Karina,
czekała na Michała przed warszawskim ośrodkiem rehabilitacyjnym. Bąkiewicz
postanowił uczęszczać na rehabilitację tylko dlatego, żeby wszyscy koledzy z
drużyny, Karina i Iza dali mu w końcu święty spokój i przestali mu jęczeć nad
uchem, że nie powinien się poddawać. A on przecież wiedział, że nawet
ćwiczenia, w które wkładał dużo wysiłku nie dadzą zamierzonego efektu. Po
każdym takim dniu był niezmiernie zmęczony i zgryźliwy. Wtedy przebywać mogła z
nim tylko Karina, która okazała się oazą spokoju. Tylko ona umiała znosić jego
ciągłe zmiany nastroju i nie potrzebne wybuchy emocji. Koledzy czasami nie
mieli do niego już cierpliwości, ale wiedzieli, że jest to spowodowane faktem,
że Michał nie może się pogodzić, że jego przygoda siatkówką, która była jego
całym życiem skończyła się. Wszyscy z nich mieli świadomość, że kiedyś i oni
będą musieli pożegnać się ze sportem, ale nikt nie chciał mieć takiego zakończenia jak Michał Bąkiewicz. Kto
jak kto, ale on nie zasługiwał na coś takiego. On zawsze ratował zespół z trudnych
sytuacji. Był człowiekiem od czarnej roboty. Może nie zawsze występował w
pierwszej szóstce, ale był filarem kadry Polski czy też klubowej drużyny. Nikt
tak jak on nie potrafił podnieść na duchu czy wesprzeć, a teraz sam tego
potrzebował i nie umiał tego przyjąć.
-
Cześć – przywitała się z nim Karina buziakiem w policzek kiedy Michał wyjechał
z ośrodka na wózku.
Siatkarz
nie chciał aby ktokolwiek wchodził po niego do ośrodka. Chciał chociaż tam być
przez chwilę samodzielny. Był na etapie poszukiwania mieszkania, które
ułatwiłoby mu samodzielne poruszanie się i nie byłby skazany na ciągłą obecność
kogoś w domu no i nie musiałby prosić kolegów o pomoc w wnoszeniu go na trzecie
piętro po każdej rehabilitacji. Brunet spojrzał na zegarek. Dochodziła godzina
dziewiętnasta. Chłopaki z Politechniki dopiero za godzinę mili być pod jego
blokiem, żeby pomóc mu się dostać do mieszkania. W głębi ducha był im wdzięczny
za pomoc, ale przecież on zawsze był nie zależny i nie potrzebował od nikogo
pomocy. A teraz był od nich uzależniony, ta myśl zawsze go upokarzała. Nikt nie
dał mu odczuć tego, że jest dla kogoś ciężarem, a już zwłaszcza nie Karina.
Dziewczyna krążyła pomiędzy salonem, a domem Michała. U siebie tylko spała. Nie
chciała go zostawić samego. Kochała go. Byłą tego pewna i w ten sposób chciała
mu wynagrodzić to, że zostawiła go wtedy w tak brutalny i okrutny sposób.
Najchętniej sama zajęłaby jego miejsce byle on mógł dalej grać w siatkówkę, ale
nie mogła. Nie była w stanie mu pomóc inaczej. Mogła tylko opiekować się nim
najlepiej jak mogła.
-Hej.
Pójdziemy na spacer do parku? Tego nie daleko mojego bloku? – spytał Michał, a
Karina spojrzała na niego zdziwiona. Nigdy wcześniej sam czegoś takiego nie
proponował.
-
Jasne. Bardzo chętnie – odpowiedziała i zaczęła prowadzić jego wózek w stronę
miejsca do którego mieli się udać.
Umilali
sobie czas rozmową. Oboje stwierdzili, że nie panuje już między nimi dziwne
spięcie jakie było gdy spotkali się pierwszy raz w Warszawie. Jakby wszystkie
żale jakie Michał miał do niej uleciały gdzieś daleko i miały nie wrócić. Nie
znaczył oto jednak, że mogli być razem. W życiu Michała nie było już Julki.
Pogodził się już z tym i uświadomił sobie, że kocha tylko Karinę i to ona jest
kobieta jego życia, ale nie mógł jej tego powiedzieć, ponieważ nie chciał jej
skazywać na wieczne życie z kaleką. Mimo, że go tak bardzo zraniła, uważał, że
zasługiwała na lepsze życie niż to które on mógł jej dać. Przecież był
niepełnosprawny. Nie był mężczyzną. Nie mógł jej utrzymać, to ona musiałaby
zarabiać na dom. A tego jego psychika mogłaby nie znieść. Karina także go
kochała. Jednak nie chciała mu tego powiedzieć, ponieważ obawiała się, że
mężczyzna zarzuci jej, że mówi to, ponieważ się nad nim lituje. A ona to nie
było miłość z litości. To była ta prawdziwa, jedyna, na całe życie. Dwoje
ludzi, którzy kochali się tak bardzo, a bali się tego wyznania.
Spacerując
tak po parku i obserwując ludzi, a czasem nawet śmiejąc się Michał dostrzegł w
oddali dobrze znaną mu blondynkę. To była Julia. Nie doszła pani Bąkiewicz
obejmowała w pasie innego mężczyznę. Jakby te kilka miesięcy, które spędziła z
Michałem było nic nie warte. Dopiero teraz do niego dotarło jak bardzo
skrzywdziłby Karinę gdyby wyznał jej miłość. Przecież Julka nie chciała
mężczyzny kaleki. Czy w takim razie Karina chciałaby takiego jego? Doskonale
znał odpowiedź na to pytanie i musiał w duchu pogodzić się z tym, że na zawsze
będzie musiał być sam.
TYMCZASEM
Iza,
postawiła na stole właśnie sałatkę, którą zrobiła jej mama. Blondynka nie mogła
uwierzyć, że to właśnie dziś jest ten dzień, kiedy Zbyszek poprosi jej rodziców
o jej rękę. Przygotowania do ślubu szły pełną parą. Wybrali już nawet termin,
obrączki, tort i zaproszenia. Sakramentalne tak mieli powiedzieć tydzień po
zakończeniu Mistrzostw Europy. Przyszła pani Bartman uśmiechała się delikatnie
pod nosem. Nie mogła uwierzyć, że szczęście w końcu ją odnalazło. Ręką
poprawiła niewidzialne zagniecenie na białym obrusie. Nie interesowało ja to,
że nie miała złotego pierścionka na prawej dłoni. Nie był on jej niezbędny do
szczęścia. I bez tego Zbyszek dwoił się i troił żeby zdążyli na czas z weselem.
To jemu bardziej na tym wszystkim zależało niż jej. A ta ostatnia scena
zazdrości utwierdziła ją tylko w przekonaniu, że naprawdę ją kocha.
-
Iza, nie odpływaj w swój świat – powiedziała mama blondynki i zapięła kolczyki.
-
Przepraszam, mamo. Zamyśliłam się – odpowiedziała dziewczyna.
-
Widzę właśnie. Iza, chcę żebyś o czymś wiedziała – powiedziała jej rodzicielka.
- O czym mamo?
-
O tym, że nie popieram tego związku. Uważam, że Michał dużo lepiej do ciebie
pasował.
-
Zwłaszcza, jak mnie zdradził. Parą idealną byśmy byli, mamo - powiedziała dziewczyna z przekąsem.
-
Iza, ale przecież ty nie byłaś z nim z powodu miłości.
-
To go nie usprawiedliwia mamo.
-
Iza, zrozum, po prostu tyle lat czekałaś żeby Zbyszek cię pokochał i od tak
teraz zgadzasz się zostać jego żoną. Dodatkowo, co to zaręczyny bez
pierścionka? – kobieta wymyślała coraz to nowe przeszkody.
-
Mamo, ja wiem, że Zbyszek nie jest wymarzonym kandydatem na zięcia i wiem, że
przez wiele lat wylałam z powodu jego nowych kobiet morza łez, ale nie
rozumiesz, że to już za nami? Ja go kocham, on kocha mnie. I na co mi
pierścionek? Czy nie starczy to, że kochamy się? I nie ważne, że dotarło to do
niego tak późno. Kocham go, mamo – powiedziała dziewczyna z taką pewnością, że
jej rodzicielka nie miała co do tego już żadnych wątpliwości.
Obie
kobiety były tak zajęte rozmową, że nie zauważyły kiedy tata Izy do mieszkania
wpuścił Zbyszka z bukietem czerwonych róż dla mamy narzeczonej. Stał właśnie w
progu jadalni i dokładnie słyszał każde słowo ich rozmowy. Dopiero teraz
dotarło do niego jak bardzo krzywdził Izabelę. Ona kochała go od kilu lat. Od
dobrych kilku lat dusiła w sobie miłość do niego. Słysząc każde jej słowo,
które było przepełnione miłością do niego i to jak broniła go obudziły się w
nim wyrzuty sumienia i wątpliwości czy na pewno jest idealnym kandydatem na jej
męża. Blondynka, jego zdaniem zasługiwała na wszystko co najlepsze. Była
kobietą piękną, przedsiębiorczą, która wiedziała czego chce w życiu.
Potrzebował jej. Dopiero po kilku minutach rozmowy mama dziewczyny zorientowała
się, że Zbyszek jest w pomieszczeniu.
-
On, chyba po raz pierwszy to usłyszał – powiedziała starsza z kobiet i wyszła z
pomieszczenia.
Blondynka
odwróciła się i dopiero teraz zorientowała się, że jej brunet jest w
pomieszczeniu. Nie wiedziała kompletnie co teraz powiedzieć. Nie chciał go
ranić i nie powiedziała mu do tej pory jak bardzo cierpiała z powodu tych
wszystkich innych dziewczyn, które były u jego boku.
-
Iza, to prawda? – spytał Zbyszek patrząc jej prosto w oczy i podchodząc do
niej.
-
Tak. Wszystko co powiedziałam to prawda – mężczyzna wolną ręką odgarnął kosmyk
jej włosów.
-
Iza, przepraszam. Ja nie wiedziałem. Przecież gdybyś tylko powiedziała chociaż
słowo – po jego policzku spłynęła pierwsza łza.
-
Kochanie. Nie chcę o tym rozmawiać. Chcę tylko w końcu wiedzieć, że jesteś
tylko mój i żadna inna kobieta nie zajmie mojego miejsca – Iza otarła słoną
kroplę z jego policzka, a on przytulił swoją twarz do wewnętrznej strony jej
dłoni.
-
Izuś, nie ma innej kobiety. Jesteś tylko ty. I wiem, że twoja mama miała rację
mówiąc, że nie jestem odpowiedni, ale twoje słowa mnie ucieszyły jeszcze
bardziej. I niech twoja mama nie martwi się. Zaręczyny będą takie jak trzeba –
powiedział mężczyzna i pokazał jej czerwone pudełeczko.
Dziewczyna
wspięła się na palce i pocałowała go. Kochała go. Był tylko on i w końcu mogła
się cieszyć tym, że ma go tylko dla siebie. Nie chciała aby w tak ważnym dla
nich dniu w jego zielonych tęczówkach gościła choć nutka smutku. Nie miał
powodów, żeby się obwiniać o to, że Iza bała się wyznać swoje uczucia. A to, że
on dłużej odkrywał swoją miłość do niej… Po prostu tak musiało być.
'm � - a � � �� rgia","serif";
mso-bidi-font-family:"Times New Roman"'>- A gdzie to się wybieracie? Kupiliśmy
ciasto myślałem, że może jakaś kawa z Michałem czy coś – powiedział Krzysiek.
- Do moich rodziców. Muszę im pokazać
nową dziewczynę, a swoją drogą to zamierzamy się później postarać o małego
Bartmana – powiedział Zbyszek z cwaniackim uśmiechem za co oberwał od śmiejącej
się Izy sójkę w bok.
- A to Krzysiu nie przeszkadzajmy im w
tej ciężkiej pracy – stwierdził Damian i puścił do Bartmana oczko.
Para, wyszła z mieszkania.
- Chłopaki, nie chcę was wyganiać, ale
Michał jest w słabym nastroju na ciasto, więc… - zaczęła Karina, ale nie
dokończyła, bo Krzysiek jej przerwał.
- … więc my się już ulatniamy. I nie
wiem jak, ale jakoś podzielimy się w opiece nad Michałem. Nie możemy go
zostawić samego, w końcu dzięki jego fenomenalnej grze udało nam się wejść do
pierwszej szóstki.
Krzysiek i Damian wyszli z mieszkania
bruneta, a Karina zaczęła robić herbatę dla siebie i Michała. Nie zauważyła
kiedy w kuchni znalazł się siatkarz. Jego smutne brązowe tęczówki uważnie
przypatrywały się dziewczynie. Kiedy widział, że nie da rady sobie zrobić nawet
głupiej herbaty ogarnęła go rozpacz. Frustracja wzrosła. Był zdany na czyjąś
łaskę lub nie łaskę.
- Wyjdź stąd – powiedział mężczyzna.
- Słucham? – spytała dziewczyna.
- Powiedziałem wyjdź stąd. Dam sobie
radę – powtórzył.
- Michał, przestań się denerwować.
Wszystko będzie dobrze. Za kilka dni zaczniesz rehabilitacje i wrócisz do
sprawności fizycznej.
- Do niczego nie wrócę rozumiesz?!
Straciłem wszystko co było dla mnie sensem życia. Teraz jestem kimś, kto
potrzebuje czyjejś litości!
- Michał, ale ja nie jestem tutaj z
litości. Chcę ci tylko pomóc – Karina, próbowała w jakiś sposób wyjaśnić
wszystko.
- Wyjdź stąd! – krzyknął siatkarz, a po
chwili usłyszał jak drzwi od jego mieszkania zamykają się za płaczącą brunetką.
nie nie wiemy że jeszcze 5 i koniec, ja nie dopuszczam do siebie tej myśli, bo jak to zrobię to się całkiem zdołuje, a nie mogę bo jutro czeka mnie obrona które się boje jak cholera...
OdpowiedzUsuńjestem w stanie dziś zrozumieć perypetii u obydwóch par, a raczej rozterki Michała i Izy, Misiek był przez całe życie niezależny, zawsze robił wszystko sam i dążył do upragnionego celu, a teraz musi być zdany na innych, wiem jak to jest przynajmniej po części, ponieważ sama wolę się pomęczyć z czymś niż poprosić kogoś o pomoc, dopiero gdy już kompletnie sobie nie radzę to szukam kogoś kto mógł by pomóc, a Michał teraz wie że uzależnił się od swoich przyjaciół z drużyny, wiadomo ze oni nie robią tego z przymusu, ale jemu i tak jest ciężko, jeszcze dochodzi ta cała sprawa z Kariną i Julią która go zostawiła gdy okazało się że nie będzie chodził, teraz Bąkiewicz boi się że tak samo jak przez byłą narzeczoną zostanie odtrącony również przez brunetkę
muszę powiedzieć ze nie spodziewałam się takich słów z ust mamy Izy, jeszcze jak jej dopiekła że Kubiak bardziej do niej pasował, czy ona nie widzi że z Zibim jej córka jest szczęśliwa? szkoda mi i Izki i Zbyszka bo oboje czują że ten związek nie będzie w pełni akceptowany, a tutaj jest już wszystko na poważne przecież ślub zbliża się wielkimi krokami, co innego jak to jest luźny związek i rodzicielce coś tam może nie pasować, a tak... ważne jest przynajmniej to że Iza wytłumaczyła Bartmanowi że to co było wcześniej powinni zostawić za sobą a patrzeć tylko na to co jest przed nimi
niech Michał nie będzie głupi i powie Karinie co do niej czuje...
OdpowiedzUsuńprzecież ona nie jest Julią....
na pewno go nie zostawi....
przecież gdyby miała to zrobić to zrobiła by to już dawno....
a ona jest przy nim i wspiera go w tych ciężkich chwilach...
mam nadzieję że mama Izy w końcu przekona się do Zbyszka....
w końcu na pewno zależy jej na szczęściu córki....
czekam na nexta
pozdrawiam;***
Cieszę się, że Michał uczęszcza na rehabilitacje i ja w przeciwieństwie do niego wierzę, że rehabilitacja przyniesie oczekiwany rezultat ; ). Zarówno Michał jak i Karina boją się wyznać swoich uczuć. Ich relacje powiedziałabym, że są lekko skomplikowane. Mam nadzieję, że wszystko między nimi się ułoży ;*.
OdpowiedzUsuńZbyszek w końcu usłyszał jak bardzo ranił swoim zachowaniem Izę. Długo czasu zajęło im wyznanie swoich uczuć, ale nareszcie wszystko się dobrze skończyło. Szkoda, że rodzice Izy nie do końca akceptują Zibiego, ale liczę, że się do niego przekonają. Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek. Powiadomcie mnie ;D
Pozdrawiam Marlena
Co ale dlaczego tylko pięc? Ja chce zyby było dużo więcej!!! A przechodząc do rozdziału to jest świetny... dobrze, że Michał wreszcie postanowił zacząć rehabilitację ona na pewno mu pomoże... a co do Zbyszka to chyba nie spodziewał się, że Iza od tak dawa ukrywała swoje uczucia do niego, ale dobrze, że się dowiedział:):)
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny rozdział:)
Pozdrawiam:*
o żesz kurde!!! jak 5, ja protestuję;) a tak naprawdę, na smutki czas będzie potem....co do rozdziału, jestem dumna z Michaął że wreszcie się wziął za siebie i z Kariny że przy nim trwa. A Zbyszko i i Iza, cóż, sielanka. ach ta mam, mogla sobie podarować;))) ja też mam remont;/.//
OdpowiedzUsuńJak to tylko 5?? ja się nie zgadzam protestuję napiszę do szefa on wam zabroni kończyć;p no szkoda, przykro się będzie rozstać z tą historią :(. Wracając do notki echh chciałoby się powiedzieć na sytuację Michała, któremu niewątpliwie jest ciężko. Każdemu by to podcięło skrzydła i w jakimś sensie pozbawiło wiary we własnego siebie. Powoli otrząsa się z pierwszego szoku. Może liczyć na wsparcie Kariny jednak boi się tego, że ona go zostawi...też odjedzie jak Julka...dlatego tak bardzo pohamowuje swoje emocje i uczucia względem niej. A ona nie wie jakby miała mu powiedzieć, że go kocha. Iza i Zbyszek hmm w jakimś stopniu ciągle przeszłość bezowocnej miłości do Zbyszka powraca za sprawą osoby jej matki, która na każdym kroku jej to przypomina, a jednak połączyła ich miłość to jedyna i prawdziwa, są tacy szczęśliwi. Bajka :)
OdpowiedzUsuńtylko 5? :(( smutno mi na samą myśl... uwielbiam to opowiadanie. uwielbiam!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Karina i Michał wyznają sobie miłość. pasowałoby!
natomiast te oświadczyny Bartmana... mmmm. i rozpływam się. oczywiście, że on jest tylko Izy, oczywiście, że to jest wielka miłość. niesamowite.
czekam na następny!
Nikt nie jest idealny, droga mamo! Tak mi szkoda Michała i Kariny...trochę podobna sytuacja jak na początku z Izą i Zbyszkiem...żeby się tylko skończyła podobnie! :) Tylko 5...:( Przecież to już, zaraz...nic, tylko siąść i płakać!
OdpowiedzUsuńP.S. Życzę szybkiego remontu ^^
Pozdrawiam, M. [neonow-szept]
Ja tak uwielbiam to opowiadanie,ze nie wyobrażam sobie ze to koniec. Dobrze ze Zibi usłyszał te słowa. Niech wie,ze Iza od zawsze darzyła go ogromnym uczuciem. A jego słowa tylko mnie utwierdziły w tym,ze powinni ze sobą być do końca życia. Żal mi tylko Kariny i Michała. Mimo tego,ze kochają sie do szaleństwa to oboje boją się wyznać sobie miłość. Mam nadzieję,ze w najmniej oczekiwanym przez nich momencie ujawnią swoje uczucia :) Aż żal ze tylko jeszcze 5 rozdziałów :( Całuski :*
OdpowiedzUsuńCud miód i malinka:)
OdpowiedzUsuńNo świetnie ci wyszedł ten rozdział. W ogóle obie jesteście super. Nie wiem skąd bierzecie inspiracje. Ale świetnie.
Ja sobie pozwolę zacytować znaną i lubianą Jusię ;p "Jak cię kopnę, to.." no :D te słowa kieruję do Michała, bo jemu to w tym wypadku chyba rozum odebrało. Helo! Żyje! Czy to nie cud? Dalej ma prawo korzystać z wszystkiego co los mu przyniesie. A ma obok siebie cudowną kobietę, którą kocha i ona kocha go i nie chcę słyszeć żadnego pird.zielenia o tym, że będzie sam. Wrrrr.... ;p
OdpowiedzUsuńA Iza i Zbyszek to po prostu poezja ^^ oj tam :) uwielbiam ich :)
Zaniepokoiła mnie ta rozmowa jej z matką i ten stosunek do Zbyszka... Dobrze, że Iza szła zaparte w to co czuła. Przeszłość już za nimi i nie ma co jej rozpamiętywać. Tak myślałam... To zraniło Zibiego. Ale myślę, że dobrze się stało, że to słyszał. Te jego łzy... Gdzie mogę znaleźć takiego faceta? Uczuciowego :) Oj, wróżę im wszystko co najlepsze ;)
Mam nadzieję, że przez te 5 odcinków mi tu nie nakiełbasicie ;p znaczy proszę Michała i Karinkę zusammen do kupy :D haha
A na serio to wolę nie myśleć, że niebawem to kończycie :( buuuuuu :(
Pozdrawiam