Iza siedząc na kanapie w salonie w
dłoniach trzymała kawałek papieru – swoje wyniki. To przecież miały być tylko
rutynowe badania, trochę pobranej krwi, kilka godzin w kolejkach do kolejnych
specjalistów po których miało się po raz kolejny okazać, że wszystko jest w
porządku, a ona sama będzie miała przez najbliższy rok spokój. Jednak teraz
było zupełnie inaczej. Dziewczyna z przerażeniem spojrzała na rząd jakiś
znaczków na kartce, a po jej bladych policzkach wolno potoczyły się kolejne
kropelki łez. Słowa lekarza cały czas huczały w jej głowie powodując, że całej
jej ciało drżało: ‘Przykro mi pani Izo, ale w przyszłości nie będzie pani mogła
zajść w ciąże.” To jedno zdanie spowodowało, że całe jej dotychczasowe życie
przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Blondynka doskonale zdawała sobie sprawę
z tego jak Zbyszek pragnął zostać ojcem. Zawsze powtarzał jej, że w przyszłości
będą mieć gromadkę dzieci, a już najlepiej byłoby gdyby mógł skompletować z
nich całą drużynę siatkarska. W takich momentach dziewczyna z uśmiechem mu potakiwała.
Przecież marzyła o tym samym. Chciała aby ich miłość dała początek nowemu
życiu, aby Kruszynka która przez dziewięć miesięcy rosłaby pod jej sercem
otrzymała tyle miłości ile oboje w sobie mają, aby rosła, rozwijała się i
poznawała świat który oni jej pokażą. A tymczasem teraz te wszystkie plany i
marzenia miałby pozostać w sferze wyobraźni, bez realnego ich spełnienia. Iza
rzucając papier z wynikami na blat stołu schowała twarz w dłonie i cichutko
szlochała. Zupełnie nie wiedziała jak ma o tym wszystkim powiedzieć Zbyszkowi,
szczególnie teraz kiedy on tak bardzo zaangażował się w przygotowania do ich
ślubu. Każdą wolną chwilę poświęcał na to, aby razem z narzeczoną załatwić
wszystkie sprawy, które miały sprawić, ze ten dzień będzie dla nich wyjątkowy.
Miało być jak w prawdziwej bajce. Po tylu latach w końcu oboje znaleźli spokój
i miłość w swoich ramionach i nic nie miało prawa zagłuszyć ich szczęścia.
Rzeczywistość była jednak brutalna. Iza nawet nie chciała myśleć co by się stało
gdyby w tym momencie Bartman ją zostawił, w końcu miałaby do tego całkowite
prawo i ona powinna była w takiej sytuacji zaakceptować jego zachowanie, z
drugiej zaś strony czuła, że jeżeli ich ślub dojdzie do skutku to do końca
życia nie pozbędzie się wyrzutów sumienia. Przecież ona uniemożliwiłaby mu
spełnienie największego marzenia – posiadania dziecka. Nie mogła mu dać tego o
czym on pragnął odkąd tylko zaczął poważniej myśleć o swojej przyszłości.
Brunet na każdym kroku powtarzał jej, że ich przyszłe dzieci będą zapewne najpiękniejszymi
Kruszynkami pod Słońcem, a on nigdy nie będzie dla nich ‘niedzielnym tatusiem’.
Niejednokrotnie opowiadał jej o tym, jak będą wyglądać ich wymarzone wakacje
kiedy na świecie pojawi się maleńka Istotka będąca owocem ich wielkiej miłości.
Ona też wierzyła, że ich przyszłość będzie należała do tych szczęśliwych,
pozbawiona piętrzących się problemów, obsypana płatkami róż. W najgorszych
snach nie przypuszczała, że kiedykolwiek spotka ją coś nieprawdopodobnego. To
mogło przydarzyć się każdemu, ale nie jej. Przecież jej to nigdy nie dotyczyło.
Była zdrową, młodą dziewczyną, która marzyła o dużej rodzinie, a wszystko
wskazywało na to, że do końca swoich dni będzie samotna.
Dziewczyna słysząc dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach momentalnie się wyprostowała. Blondynka w pośpiechu wytarła wierzchem dłoni mokre ślady łez na policzkach. Jej ciało mimowolnie drżało, a ona w żaden sposób nie mogła nad tym zapanować.
- Już jestem! – z przedpokoju dobiegał ją roześmiany głos Bartmana – To co się dzieję na mieście to przechodzi ludzkie pojęcie. Znowu ponad godzinę stałem w korku. Nawet zajechałem po ciebie do salonu, ale Karina powiedziała mi, że zadzwoniłaś rano i wzięłaś sobie wolne. – kroki siatkarza były już coraz bliżej niej, a kropelki słonej cieczy jak na złość nawet na chwilę nie przestały wydostawać się spod jej powiek – Przy okazji dowiedziałem się co u Michała. Już dawno nie miałem okazji z nim dłużej porozmawiać, szuka mieszkania. Podobno ma na oku jakąś ofertę i dzisiaj mieli jechać z Kariną ją sprawdzić. No i chodzi na rehabilitację a to najważniejsze. Izka jesteś? – wchodząc do salonu brunet rozejrzał się uważnie dookoła, widząc dziewczynę na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech – Dlaczego się nie odzywasz? – podchodząc bliżej nachylił się nad nią, żeby ja pocałować i dopiero teraz zobaczył mokre ślady na jej policzkach – Kochanie, co się stało?
Momentalnie usiadł obok niej i obejmując ją swoimi silnymi ramionami mocno przytulił ją do siebie.
- Skarbie, czemu płaczesz? Coś się wydarzyło? Ktoś ci coś zrobił? Dlaczego nic nie mówisz?
Blondynka oswobadzając się z jego uścisku sięgnęła dłonią po wyniki poczym pokazała je chłopakowi.
- Nic z tego nie rozumiem. – Zbyszek uważnie lustrując rząd literek lekko pokręcił głową – Izka o co w tym wszystkim chodzi.
- Nie mogę mieć dzieci. – jej zielone tęczówki wciąż szkliły się od łez – Nie mogę dać ci tego o czym tak bardzo marzyłeś. Nigdy nie będę mogła tulić naszego dziecka do swojej piersi. – jej głos wyraźnie się łamał – Ja cię przepraszam Zbyszek. Ja zrozumiem jeśli odwołasz cały ślub, może to i lepiej przynajmniej będziesz mógł spotkać kobietę, która…
Nie dokończyła czując jak siatkarz mocno przytula ją do siebie.
- Kochanie co ty najlepszego wygadujesz? Przecież to ciebie kocham i damy radę. Przejdziemy przez to razem. Przecież istnieje jeszcze adopcja, możemy dać prawdziwy dom dziecku, które tego potrzebuję. Wszystko będzie dobrze, tylko proszę cię nigdy więcej nie mów mi, żebym cię zostawił. Słyszysz, nigdy. – głaszcząc ją delikatnie po włosach sam próbował powstrzymać łzy, które zaczęły gromadzić się pod jego powiekami – Będzie dobrze, skarbie. Zaufaj mi…
Dziewczyna słysząc dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach momentalnie się wyprostowała. Blondynka w pośpiechu wytarła wierzchem dłoni mokre ślady łez na policzkach. Jej ciało mimowolnie drżało, a ona w żaden sposób nie mogła nad tym zapanować.
- Już jestem! – z przedpokoju dobiegał ją roześmiany głos Bartmana – To co się dzieję na mieście to przechodzi ludzkie pojęcie. Znowu ponad godzinę stałem w korku. Nawet zajechałem po ciebie do salonu, ale Karina powiedziała mi, że zadzwoniłaś rano i wzięłaś sobie wolne. – kroki siatkarza były już coraz bliżej niej, a kropelki słonej cieczy jak na złość nawet na chwilę nie przestały wydostawać się spod jej powiek – Przy okazji dowiedziałem się co u Michała. Już dawno nie miałem okazji z nim dłużej porozmawiać, szuka mieszkania. Podobno ma na oku jakąś ofertę i dzisiaj mieli jechać z Kariną ją sprawdzić. No i chodzi na rehabilitację a to najważniejsze. Izka jesteś? – wchodząc do salonu brunet rozejrzał się uważnie dookoła, widząc dziewczynę na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech – Dlaczego się nie odzywasz? – podchodząc bliżej nachylił się nad nią, żeby ja pocałować i dopiero teraz zobaczył mokre ślady na jej policzkach – Kochanie, co się stało?
Momentalnie usiadł obok niej i obejmując ją swoimi silnymi ramionami mocno przytulił ją do siebie.
- Skarbie, czemu płaczesz? Coś się wydarzyło? Ktoś ci coś zrobił? Dlaczego nic nie mówisz?
Blondynka oswobadzając się z jego uścisku sięgnęła dłonią po wyniki poczym pokazała je chłopakowi.
- Nic z tego nie rozumiem. – Zbyszek uważnie lustrując rząd literek lekko pokręcił głową – Izka o co w tym wszystkim chodzi.
- Nie mogę mieć dzieci. – jej zielone tęczówki wciąż szkliły się od łez – Nie mogę dać ci tego o czym tak bardzo marzyłeś. Nigdy nie będę mogła tulić naszego dziecka do swojej piersi. – jej głos wyraźnie się łamał – Ja cię przepraszam Zbyszek. Ja zrozumiem jeśli odwołasz cały ślub, może to i lepiej przynajmniej będziesz mógł spotkać kobietę, która…
Nie dokończyła czując jak siatkarz mocno przytula ją do siebie.
- Kochanie co ty najlepszego wygadujesz? Przecież to ciebie kocham i damy radę. Przejdziemy przez to razem. Przecież istnieje jeszcze adopcja, możemy dać prawdziwy dom dziecku, które tego potrzebuję. Wszystko będzie dobrze, tylko proszę cię nigdy więcej nie mów mi, żebym cię zostawił. Słyszysz, nigdy. – głaszcząc ją delikatnie po włosach sam próbował powstrzymać łzy, które zaczęły gromadzić się pod jego powiekami – Będzie dobrze, skarbie. Zaufaj mi…
TYMCZASEM
Karina z delikatnym uśmiechem na ustach przyglądała się Michałowi, który z ogromnym zainteresowaniem oglądał wnętrze mieszkania, którego ofertę znalazła kilka dni temu w salonie. Na nowo wybudowanym osiedlu w spokojnej okolicy, z dużym metrażem, na parterze i z podjazdem na wózek mieszkanie było wręcz idealne dla Bąkiewicza, ponad to ośrodek, w którym odbywały się jego zajęcia z rehabilitantem była dość blisko i chłopak mógł spokojnie sam się tam dostać bez największych problemów.
- I jak się podoba? – dziewczyna posłała w jego stronę serdeczny uśmiech
- Jest idealnie. – brunet zaśmiał się radośnie – Karinka nie wiem jak takie mieszkanie wytrzasnęłaś, ale jesteś po prostu wielka.
Brunetka pokręciła lekko głową. Z ogromna przyjemnością musiała przyznać, że ich stosunki z dnia na dzień były coraz lepsze. Dogadywali się zupełnie tak jak na początku swojej znajomości w Bełchatowie. Mogli godzinami rozmawiać o wszystkim i o niczym, a żadne z nich nawet przez chwilę nie czuło się znużone czy zażenowane. Z racji tego jakie uczucie uczyło ich kiedyś doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że czy chcą tego czy nie to znają się na tyle dobrze, że mogli łatwo zorientować się kiedy coś jest nie tak. Dlatego też to Karina jako jedna ze wszystkich przyjaciół Michała bez żadnego sprzeciwu znosiła wszystkie jego humorki. Nadal miała do niego ogromną słabość, a w jego czekoladowych tęczówkach mieścił się cały jej świat. Kochała go z całego serca i nie raz nie dwa powstrzymywała się przed tym, żeby nie powiedzieć mu o tym co tak naprawdę do niego czuje, że jest dla nie najważniejszym mężczyzną pod słońcem. Nie mniej jednak nie mogła tak uczynić. Bała się, że Bąkiewicz najzwyczajniej w świecie pomyśli sobie, że ona wszystko to co robiła dla niego do tej pory uzna po prostu za jej litość i wyrzuty sumienia z przed lat. A tego nie chciała. Nie była przy nim z litości! Nawet przez głowę jej to nie przeszło, ona po prostu potrzebowała jego bliskości, musiała wiedzieć, że wszystko jest z nim w porządku, w innym wypadku oszalałaby z żalu, że sama była przyczyną ich rozstania. Chociaż od tego feralnego zdarzenia minęło już tyle miesięcy Karina za każdym razem kiedy zamykała powieki widziała smutny wyraz twarzy Michała, kiedy mówiła mu o swoim wyjeździe do Włoch. Jak bumerang powracały do niej wszystkie słowa, które wtedy powiedziała. Wiedziała, że było mu ciężko, doskonale wiedziała, że cierpi, ale nic nie mogła na to poradzić.
- Okolica jest naprawdę spokojna, więc mogą być państwo spokojni o swoją prywatność – wysoka młoda agentka nieruchomościami uśmiechnęła się delikatnie w ich kierunku – Sama jestem mężatką i doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo młodym małżeństwom zależy na zachowaniu jak największej intymności.
- Ale my… - Karina chciała coś powiedzieć, ale Michał skutecznie jej przerwał
- Dziękujemy bardzo za informacje. A czy możemy z żoną się sami rozejrzeć po mieszkaniu? Nie będzie to sprawiało jakiś problemów?
- Ależ skąd. To w takim razie ja państwa zostawiam, a sama udam się do dozorcy, za pięć minut wrócę i wtedy państwo powiedzą mi czy są zdecydowani na kupno czy będziemy szukać czegoś innego.
- Oczywiście.
Bąkiewicz odprowadził agentkę wzrokiem do wyjścia, a Karina była tak zaskoczona jego zachowaniem, że nie była w stanie nic powiedzieć. Jakaś obca kobieta wzięła ich za małżeństwo, a on zamiast zaprzeczyć tylko utwierdził ją w jej przekonaniu.
- Co to miało być? – dopiero po kilku sekundach dziewczyna wróciła z powrotem do rzeczywistości – Dlaczego nie powiedziałeś jej prawdy?
- A czy to istotne? – chłopak zaśmiał się radośnie podjeżdżając wózkiem bliżej niej – Lepiej powiedz co sądzisz o mieszkaniu?
- Myślę, że jest idealne. Duże, przestronne, jasne. Możesz bez najmniejszych problemów się poruszać. No i najważniejszy jest podjazd dla wózków będziesz mógł bez niczyjej pomocy wyjść na dwór czy udać się na rehabilitację, a przecież właśnie o to ci chodziło. Nie powinieneś nawet przez chwilę się wahać tylko podpisać tą umowę zanim ktoś inny sprzątnie ci to mieszkania spod nosa.
Brunet energicznie pokiwał głową na znak zgody, a jego brązowe tęczówki nawet na chwilę nie przestały wpatrywać się w dziewczynę.
- Wszystko ładnie, pięknie tylko co ja będę robił sam w taki wielkim mieszkaniu? – na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, a prawa brew w znaczący sposób powędrowała ku górze
- Masę rzeczy. Możesz zaprosić całą drużynę Politechniki i wszyscy się pomieszczą, możesz w końcu zaprosić swoich braci z rodzinami na kilka dni i bawić się w najlepsze.
- Karina nie zrozumiałaś mnie. – śmiejąc się pod nosem Michał lekko pokręcił głową – Mi nie chodziło o to.
- A w takim razie o co?
- Zamieszkasz ze mną?
Zdziwiona spojrzała uważnie na Bąkiewicza. Nigdy nie sądziła, ze on sam z własnej woli zada jej takie pytanie, szczególnie zważając na ich wspólną przeszłość.
- Słucham?
- Zamieszkaj ze mną. I tak jesteś u mnie więcej czasu niż w swoim mieszkaniu, a tutaj spokojnie oboje się pomieścimy, a i salon masz prawie pod nosem więc nie musisz tracić czasu na dojazd do pracy? No proszę cię, nie daj się prosić.
- Michał, ja nie wiem czy…
- Nie musisz się mnie bać, przecież ja nie gryzę. – jego uśmiech sprawił, że brunetka nie mogła mu się oprzeć – Wiesz, że nie lubię być sam, a w to mieszkania jest tak duże, że spokojnie mógłbym się w nim zgubić. Potrzebuje kogoś kto będzie w stanie mnie tu odnaleźć, a tylko ty umiesz to zrobić.
Jego czujny wzrok lustrował uważnie każdą nawet najmniejszą mimikę twarzy dziewczyny. W momencie kiedy brunetka chciała już coś powiedzieć, drzwi mieszkania otworzyły się a w progu stanęła uśmiechnięta agentka nieruchomościami.
- I jak zdecydowaliście się państwo?
- Karina?
Spoglądając w jego tęczówki nie mogła mu odmówić. Uśmiechając się delikatnie pod nosem lekko kiwnęła na znak zgody.
- Idealnie! Bierzemy to mieszkanie.
Wyraz twarzy Michała mówił tylko jedno – był szczęśliwy, a ona uważnie mu się przyglądając pragnęła już tylko tego, aby zawsze tak zostało…
Karina z delikatnym uśmiechem na ustach przyglądała się Michałowi, który z ogromnym zainteresowaniem oglądał wnętrze mieszkania, którego ofertę znalazła kilka dni temu w salonie. Na nowo wybudowanym osiedlu w spokojnej okolicy, z dużym metrażem, na parterze i z podjazdem na wózek mieszkanie było wręcz idealne dla Bąkiewicza, ponad to ośrodek, w którym odbywały się jego zajęcia z rehabilitantem była dość blisko i chłopak mógł spokojnie sam się tam dostać bez największych problemów.
- I jak się podoba? – dziewczyna posłała w jego stronę serdeczny uśmiech
- Jest idealnie. – brunet zaśmiał się radośnie – Karinka nie wiem jak takie mieszkanie wytrzasnęłaś, ale jesteś po prostu wielka.
Brunetka pokręciła lekko głową. Z ogromna przyjemnością musiała przyznać, że ich stosunki z dnia na dzień były coraz lepsze. Dogadywali się zupełnie tak jak na początku swojej znajomości w Bełchatowie. Mogli godzinami rozmawiać o wszystkim i o niczym, a żadne z nich nawet przez chwilę nie czuło się znużone czy zażenowane. Z racji tego jakie uczucie uczyło ich kiedyś doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że czy chcą tego czy nie to znają się na tyle dobrze, że mogli łatwo zorientować się kiedy coś jest nie tak. Dlatego też to Karina jako jedna ze wszystkich przyjaciół Michała bez żadnego sprzeciwu znosiła wszystkie jego humorki. Nadal miała do niego ogromną słabość, a w jego czekoladowych tęczówkach mieścił się cały jej świat. Kochała go z całego serca i nie raz nie dwa powstrzymywała się przed tym, żeby nie powiedzieć mu o tym co tak naprawdę do niego czuje, że jest dla nie najważniejszym mężczyzną pod słońcem. Nie mniej jednak nie mogła tak uczynić. Bała się, że Bąkiewicz najzwyczajniej w świecie pomyśli sobie, że ona wszystko to co robiła dla niego do tej pory uzna po prostu za jej litość i wyrzuty sumienia z przed lat. A tego nie chciała. Nie była przy nim z litości! Nawet przez głowę jej to nie przeszło, ona po prostu potrzebowała jego bliskości, musiała wiedzieć, że wszystko jest z nim w porządku, w innym wypadku oszalałaby z żalu, że sama była przyczyną ich rozstania. Chociaż od tego feralnego zdarzenia minęło już tyle miesięcy Karina za każdym razem kiedy zamykała powieki widziała smutny wyraz twarzy Michała, kiedy mówiła mu o swoim wyjeździe do Włoch. Jak bumerang powracały do niej wszystkie słowa, które wtedy powiedziała. Wiedziała, że było mu ciężko, doskonale wiedziała, że cierpi, ale nic nie mogła na to poradzić.
- Okolica jest naprawdę spokojna, więc mogą być państwo spokojni o swoją prywatność – wysoka młoda agentka nieruchomościami uśmiechnęła się delikatnie w ich kierunku – Sama jestem mężatką i doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo młodym małżeństwom zależy na zachowaniu jak największej intymności.
- Ale my… - Karina chciała coś powiedzieć, ale Michał skutecznie jej przerwał
- Dziękujemy bardzo za informacje. A czy możemy z żoną się sami rozejrzeć po mieszkaniu? Nie będzie to sprawiało jakiś problemów?
- Ależ skąd. To w takim razie ja państwa zostawiam, a sama udam się do dozorcy, za pięć minut wrócę i wtedy państwo powiedzą mi czy są zdecydowani na kupno czy będziemy szukać czegoś innego.
- Oczywiście.
Bąkiewicz odprowadził agentkę wzrokiem do wyjścia, a Karina była tak zaskoczona jego zachowaniem, że nie była w stanie nic powiedzieć. Jakaś obca kobieta wzięła ich za małżeństwo, a on zamiast zaprzeczyć tylko utwierdził ją w jej przekonaniu.
- Co to miało być? – dopiero po kilku sekundach dziewczyna wróciła z powrotem do rzeczywistości – Dlaczego nie powiedziałeś jej prawdy?
- A czy to istotne? – chłopak zaśmiał się radośnie podjeżdżając wózkiem bliżej niej – Lepiej powiedz co sądzisz o mieszkaniu?
- Myślę, że jest idealne. Duże, przestronne, jasne. Możesz bez najmniejszych problemów się poruszać. No i najważniejszy jest podjazd dla wózków będziesz mógł bez niczyjej pomocy wyjść na dwór czy udać się na rehabilitację, a przecież właśnie o to ci chodziło. Nie powinieneś nawet przez chwilę się wahać tylko podpisać tą umowę zanim ktoś inny sprzątnie ci to mieszkania spod nosa.
Brunet energicznie pokiwał głową na znak zgody, a jego brązowe tęczówki nawet na chwilę nie przestały wpatrywać się w dziewczynę.
- Wszystko ładnie, pięknie tylko co ja będę robił sam w taki wielkim mieszkaniu? – na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, a prawa brew w znaczący sposób powędrowała ku górze
- Masę rzeczy. Możesz zaprosić całą drużynę Politechniki i wszyscy się pomieszczą, możesz w końcu zaprosić swoich braci z rodzinami na kilka dni i bawić się w najlepsze.
- Karina nie zrozumiałaś mnie. – śmiejąc się pod nosem Michał lekko pokręcił głową – Mi nie chodziło o to.
- A w takim razie o co?
- Zamieszkasz ze mną?
Zdziwiona spojrzała uważnie na Bąkiewicza. Nigdy nie sądziła, ze on sam z własnej woli zada jej takie pytanie, szczególnie zważając na ich wspólną przeszłość.
- Słucham?
- Zamieszkaj ze mną. I tak jesteś u mnie więcej czasu niż w swoim mieszkaniu, a tutaj spokojnie oboje się pomieścimy, a i salon masz prawie pod nosem więc nie musisz tracić czasu na dojazd do pracy? No proszę cię, nie daj się prosić.
- Michał, ja nie wiem czy…
- Nie musisz się mnie bać, przecież ja nie gryzę. – jego uśmiech sprawił, że brunetka nie mogła mu się oprzeć – Wiesz, że nie lubię być sam, a w to mieszkania jest tak duże, że spokojnie mógłbym się w nim zgubić. Potrzebuje kogoś kto będzie w stanie mnie tu odnaleźć, a tylko ty umiesz to zrobić.
Jego czujny wzrok lustrował uważnie każdą nawet najmniejszą mimikę twarzy dziewczyny. W momencie kiedy brunetka chciała już coś powiedzieć, drzwi mieszkania otworzyły się a w progu stanęła uśmiechnięta agentka nieruchomościami.
- I jak zdecydowaliście się państwo?
- Karina?
Spoglądając w jego tęczówki nie mogła mu odmówić. Uśmiechając się delikatnie pod nosem lekko kiwnęła na znak zgody.
- Idealnie! Bierzemy to mieszkanie.
Wyraz twarzy Michała mówił tylko jedno – był szczęśliwy, a ona uważnie mu się przyglądając pragnęła już tylko tego, aby zawsze tak zostało…
ech ja tutaj u Was chyba będę już płakać do końca tego opowiadania,, tak jest mi żal Izy nawet nie wiecie jak bardzo, czemu tak już jest że ci który pragną dziecka najbardziej na świecie , potem zostają sprowadzeni na zmienię taką brutalną wiadomością? Iza płakała a ja płakałam razem z nią, ale była pewna że Zibi jej nie zostawi, tak ,tutaj uwielbiam Zbyszka najbardziej na świecie on potrafi się zachować tak jak ja od niego oczekuję,cieszę się ze te wieści wypłynęły od razu a nie że blondynka skrywała by je przed Bartmanem coraz bardziej się załamując
OdpowiedzUsuńMichał mnie zaskoczył, bardzo, bardzo zaskoczył, ale on przecież sam czuje że Karina to ta jedyna i mimo że boi się tego co będzie to ja tam wiem że im się uda,oni na nowo małymi koczkami odnajdą tą miłość która ich połączyła, a jeszcze teraz gdy razem zamieszkają to już w ogóle jestem szczęśliwa
Matko, dlaczego akurat to musiało spotkać Izę i Zbyszka? Parę, która dla swojego maleństwo zrobiłaby wszystko, dała tyle miłości i rodzinnego ciepła. Życie jest niesprawiedliwe bo ci co nie są godni miana rodziców często otrzymują ten wspaniały dar a tacy dla których poczęte dziecko byłoby najwspanialszym darem od Boga zostają z niczym. Ale tu mi zaimponował Zbyszek, bo faceci reagują różnie. Zaraz się zaczynają jakieś gadki, że nie będzie przekazania genów i tym podobne rzeczy. Dla niego najważniejsza jest Iza. Zdaje sobie sprawę, że cierpi i chcę przez to razem ze swoją ukochaną. To jest piękne! ;D
OdpowiedzUsuńBąkiewicz to już by chyba chciał być tym małżeństwem z Kariną tylko tak nie bardzo wie jak się za to wszystko zabrać. Może wspólne mieszkanie pozwoli im zrozumieć co tak naprawdę ich łączy i co do siebie czują ;)
Ja Was dziewczynki przepraszam za to, że pod ostatnią notką nie zostawiłam po sobie śladu ale miałam tak gigantyczne zaległości, że za nic na świecie nie mogłam ich pogodzić z napisaniem notki i innymi sprawami, którymi zajmuję się podczas wakacji. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Pozdrawiam ;***
O matko! tego to się nie spodziewałam. Dosłownie ścięło mnie z nóg :(((( Iza i Zbyszek sobie na to nie zasłużyli :( przeszli tak ciężko drogę do bycia razem, że miałam nadzieje, że pójdzie teraz jak z płatka i będą mieli dzidziusia, dom i kochającą się rodzinę. To dramat dla Izy, wyobrażam sobie jak cierpi :(((( wiecie co pobeczałam się a to u mnie rzadkość . Postawa Zbyszka mi imponuje :) to świetny facet. Sobie zaadoptują małego dzidziusia i będą kochali jak swoje. Karina i Michał coś ku sobie ich pach, wszyscy wiedzą co, ale oni sami chyba jeszcze nie bardzo. Wspólne mieszkanie brzmi ciekawie. Może w końcu ruszy coś między nimi bo póki co są ostrożni. Cudownie jak dla mnie nie kończcie tej historii.
OdpowiedzUsuńBiedna Iza, nie myślałam, że spotka ją coś takiego, ale całe szczęście ma przy sobie Zbyszka, który jej nie zostawi:) a co do Michała to dobrze, ze wreszcie znalazł odpowiednie mieszkania dla siebie i że zaproponowal Karinie aby z nim zamieszkała... mam nadzieje, że dzięki temu ich stosunki ulegną zmianie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Ooooooj Izunia biedna ;( to naturalne, że się martwi i obawia reakcji Zbyszka, bo skoro ostatnio tak nagabywał o dzieciach, to chciała mu je dać. Ale przecież poza tym jest zdrowa i żyje. A Zbysiu ją kocha :)
OdpowiedzUsuńOoo widzisz? Wiedziałam, ze tak zareaguje :) bo on kochany jest i przecież tyle dzieci czeka n dom i na miłość :) wszystko będzie dobrze :) a kto wie, może Bóg da i się swojego malca też doczekają? :)
I co ja tu widzę :D wiedziałam od razu, że Karina tak wiesz o mieszkaniu wyłącznie dla Michała, a on że je kupuje dla nich ^^ ha, po co chłopu taka wielka chałupa? Kobiecej ręki potrzeba :) w sypialni też ^^ bo wybacz, że mówię o takich rzeczach ;p ale myślę że Michaś to w kwestii łóżkowej jak najbardziej sprawny ;p wiem, jestem okropna ;p
Jakie to słodkie udawanie małżeństwa :) i Kochanie ooooj :) powiedział tak, bo chce żeby tak kiedyś było ;)
Nasze dwie zagubione duszyczki :* ODnajda się jeszcze, ja to wiem :)
Pozdrawiam
To, co wydarzyło się na początku rozdziału...chyba bym tego nie przewidziała choć bym była wróżką! Rozdział może nie najweselszy...ale przynajmniej ma udane zakończenie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M. [neonow-szept.blog.onet.pl]
Jak to Ci nie wyszedł ? Nie gadaj głupot, nie potrzebnie marudzisz ; ). Odcinek bardzo mi się podoba. Biedna Iza ;/, nie będzie mogła mieć własnego dziecka. Cieszę się, że Zbyszek jej nie zostawi, Iza myślała, że teraz ją zostawi i będzie samotna do końca życia. Zibi ma rację... mogą adoptować jakieś dziecko, jest tyle dzieci, których rodzice nie chcą ;|. Miejmy nadzieję, że już teraz wszystko się ułoży.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Michał jest wreszcie szczęśliwy ; >. Karina nie spodziewała się, że poprosi ją, żeby z nim zamieszkała. Fajnie, że się zgodziła. Może dzięki temu wyznają sobie swoje uczucia ? Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Powiadomcie mnie oczywiście ;]
Pozdrawiam Marlena
Jak zaczyna się wszystko układać to zaraz coś się dzieje:). Nie może być nudno. Gratuluję talentu dziewczyny:)
OdpowiedzUsuńSuper, super, super;D Jak Iza mogła pomyśleć że Zbyszek ją zostawi tylko dlatego ze nie bedzie mogła mieć dzieci ;/ ehh no ale juz sie przekonała że nie odwoła ślubu i bedą razem szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńCo do Kariny to fajnie ze sie zgodziła zamieszkać z Michałem ;D teraz moga ułożyć sobie życie na nowo
jak Iza wogóle mogła pomyśleć że Zbyszek ją zostawić....
OdpowiedzUsuńpoza tym on naprawdę ją kocha...
i gdyby ją zostawił z takiego powodu to byłby totalnym kreetynem...
a Michaś w końcu znalazł mieszkanie....
no i zamieszka w nim z Kariną;)
czekam na nexta
pozdrawiam;***
o szoook ... ;o Zibi nie będzie mógł mieć dzieci ; ( Liczę że Karina się w końcu przełamie i powie Winiarowi co do niego czuje ... rozdział bardzo mi się podoba ; D . pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńo matko boska... może to pomyłka? z tymi wynikami? :(
OdpowiedzUsuńsama się poryczałam czytając to... a już nie wspomne, że kocham tą piosenkę Lifehouse, więc efekt od razu. siedzę i chlipię. jakiż on jest kochany. cudowny, wspaniały. jak on ją kocha... coś pięknego, buuu.
a co do Bąkiewiczów, to też widzę, że wszystko zmierza ku wybuchowi wielkiej miłości. i to wspólne mieszkanie jest początkiem ich wspólnej drogi. ponownie zresztą.
nie chcę myśleć o końcu opowiadania. nie nie nie :(
uwielbiam!
Jak ja kocham to opowiadanie. Potraficie połączyć w jednym rozdziale uczucie pozytywnego i negatywnego rozczarowania. Przynajmniej tak jest w tym rozdziale. I wcale się nie bałam,ze Zbyszek rzuci Izkę. Wiedziałam,ze tak zareaguje. I choć dla niej to koniec swiata to najważniejsze ze mają siebie,przecież miłość pokona wszystkie przeszkody. A Michał? Zaskoczył mnie :) Myslałam,ze nadal będzie odnosił się do Kariny z dystansem,a tu taka miła niespodzianka :) Mam nadzieję,ze to milowy krok do ich ostatecznego pojednania. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNo to wróciłam dziś i nadrabiam zaległości, których jest masa.
OdpowiedzUsuńGenialnie:***
Szkoda mi Izy, ale cieszę się ze szczęścia Kariny i Bąka.