ przez Zbyszka w stronę ich mieszkania nie miała nawet czasu, aby pożegnać się z dawnym znajomym. Była wściekła na Bartmana. Chłopak nigdy wcześniej tak dziwnie się nie zachowywał i blondynka nie miała pojęcia do czego zmierzał takim swoim postępowaniem ukazać. Jednego była pewna, bez zwątpienia muszą poważnie porozmawiać…
… wchodząc do mieszkania blondynka pchnęła za sobą drzwi zupełnie nie zdając sobie żadnej sprawy z tego, że tuż za nią szedł Bartman. Brunet z uśmiechem kręcąc głową w ostatniej chwili zdążył dłonią zamortyzować uderzenie.
- Co to do cholery miało być, Zbyszek? – gdyby jej zielone tęczówki mogły zabijać, siatkarz już leżałby martwy na progu ich mieszkania
- Nie rozumiem o co ci chodzi?
- Nie udawaj, doskonale wiesz, że mówię o Marku. Zachowywałeś się przy nim jak jakiś kretyn, zupełnie cię nie poznawałam.
- Izka…
Chłopak chciał ja przytulić jednak blondynka gwałtownie zrobiła krok w tył.
- Teraz to Izka, tak? A przy Marku zachowywałeś się jakbym była twoją własnością i nie miała prawa do niczego.
- Wiesz, że to nie tak? – brunet westchnął głośno
- A jak w takim razie?
- Po prostu jestem o ciebie potwornie zazdrosny Skarbie. – na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech – Wiem, że czasem jestem denerwujący, irytujący i gadam od rzeczy, ale naprawdę cię kocham i nie cierpię kiedy się na mnie gniewasz. – zielone tęczówki siatkarza uparcie się w nią wpatrywały – No przepraszam. Już dobrze?
Iza skrzyżowała ręce na piersiach. Wiedziała, że powinna była być twarda i stanowcza, ale widząc ten delikatny uśmiech Zbyszka, który po prostu uwielbiała, nie mogła się na niego dłużej gniewać. Fakt, zachował się jak ostatni zazdrośnik, ale na swoje usprawiedliwienie miał jeden, niepodważalny argument – kochał ją.
- Tylko, żeby mi to było ostatni raz. – śmiejąc się radośnie wtuliła się w umięśniony tors siatkarza – Zrozumiano?
- Tak jest szefowo.- odwzajemniając gest chłopak oplótł swoimi ramionami jej wątłe ciało – Słowo harcerza…
Iza była tak zdumiona całym tym zajściem, że nawet nie zdążyła zareagować. ‘Odciągnięta’ przez Zbyszka w stronę ich mieszkania nie miała nawet czasu, aby pożegnać się z dawnym znajomym. Była wściekła na Bartmana. Chłopak nigdy wcześniej tak dziwnie się nie zachowywał i blondynka nie miała pojęcia do czego zmierzał takim swoim postępowaniem ukazać. Jednego była pewna, bez zwątpienia muszą poważnie porozmawiać…
… wchodząc do mieszkania blondynka pchnęła za sobą drzwi zupełnie nie zdając sobie żadnej sprawy z tego, że tuż za nią szedł Bartman. Brunet z uśmiechem kręcąc głową w ostatniej chwili zdążył dłonią zamortyzować uderzenie.
- Co to do cholery miało być, Zbyszek? – gdyby jej zielone tęczówki mogły zabijać, siatkarz już leżałby martwy na progu ich mieszkania
- Nie rozumiem o co ci chodzi?
- Nie udawaj, doskonale wiesz, że mówię o Marku. Zachowywałeś się przy nim jak jakiś kretyn, zupełnie cię nie poznawałam.
- Izka…
Chłopak chciał ja przytulić jednak blondynka gwałtownie zrobiła krok w tył.
- Teraz to Izka, tak? A przy Marku zachowywałeś się jakbym była twoją własnością i nie miała prawa do niczego.
- Wiesz, że to nie tak? – brunet westchnął głośno
- A jak w takim razie?
- Po prostu jestem o ciebie potwornie zazdrosny Skarbie. – na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech – Wiem, że czasem jestem denerwujący, irytujący i gadam od rzeczy, ale naprawdę cię kocham i nie cierpię kiedy się na mnie gniewasz. – zielone tęczówki siatkarza uparcie się w nią wpatrywały – No przepraszam. Już dobrze?
Iza skrzyżowała ręce na piersiach. Wiedziała, że powinna była być twarda i stanowcza, ale widząc ten delikatny uśmiech Zbyszka, który po prostu uwielbiała, nie mogła się na niego dłużej gniewać. Fakt, zachował się jak ostatni zazdrośnik, ale na swoje usprawiedliwienie miał jeden, niepodważalny argument – kochał ją.
- Tylko, żeby mi to było ostatni raz. – śmiejąc się radośnie wtuliła się w umięśniony tors siatkarza – Zrozumiano?
- Tak jest szefowo.- odwzajemniając gest chłopak oplótł swoimi ramionami jej wątłe ciało – Słowo harcerza…
TYMCZASEM
Karina przekręcając kluczyk w drzwiach mieszkania Bąkiewicza wzięła głęboki oddech. Nie była przekonana czy siatkarz aby na pewno życzył sobie ją widzieć, szczególnie po jej ostatniej wizycie. Nie miała mu za złe tego jak zareagował wczoraj, w końcu jednego dnia całe jego dotychczasowe życie zmieniło się o 360 stopni. Wszystkie jego plany i marzenia legły w gruzach, a pasja, jaką była dla niego siatkówka, stała się bezwartościowa. Rozumiała jego frustracje, złość czy żal. Dlatego też pomimo tego, że to właśnie na niej Michał często rozładowywał swoje emocję mówiąc gorzkie słowa, nigdy nie próbowała mu pokazać, że to ją w jakimś stopniu rusza, aż do wczoraj. Podczas ich ostatniej rozmowy maska, którą zawsze zakładała przy Bąkiewiczu, po porostu pękła. Nie miała siły powstrzymywać nagłego wybuchu łez, sama czuła, że z każdym dniem również i jej jest coraz ciężej. Zamiast wspólnie z Michałem sobie pomagać oni tylko sobie szkodzili. On swoim zachowaniem wbijał jej w serce tysiące małych igiełek, a ona swoją pomocą sprawiała, że brunet w swoim mniemaniu uważał się za bezużytecznego. Stąd też jego ostre słowa. Najłatwiej dla Kariny było by po prostu go posłuchać i dać mu święty spokój… ale nie potrafiła. Zbyt bardzo go kochała, żeby zostawiać go samego w zapewne najgorszym okresie jego dotychczasowego życia.
Wchodząc do mieszkania zamknęła za sobą drzwi. W środku panowała cisza.
- Michał? – wchodząc głębiej brunetka zostawiła reklamówki z zakupami w kuchni – Michał?
Żadnego odzewu. Z salonu dobiegały ją jedynie ciche odgłosy telewizora. Brunetka poczuła nieprzyjemne uczucie w okolicy podbrzusza. Podświadomość podpowiadała jej, że brak jakiejkolwiek odpowiedzi Michała nie wróży nic dobrego. Jej ciało mimowolnie zaczęło drżeć w momencie kiedy wchodziła do pokoju. Widząc Bąkiewicza który leżąc na łóżku oddychał równo, a w jeden z dłoni trzymał pilot, Karina odetchnęła z ulgą. Przez jej głowę przez te kilkanaście sekund przewinęły się wszystkie najczarniejsze scenariusze, jednak dziewczyna nawet nie pomyślała, że brunet mógłby po prostu spać. Zgarniając koc, który leżał na jednym z foteli okryła nim chłopaka. Poczym uśmiechając się delikatnie pod nosem wyszła z salonu i udała się do kuchni, żeby rozpakować zakupy. Kładąc odpowiednie produkty na daną półkę nuciła pod nosem swoją ulubioną piosenkę. W pewnym momencie odwróciła się gwałtownie po słoik z kawą jednak czując jak przed oczami zaczyna wirować jej świat odruchowo złapała się dłońmi za kuchenny blat, puszczając tym samym opakowanie. Szklane naczynko w kontakcie z płytkami rozbiło się na kilkadziesiąt małych kawałeczków. Karina oddychając głęboko przymrużyła powieki. Ostatnimi czasu takie nagłe zawroty głowy były u niej coraz częstsze. Ciągle się śpieszyła, wciąż miała masę spraw do załatwienia na głowie a ponadto miała problemy ze snem i źle się odżywiała. Jej życie teraz non stop kręciło się wokół Michała i zakładu, więc dziewczyna nie miała nawet czasu na porządny odpoczynek. Czując jak powoli wszystko wraca do normy brunetka przykucnęła przy zbitym słoiku z kawą próbując pozbierać większe kawałki szkła.
- Cześć. – brunetka tak zajęła się sprzątaniem, że nawet nie zauważyła kiedy w kuchni pojawił się Michał
- Cześć – podniosła na niego wzrok i w tym samym momencie niechcący skaleczyła się jednym z odłamków szkła – Cholera jasna.
Natychmiast wstała i odkręcając kran wsadziła dłoń pod bieżącą wodę.
- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Przyniosłam ci zakupy, zaraz posprzątam to co narozwalałam i już mnie nie ma.
Michał uśmiechnęła się delikatnie pod nosem poczym podjeżdżając wózkiem bliżej niej sięgnął do jednej z niższej szafek i wyciągnął z jej wnętrza wodę utlenioną i plaster.
- Daj trzeba to przemyć.
Brunetka bez żadnych protestów podała mu swoją dłoń. Czując nieprzyjemne szczypanie w okolicy skaleczenia syknęła lekko z bólu. Widząc grymas na twarzy Kariny Bąkiewicz chuchnął na ranę próbując załagodzić skutki działania wody utlenionej. Dziewczyna była tak zaskoczona jego zachowaniem, że nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Przepraszam cię za wczoraj, poniosło mnie.
- Przecież nie musisz mi się tłumaczyć, Michał.
- Ale chcę. Zachowałem się jak dupek, ale po prostu przeraża mnie fakt, że będę zawsze skazany na czyjąś pomoc, do końca swoich dni będę dla kogoś ciężarem. - na jego twarzy pojawił się gorzki uśmiech
- Michał zabraniam ci tak mówić, słyszysz? Ba nawet nie masz prawa tak myśleć. Jesteś wspaniałym, normalnym facetem. Ciepłym, otwartym, szczerym… - brunet nie pozwolił jej dokończyć
- Jestem inwalidą Karina. Niepełnosprawnym, kaleką, nie jestem normalny.
- Michał, ja…
Znowu jej przeszkodził.
- Nie rozmawiajmy o tym dobrze? – przyklejając na jej palec plaster uśmiechnął się delikatnie w jej stronę – Co byś powiedziała na jakiś obiad. Mam ochotę na spaghetti pomożesz mi je przyrządzić?
Brunetka odwzajemniając gest skinęła głową na znak zgody…
Karina przekręcając kluczyk w drzwiach mieszkania Bąkiewicza wzięła głęboki oddech. Nie była przekonana czy siatkarz aby na pewno życzył sobie ją widzieć, szczególnie po jej ostatniej wizycie. Nie miała mu za złe tego jak zareagował wczoraj, w końcu jednego dnia całe jego dotychczasowe życie zmieniło się o 360 stopni. Wszystkie jego plany i marzenia legły w gruzach, a pasja, jaką była dla niego siatkówka, stała się bezwartościowa. Rozumiała jego frustracje, złość czy żal. Dlatego też pomimo tego, że to właśnie na niej Michał często rozładowywał swoje emocję mówiąc gorzkie słowa, nigdy nie próbowała mu pokazać, że to ją w jakimś stopniu rusza, aż do wczoraj. Podczas ich ostatniej rozmowy maska, którą zawsze zakładała przy Bąkiewiczu, po porostu pękła. Nie miała siły powstrzymywać nagłego wybuchu łez, sama czuła, że z każdym dniem również i jej jest coraz ciężej. Zamiast wspólnie z Michałem sobie pomagać oni tylko sobie szkodzili. On swoim zachowaniem wbijał jej w serce tysiące małych igiełek, a ona swoją pomocą sprawiała, że brunet w swoim mniemaniu uważał się za bezużytecznego. Stąd też jego ostre słowa. Najłatwiej dla Kariny było by po prostu go posłuchać i dać mu święty spokój… ale nie potrafiła. Zbyt bardzo go kochała, żeby zostawiać go samego w zapewne najgorszym okresie jego dotychczasowego życia.
Wchodząc do mieszkania zamknęła za sobą drzwi. W środku panowała cisza.
- Michał? – wchodząc głębiej brunetka zostawiła reklamówki z zakupami w kuchni – Michał?
Żadnego odzewu. Z salonu dobiegały ją jedynie ciche odgłosy telewizora. Brunetka poczuła nieprzyjemne uczucie w okolicy podbrzusza. Podświadomość podpowiadała jej, że brak jakiejkolwiek odpowiedzi Michała nie wróży nic dobrego. Jej ciało mimowolnie zaczęło drżeć w momencie kiedy wchodziła do pokoju. Widząc Bąkiewicza który leżąc na łóżku oddychał równo, a w jeden z dłoni trzymał pilot, Karina odetchnęła z ulgą. Przez jej głowę przez te kilkanaście sekund przewinęły się wszystkie najczarniejsze scenariusze, jednak dziewczyna nawet nie pomyślała, że brunet mógłby po prostu spać. Zgarniając koc, który leżał na jednym z foteli okryła nim chłopaka. Poczym uśmiechając się delikatnie pod nosem wyszła z salonu i udała się do kuchni, żeby rozpakować zakupy. Kładąc odpowiednie produkty na daną półkę nuciła pod nosem swoją ulubioną piosenkę. W pewnym momencie odwróciła się gwałtownie po słoik z kawą jednak czując jak przed oczami zaczyna wirować jej świat odruchowo złapała się dłońmi za kuchenny blat, puszczając tym samym opakowanie. Szklane naczynko w kontakcie z płytkami rozbiło się na kilkadziesiąt małych kawałeczków. Karina oddychając głęboko przymrużyła powieki. Ostatnimi czasu takie nagłe zawroty głowy były u niej coraz częstsze. Ciągle się śpieszyła, wciąż miała masę spraw do załatwienia na głowie a ponadto miała problemy ze snem i źle się odżywiała. Jej życie teraz non stop kręciło się wokół Michała i zakładu, więc dziewczyna nie miała nawet czasu na porządny odpoczynek. Czując jak powoli wszystko wraca do normy brunetka przykucnęła przy zbitym słoiku z kawą próbując pozbierać większe kawałki szkła.
- Cześć. – brunetka tak zajęła się sprzątaniem, że nawet nie zauważyła kiedy w kuchni pojawił się Michał
- Cześć – podniosła na niego wzrok i w tym samym momencie niechcący skaleczyła się jednym z odłamków szkła – Cholera jasna.
Natychmiast wstała i odkręcając kran wsadziła dłoń pod bieżącą wodę.
- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. Przyniosłam ci zakupy, zaraz posprzątam to co narozwalałam i już mnie nie ma.
Michał uśmiechnęła się delikatnie pod nosem poczym podjeżdżając wózkiem bliżej niej sięgnął do jednej z niższej szafek i wyciągnął z jej wnętrza wodę utlenioną i plaster.
- Daj trzeba to przemyć.
Brunetka bez żadnych protestów podała mu swoją dłoń. Czując nieprzyjemne szczypanie w okolicy skaleczenia syknęła lekko z bólu. Widząc grymas na twarzy Kariny Bąkiewicz chuchnął na ranę próbując załagodzić skutki działania wody utlenionej. Dziewczyna była tak zaskoczona jego zachowaniem, że nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Przepraszam cię za wczoraj, poniosło mnie.
- Przecież nie musisz mi się tłumaczyć, Michał.
- Ale chcę. Zachowałem się jak dupek, ale po prostu przeraża mnie fakt, że będę zawsze skazany na czyjąś pomoc, do końca swoich dni będę dla kogoś ciężarem. - na jego twarzy pojawił się gorzki uśmiech
- Michał zabraniam ci tak mówić, słyszysz? Ba nawet nie masz prawa tak myśleć. Jesteś wspaniałym, normalnym facetem. Ciepłym, otwartym, szczerym… - brunet nie pozwolił jej dokończyć
- Jestem inwalidą Karina. Niepełnosprawnym, kaleką, nie jestem normalny.
- Michał, ja…
Znowu jej przeszkodził.
- Nie rozmawiajmy o tym dobrze? – przyklejając na jej palec plaster uśmiechnął się delikatnie w jej stronę – Co byś powiedziała na jakiś obiad. Mam ochotę na spaghetti pomożesz mi je przyrządzić?
Brunetka odwzajemniając gest skinęła głową na znak zgody…
Oh, jaki ten Zbyszek jest zazdrosny o swoją kobietę ;) Ja też szczerze powiem, że nie lubię jak chłopak jest zazdrosny ale jak ma na swoje usprawiedliwienie fakt, że kocha to można to jakoś przecierpieć ;)
OdpowiedzUsuńMichał się opamiętał i zrozumiał swoje koszmarne zachowanie ale ma u mnie minucha za to, że przerwała Karinie. Czuje, że dziewczyna chciała mu powiedzieć o swoich uczuciach a on jej tak po prostu przerwał. No Bąku, gdyby nie ten twój uśmiech i włoski to bym się chyba obraziła ;D
Pozdrawiam;***
ja nawet nie chcę myśleć że tutaj niedługo pojawi się ostatni rozdział, no ale na razie go nie ma więc zajmijmy się tym co jest :)) dziękuję za moją pogłębiająca się obsesje w osobie Zibiego, już na dwóch blogach Lady o tym pisałam, oj nie dacie mi sie wyleczyć dziewczynki, nie dacie :)) Zazdrosny Bartman to cholernie seksowny Bartman :))) mogła bym się rozpływać i pisać godzinami o tym, choć szczerze to chyba bym swojego chłopaka zabiła za taką reakcję, wiadomo zazdrość jest fajna ale to co zaprezentował Zbyszek powiało trochę despotą, ale jestem pewna że Iza mu wszystko wytłumaczy i Zibi już nie będzie odstawiał takich akcji, a tak po za tym to strasznie cieszę się ich szczęściem :)))
OdpowiedzUsuńczy mi się wydaje czy te zawroty głowy u Kariny nie oznaczają jednego :P wiadomo człowiekowi to zawsze pierwsza na myśl przychodzi ciąża,, spodobała mi się reakcja Michała, widać że zrozumiał swoje poprzednie zachowanie i teraz już będzie inny, przecież wszyscy chcą dla niego jak najlepiej :)
Hhahaha o matko Zbyszek!!! ty despoto! jaki zazdrośnik się nam trafił :) lada chwila a by się rzucił na biednego niczemu nie winnego Marka :) Widać, że jest mega zazdrosny o swoją kobietę, ale nie dziwie mu się tyle przeszli razem. Najważniejsze, że są szczęśliwi :)))))) Czekam na ślub :))) ooooooo Karina jest kochana :) dba o Michała, pomaga mu jak tylko potrafi :) nie zasługiwała na takie traktownie4 z jego strony, jednak potrafił przeprosić i dobrze, że zrozumiał :)))) może zacznie się między nimi układać jak powinno :))))) i co dzidziuś będzie?- haha wybacz mam takie skojarzenia :))) i szkoda, że wkrótce koniec :( bajecznie :))
OdpowiedzUsuńŚliczny rozdział i sama nie wiem co mogę jeszcze napisać po prostu brak mi słów... ale cieszę się bardzo z tego, ze Michał chyba wreszcie zrozumiał że nie powinien wyładowywać się na Karinie ... czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Ach ten Zbyszek ; ). Jaki z niego zazdrośnik się zrobił xD. Właściwie, to mu się nie dziwie... tyle czasu musiało minąć, żeby zrozumiał, że kocha Izkę nie jak przyjaciółkę, ale kobietę. I sporo czasu musiało upłynąć, aby byli szczęśliwi. Mam nadzieję, że ten Marek nie będzie niczego kombinował. Cieszę się, że Michał przeprosił Karinę. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Oby Michaś odzyskał sprawność w nogach i oby był z Kariną. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Nie potrafię sobie wyobrazić, że już nie długo to opowiadanie się skończy. Przyzwyczaiłam się, że co jakiś czas dodajecie nowy odcinek, a ja mogę go z przyjemnością czytać i komentować ;*. Będzie mi brakował tego opowiadania ; >. A i jeszcze jedno... ja naprawdę uważam, że macie talent pisarski i życzę wam, żebyście kiedyś napisały jakąś książkę, która będzie cieszyła się powodzeniem tak samo jak wasze opowiadania ;].
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marlena
Wspaniały rozdział ... ;D Oj, oj, ale Zbyszek jest zazdrosny ... ;P Miłość kwitnie ;) Co do Michała to dobrze, że przeprosił Karinę ... Naprawdę piszesz świetne opowiadanie. Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się nowy rozdział .... ;D Pozdrawiam !!!! ;)
OdpowiedzUsuńale z naszego Zbysia zazdrośnik jest...
OdpowiedzUsuńno ale w sumie nie dziwię się mu w końcu Iza to wspaniała dziewczyna....
mam tylko nadzieję że ten cały Marek nie namiesza w ich życiu...
dobrze że ociepliły się stosunki na lini Karina -Michał...
niech on w końcu zrozumie że ona go kocha i nie jest z nim z litości...
czekam na nexta
pozdrawiam;***
kurde, Zbychu zazdrośniku! ale Iza wszytsko Ci wybaczy więc komentarz zbędne;) no a Michał, cóż, mały kryzys, ale Karina postawi Go na nogi. trzymam za to kciuki;d czekam na kolejny!!!
OdpowiedzUsuńnie chcę słyszeć o końcu tego opowiadania :(
OdpowiedzUsuńuwielbiam!
ale od początku. ułaaa. Zibi jaki zazdrośnik. na dłuższą metę można zwariować z takim, ale z nim to bym mogła nawet i zwariować ;D
ten ślub i wgl. już sobie to wyobrażam. wielka miłość zrodzona z pięknej przyjaźni. to musi być coś.
brawo dla Miśka. w końcu się opamiętał. w końcu może dostrzeże, że ze strony Kariny to nie litość, a... miłość?
czekam na dalszy ciąg!
Też mam nadzieję,że będzie dzidziuś :D
OdpowiedzUsuńnie chciałabym spamować,ale... zapraszam do siebie na http://amor-y-odio.blog.onet.pl/
Zazdrosny, ale jaki kochany ! ;) A Michał, normalnieje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M. [neonow-szept]
Nie kończcie tak szybko :( Ja chcę doczekać się szczęsliwego zakończenia historii Kariny i Michała :) Wkurza mnie,ze on tak o sobie mówi. Nie wie jeszcze,ze Karina dla niego zrobiłaby wszystko. Mam nadzieję,ze wreszcie sobie to uświadomi :)
OdpowiedzUsuńNo,a Zbigniew jak prawdziwy samiec chce zaznaczyć,ze Iza to jego własność :) A to zazdrośnik! :D Dobrze,ze Izka jest tak wyrozumiała,bo inaczej miałby przechlapane :) Czekam moje kochane na kolejny :*
Ja tak późno bo po niebytności mojego komputera w domu, współczujcie dziewczynki bo prawie tydzień...
OdpowiedzUsuńTakże widzę, że się co nieco rozjaśnia :) super ;*
Iza i Zbyszek, aż mi się sama mordka cieszy jak o nich czytam :) wreszcie, chciałoby się rzec :) ach ten nasz zazdrośnik ;p przeczuwałam, że tak będzie ;p ale rzeczywiście tłumaczy go to, że nie chce jej stracić, bo dopiero od niedawna mogą się sobą nacieszyć :)
A i Michaś poszedł po rozum do głowy :) brawa dla tego pana :)
Zrozumiałe, że potrzebuje Kariny, ale ona jego też wbrew pozorom :) to nie litość panie Bąku, to miłość :)
Pozdrawiam