wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 27 – „Gdybym to co kocham w Tobie zmienić w kroplę miał, byłaby to najpiękniejsza łza.”


Iza, po wiadomości, którą dostała od lekarza nie umiała się podnieść. Przestało ją cokolwiek interesować i zajmować. Kilka razy próbowała przekonać Zbyszka, do tego aby odwołał ślub, ale on na każde takie wspomnienie po prostu wychodził z pokoju. Bartman, sam nie mógł pogodzić się z tym, że jego ukochana Iza nigdy nie będzie nosiła pod sercem jego dziecka, ale wierzył, że jak młode małżeństwo uda im się zaadoptować małą Kruszynkę, która stałaby się ich promyczkiem, światłem w tunelu. Brunet, rozważał nawet rezygnację z gry w kadrze. Kiedyś nie byłby w stanie podjąć tak ważnego kroku, ale teraz gdy widział smutek i przygnębienie w zielonych tęczówkach Izabeli, był gotowy być cały czas przy niej. Dziewczyna, nie zgodziła się na coś takiego i sama spakowała narzeczonego na zgrupowanie, a następnie wypchnęła z mieszkania. Cały czas miała poczucie winy. Uważała, że nie zasługuje na Zbyszka, kompletnie. Przecież według niej nie była kobietą. Nie mogła mu dać dziecka, o którym on pragnął. Jej depresja powiększała się z dnia na dzień. Przebywała praktycznie sama. Nie chciała z nikim się widzieć. Salon spadł – podobnie jak podczas jej pobytu we Włoszech – na ramiona jej mamy i Kariny, która teraz próbowała znaleźć czas i dla Izy, której zawdzięczała wiele i dla Michała, z którym łączyły ją coraz bliższe więzi. Przygotowaniami do ślubu, a w zasadzie dopilnowywaniem wszystkiego zajęły się rodzicielki. W zasadzie wszystko już było ustalone, ale ktoś musiał nad wszystkim czuwać. Sama Iza, przestała się tym interesować. Próbowała ze wszystkich sił, ale nie mogła. Blondynka, wychodziła tylko z domu kiedy obok niej był Zbyszek. To on potrafił sprawić, że dziewczyna zaczynała myśleć o czymś innym, a nie tylko o swoim problemie, który tak naprawdę był ich problemem wspólnym. Chociaż z początkiem gry w reprezentacji siatkarz nie mógł poświęcić ukochanej tyle czasu ile by chciał, ale kiedy tylko nadarzała się możliwość spotkania natychmiast wsiadał w samochód czy w najbliższy środek transportu i jechał do Warszawy, aby chociaż jedną noc spędzić z Izą. Chyba tylko dzięki temu, że przyszła pani Bartman widziała w jego oczach miłość i niemą prośbę o to, aby nie zostawiała go dziewczynie przez myśl nie przeszła próba samobójcza. Mimo tego małego problemu, który zaistniał wszystko zmierzało do szczęśliwego zakończenia ich bajki. Suknia ślubna Izabeli, była gotowa i doskonale strzeżona w mieszkaniu rodziców dziewczyny, aby przypadkiem pan młody jej nie zobaczył przed czasem. Wszystko zaczynało być dopięte na ostatni guzik. A wielki dzień, który miał nadejść po Mistrzostwach Europy zbliżał się nie uchronnie. W końcu siatkarze wrócili z imprezy do domu. Sam Zbyszek, przez te kilka miesięcy starał się dowiedzieć o wszystkich procedurach adopcyjnych. Dowiedział się, że jako młode małżeństwo może im być ciężko, ale nie są skreślani na samym początku. Na razie nie chciał o niczym mówić Izie, ponieważ nie miał pewności czy nie jest to temat zbyt ciężki, a przecież teraz dziewczyna nie powinna mieć w oczach smutku.

- Izka, wróciłem! – krzyczał brunet od progu gdy tylko wszedł do mieszkania i odstawił na bok swoją torbę podróżną.

Z kuchni wyszła jego kobieta. Podeszła do niego i z uśmiechem wtuliła się w jego umięśniony tors. Brakowało jej tego. Wiedziała, że przez ostatnie tygodnie była nieznośna, ale to było ze strachu, że w końcu Zbyszek stwierdzi, że nie chce z nią być. Teraz kiedy do wielkiego wydarzenia zostały cztery dni strach się powiększył, ale pojawiło się też szczęście.

- Stęskniłam się – wymruczała kobieta i zaczęła wdychać zapach jego perfum.

- Ja też – powiedział mężczyzna i pocałował Izę.

Ręka mężczyzny automatycznie powędrowała pod bluzkę kobiety. Blondynka uśmiechnęła się tylko i oderwała od jego ust.

- Ci mężczyźni. Tylko o jednym – stwierdziła.

- Wiesz dwa miesiące życia bez ciebie nie należały do najprzyjemniejszych – powiedział Zbyszek i w znaczący sposób poruszył brwiami.

- Yhym. Przepraszam – powiedziała Iza i odpięła jeden guzik jego koszuli i dodała. – Ostatnio musiałam być bardzo nieznośna, co?

- Troszeczkę, ale nie gniewam się. Wszystko będzie dobrze, tak? – spytał patrząc w jej oczy.

- Będzie idealnie – odpowiedziała dziewczyna i zatonęła w pocałunku swojego przyszłego męża.

Pozbywając się kolejnych części swojej garderoby kierowali się w stronę sypialni. Kolejny raz poznając swoje ciała doprowadzali się do granic wytrzymałości. Iza, czując usta bruneta na swoim cieple przygryzła dolną wargę i zamknęła oczy. Tęskniła za nim. Był jej księciem na białym koniu, bez którego nie umiała żyć. Potrzebowała go jak tlenu. Jego ręce błądziły po całym jej nagim ciele, a ona nie pozostawała mu dłużna…

… Iza, obudziła się około dziewiątej rano. W jej plecy wtulony był Zbyszek, a ona sama ledwo otworzyła oczy poczuła, że kręci się jej w głowie. Zaczynało ją to wszystko niepokoić coraz bardziej. Od kilkunastu dni codziennie rano i wieczorem miała mdłości. Zawroty głowy po przebudzeniu to była już norma, a dwa razy zdążyła już zemdleć. Kompletnie nie wiedziała czym to jest spowodowane. Dlatego, żeby mieć pewność, że oprócz problemu z brakiem posiadania dziecka nic jej nie jest w dniu przyjazdu bruneta umówiła się do lekarza, u którego zjawić się miała się następnego dnia. Była przekonana, że jeśli okaże się, że ma jakąś ciężką chorobę nie zaważając na protesty Zbyszka odwoła ślub i wyniesie się z jego życia. W pewnym momencie „miłe” ‘dzień dobry’ postanowiły powiedzieć jej poranne mdłości. Dziewczyna szybko narzuciła na siebie koszulę Zbyszka, którą wczoraj położyła w sypialni aby schować do szafy i schowała się w łazience. Po kilkunastu minutach usiadła na białych kafelkach i oparła głowę o ścianę. Policzki miała całe czerwone, a z czoła spływał pot. Nigdy w życiu nie czuła się tak fatalnie i coraz bardziej zaczynała się obawiać, że cały świat sprzysiągł się przeciwko niej. Najpierw wiadomość o tym, że nie może mieć dzieci, a na kilka dni przed ślubem jakieś choróbsko.

- Iza, jesteś tam? – dziewczyna usłyszała głos Zbyszka i ciche pukanie do drzwi.

- Tak. Już wychodzę – powiedziała i wstała.

Nie zdążyła uczynić jednego kroku kiedy nogi jej się zaplątały i upadła, robiąc tym samym masę hałasu, ponieważ ręką pociągnęła za sobą jakieś rzeczy z półki nad lustrem. Hałas, który powstał zaniepokoił Zbyszka, który od razu wszedł do łazienki. Natychmiast podszedł do Izy i przeniósł na łóżko.

- Co się dzieje? – spytał z troską i odgarnął z czoła jej blond włosy.

- Chyba grypa żołądkowa. Zaraz idę do lekarza, bo od wczoraj mnie tak trzyma – odpowiedziała dziewczyna i zamknęła oczy, ponieważ słońce, które wyszło zza chmur zaczęło świecić jej w oczy.

TYMCZASEM

- Karina, idziesz? Film już się zaczął! – krzyczał z salonu Michał.

- Michał, już idę – odpowiedziała brunetka i wzięła do rąk dwie miski z popcornem.

Dziewczyna, nie wiedziała czemu zgodziła się zamieszkać z Michałem. Cały czas przypisywała to wszystko magii jego spojrzenia i uśmiechu, któremu nie była w stanie się oprzeć. Potrzebowała go. Był jej tlenem, słońcem. Bez niego każdy dzień wydawał się być nijaki. Dodatkowo Karina nie mogła uwierzyć, jak szybko Michał pogodził się z tym co się stało. Już nie chodził zły ja osa. Częściej się uśmiechał i żartował, a nawet chętniej wychodził z domu, na piwo z kolegami z byłej drużyny. Widać było, że starał się żyć jak normalny człowiek. Według rehabilitanta Michał miał spore szanse na odzyskanie pełnej sprawności, tylko, że wymagało to długiej pracy przez kilka lat. Michał, jakby kompletnie nie zwracał na takie słowa uwagi i ze stoickim spokojem wykonywał wszystkie ćwiczenia. Wypadek bardzo go zmienił. Przestał być niecierpliwym, wiecznie denerwującym się mężczyzną. Spoważniał i zaczął doceniać pozytywne cechy w życiu. To on namawiał Karinę na jakiekolwiek wypady do kina czy gdziekolwiek. Zawsze wychodzili razem. Byli nierozłączni. Brunetce dawało to głupią nadzieję na to, że oni mogą być jeszcze kiedykolwiek parą. Postawiła ona miski na ławie i usiadła na kanapie obok Michała, który sam się na nią przeniósł bez jej pomocy.

- Co to za film? – spytała dziewczyna.

- Jakaś komedia – odpowiedział mężczyzna i objął ją ramieniem.

Spojrzała na niego i nie powiedziała słowa. Nie chciała psuć tej atmosfery i tego co się miedzy nimi wytworzyło. Było tak jak kiedyś. Jak w Bełchatowie. Karina, marzyła o tym, żeby te wszystkie chwile wróciły. Często wieczorami odpływała we wspomnienia. Nie ważne było, że tym samym rani tylko swoje serce. Dla niej to była jakaś odskocznia od tego, że musi patrzeć na Michała w takim stanie. Dalej obwiniała się o to co się stało. Mimo ciągłych zapewnień Michała, że to nie prawda ona i tak wiedziała swoje. W pewnym momencie nalał im po lampce dobrego, czerwonego wina i spytał:

- To za co pijemy? – spytał.

- Za lepsze jutro – odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.

- Każde jutro jest lepsze od wczorajszego dzisiaj – stwierdził Michał i upił łyk czerwonego napoju. – A właśnie co u Izki? Jak ona się czuje?

- W sumie nie najgorzej. Z tego co wiem, to ostatnio męczy ją jakaś grypa, ale przez telefon oznajmiła mi, że jak nie przyjdziesz na jej wesele to po prostu ona nie zostanie żoną Zbyszka – powiedziała Karina.

- A ona uparta – zaśmiał się Michał. – Chyba nie mogę zrobić tego Zbyszkowi. Podejrzewam, że nie wybaczył by mi tego do końca życia – mówił cały czas śmiejąc się.

- A no i Iza, zaczęła rozważać adopcję. Tylko nie rozmawiała jeszcze na ten temat z Bartmanem, ale powiedziała, że po ślubie to zrobi.

- Karina, pójdę na to wesele pod jednym warunkiem – powiedział Michał.

- Jakim? – spytała zdziwiona dziewczyna faktem, że Bąkiewicz kompletnie jej nie słuchał.

- Ty będziesz moją osobą towarzyszącą.

- Michał, ale…

- Proszę, albo będziesz mieć na sumieniu porzuconego pana młodego w postaci Zbyszka, a tego uwierz mi nie chcesz.

- Dobra przekonałeś mnie – powiedziała Karina ze śmiechem i chciała pocałować go w policzek.

W tym samym momencie Michał obrócił swoją twarz w jej stronę. Ich usta spotkały się i od razu zatonęli w pocałunku. Dziewczyna, na początku chciała oderwać się od jego ciepłych ust, ale silne ręce mężczyzny uniemożliwiły jej to. Przestała się opierać tylko oddała się przyjemności. Uwielbiała gdy jego ciepłe usta wędrowały po jej szyi i dekolcie, a jego serce poznawały na nowo jej ciało.

Michał ,nie wiedział czemu nie pozwolił dziewczynie odsunąć się od niego. Pragnął czuć jej usta na swoich wargach. Z wielką zachłannością wpijał się w jej usta, a swoją rękę wplótł w jej włosy.

Dla niej liczył się tylko on, bo granice świata wyznaczały jego ramiona. 

14 komentarzy:

  1. Rozdział genialny... dobrze, że Zbyszek wspiera Izę i nie pozwolił jej odwołaś ich ślubu... ciekawe jak to będzie teraz po między Michałem a Kariną? Mam nadzieje, że teraz zrozumieją, że nie mągą dłużej udawać iż ni łączy ich nic oprucz przyjaźni... czekam z niecierpliwością na kolejny rozdzial:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, co tu się dzieje? Izka nam zaniemogła.. Kurczaczek.. ...
    Ooo, co tu się dzieje? Izka nam zaniemogła.. Kurczaczek.. Zbyszek, by jej dał gwiazdkę z nieba, gdyby mógł. Oj myślę, że adopcja to dobre rozwiązanie ;)
    A może... Może Iza jednak w ciąży? Bo szczerze, to wolałabym to niż jakieś choróbksko wstrętne...
    Oj oj oj Miłość kwitnie pośród nich ;) chyba po raz drugi, albo to ta sama ;) No bo jak Michał wyskakuje z taką inicjatywą, z poproszeniem o towarzyszenie na weselu ^^ może złapią welon i muszkę? :D
    Najlepsza końcówka, wiadomo ^^ hahaha oj ten Michaś :) z takim to ino.. ^^
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem załamana... Onet znów usunął mój komentarz... Przepraszam Cię kochana ale dzisiaj nie wiem czy uda mi się jeszcze znaleźć tyle wolnego czasu by coś napisać dlatego ja ci teraz chcę życzyć udanych wakacji a z komentarzem związanym już bezpośrednio z notką dotrę najprawdopodobniej jutro ;)
    Pozdrawiam ;***



    Mam nadzieję, że to co napisałam dzisiaj doda się bez ...
    Mam nadzieję, że to co napisałam dzisiaj doda się bez większego problemu bo jak nie to się chyba popłaczę ;) Koniec jednak mojego użalania się nad sobą i czas przejść do konkretów.
    Iza i Zibi są przykładem jak razem można przejść przez wszystkie przeciwności i jak razem można pokonać wszystko co chce zabrać nam szczęście. Szczególnie tu wielkie brawa dla Zbyszka za to, że jest dla Izy wsparciem w tych trudnych momentach. Ślub zapasem, oh to będzie na pewno piękna uroczystość ;) Coś mi się wydaje, że to nie jest żadna grypa jelitowa tylko Zbyszek maczał w tym palce i za kilka miesięcy para powitana na świecie swoje pierwsze dziecko. Ja w to wierzę i nie dopuszczam do siebie myśli, że Izka mogłaby być na coś chora.
    Michał wreszcie wraca do życia można by powiedzieć. On może sam jeszcze o tym nie wiem albo wie a nie chce się do tego przyznać, że za tym wszystkim stoi obecność Kariny w jego życiu. I niech już oni nie uciekają przed tym uczuciem tylko biorą się do roboty i niech odbudowują swoje szczęście ;D
    Pozdrawiam;***

    OdpowiedzUsuń
  4. błagam was dziewczynki żeby się okazało że Iza jest w ciąży i zdarzył się cud, nie wplątujcie jej w żadną chorobę, bo was odnajdę i inaczej pogadamy, przez połowę rozdziału o moich ulubieńcach popadałam w coraz podlejszy humor, na prawdę zaczęłam się bać ze Iza podejmie jakieś kroki i zostawi Zibiego, no ale miłość do bruneta przezwyciężyła i nadal są razem ślub zbliża się wielkim krokami, mam nadzieję ze do niego dojdzie, i proszę u Bąkiewicza i Kariny też widzę idzie ku lepszemu, może Michał dopuści ją do siebie tak na dobre i już im tak zostanie :)))

    a Lady życzę miłego wypadu :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie tu straszysz kobieto;p jakby Iza zostawiła Zbyszka to bym się autentycznie załamała!. Całe jej szczęście, że jednak się jej odwidziało, przecież on jest jej szczęściem :))). Ta mała niedyspozycja Izy, się nam dziewczyna nerwowo wykończy, mam nadzieje, że stał się cud!!! i że będzie dzidziuś :)))) liczę na to :))). Swoją drogą Karina i Michał oni coraz bardziej są blisko siebie :) na nowo uczą się być ze sobą. Teraz ino na wesele pójdą :)) i mam nadzieje, że po tej końcówce będzie już miło :))))) ajjj cudownie jak zawsze ;) będę za tym tęskniła...wypoczywaj nam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie chcę zapeszać ale jak dla mnie to te poranne mdłości mogą oznaczać ciążę;)
    ja wiem że jest wiele powodów dla których może je mieć ale ja wierzę że stał się cud i ona ze Zbyszkiem będą mieli bobaska;)
    bo nie dopuszczam do siebie myśli że mogłoby jej coś dolegać....
    a co do Michała i Kariny to powiem tyle W KOŃCU:)
    mam nadzieję że ten pocałunek pozwoli im zrozumieć jak bardzo się kochają i że nie mogą bez siebie żyć;)
    czekam na nexta
    pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Odcinek jest znakomity ; ). Cieszę się, że Zbyszek wspiera Izę i nie myśli o porzuceniu jej. Cieszę się też, że oboje chcą zaadoptować dziecko. Myślę, że i tak będą kochać je jak własne ; >. Hmm... Izę nękają wymioty. A może ona jest w ciąży ? Co prawda lekarz powiedział, że nigdy nie zajdzie w ciążę, ale cuda się zdarzają ;*.
    Michał wreszcie przestał być złośliwy dla wszystkich w swoim otoczeniu. Karina ma nadzieję, że jeszcze kiedyś będą razem. Trzymam kciuki, aby tak się stało ;*. Michaś pocałował Karinę. Super ;D ! Czekam na dalszy rozwój sytuacji i na kolejny rozdział.
    Ah, jak ja uwielbiam czytać wasze opowiadania ;]. Piszecie genialnie ;*. Powiadomcie mnie oczywiście o nextcie.
    Pozdrawiam Marlena

    OdpowiedzUsuń
  8. najważniejsze że Zibi nie zostawił Izy samej z tym wszystkim ; D jak najbardziej kibicuje Michałowi i Karinie ; p bardzo mi się rozdział podoba :d pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne opowiadanie. Żyję od jednego odcinka do drugiego!!! Mam nadzieję, że to będzie dzidziuś:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaa! Iza ma mdłości...? Czy to jest to, co myślę?! Piszcie szybko dalej! Łaaa! Ale Zibi jako kochany. Ehh, taki facet, to skarb.
    Michał i Karina w końcu otwierają się przed sobą. Taaak. I nie chcę myśleć, że to już koniec ale liczę na happy end... ! I na to, że Misiek odzyska sprawność kiedyś i na to, że Iza i Zibi będą rodzicami.
    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No i bim! Super! Nareszcie coś happy się dzieje. Great.

    OdpowiedzUsuń
  12. "Dla niej liczył się tylko on, bo granice świata wyznaczały jego ramiona." Wasze teksty mnie powalają.. Kocham!

    Po pierwsze-najważniejsze: Niech Izka nie ma żadnej choroby. Nie może aż tyle nieszczęść na nich spaść w ciągu tak krótkiego czasu. Mam nadzieję,ze zwyczajnie jest w ciąży :) Jeśli mi wplątacie jakąs chorobę to was zamorduję gołymi rękami ;) Co do Michała i Kariny to strasznie się cieszę z tego ich pocałunku,wspólnego mieszkania i coraz bliższych więzi. Mam nadzieję,ze wreszcie sobie szczerze porozmawiają i wyznają sobie uczucia. Czekam z niecierpliwością na kolejny,pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zacznę od początku, bo zaraz znowu będę pisała nieskładnie i o czymś zapomnę. Po pierwsze ja nie akceptuję innego rozwiązania jak takie, że te mdłości to objawy ciąży. Inne rozwiązanie w ogóle do mnie nie dociera. Michał w końcu "znormalniał" jeśli mogę to tak ująć ;D I końcowy pocałunek, ah idealna końcówka. Z jednej strony cieszę się kiedy widzę nowy rozdział, ale zaraz po przeczytaniu przypominam sobie, że coraz bliżej do końca i moja wesołość przechodzi. Jakoś tak strasznie lubię tą historię. A, no i w sumie najważniejszej. Dobrego odpoczynku, a przede wszystkim pogody. Słońca, słońca a przynajmniej pogody bez deszczu!
    Pozdrawiam, M. [neonow-szept.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  14. Zacznę od początku, bo zaraz znowu będę pisała nieskładnie i o czymś zapomnę. Po pierwsze ja nie akceptuję innego rozwiązania jak takie, że te mdłości to objawy ciąży. Inne rozwiązanie w ogóle do mnie nie dociera. Michał w końcu "znormalniał" jeśli mogę to tak ująć ;D I końcowy pocałunek, ah idealna końcówka. Z jednej strony cieszę się kiedy widzę nowy rozdział, ale zaraz po przeczytaniu przypominam sobie, że coraz bliżej do końca i moja wesołość przechodzi. Jakoś tak strasznie lubię tą historię. A, no i w sumie najważniejszej. Dobrego odpoczynku, a przede wszystkim pogody. Słońca, słońca a przynajmniej pogody bez deszczu!
    Pozdrawiam, M. [neonow-szept.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń